Fare l'amore, fare il'sesso

Zmęczona, bardzo zmęczona.
 
Obolała, jakże przyjemnie obolała.
 
Wypieszczona. Palcami, językiem, twardym członkiem.
 
48 godzin tego, co włoski kochanek sadysta zwykł określać fare l’amore. Mężczyzna z innego życia, który nauczył mnie, jak miłość wyglądać nie powinna.
 

Fare l’amore, fare il’sesso.

Mocno, zwierzęco, jak w transie.

Półprzymknięte powieki, w ich szparkach widać jedynie białka.

Jak szamanka w ekstazie.
 
Z ust wypływa już nie szept, nie jęk, a zdławiony krzyk. Zduszony brutalnym pocałunkiem.
 
Rozkosz wykrzyczana prosto w Jego usta.
 
Cipka tak szczęśliwa, że myśli iż umarła i oto właśnie trafiła do nieba.
 
Wprost do cipkowego raju.
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii sex

Dupościsk po polsku

„Kochanie, mam dla ciebie prezent!” – informuję radośnie przez telefon po wyjściu z Happy Ending, gdzie raz w miesiącu bywam na imprezach klimatycznych.

„Mhmm, a co takiego tym razem? Zużyta metrocard?” – sarkazm Właściciela mówi sam, że nie liczy On na wiele z mojej strony;)

Tym razem odrobinę go zaskoczyłam, bo zamiast wrócić z kolejną książką wywołującą powódź w majtkach, nawilżaczem czy wibratorem, wróciłam z jubileuszowym wydaniem Penthouse’a, gdzie uroczych cipek było aż nadto. W końcu to numer jubileuszowy, nie.

Stojąc późnym wieczorem na stacji metra na Manhattanie, dumnie dzierżąc w ręku wyżej wymienione pornograficzne pisemko, nachodzą mnie refleksje. Myślę sobie, że my Polacy cierpimy na dupościsk.

Dupościsk to taka jednostka chorobowa, która charakteryzuje się przesadnym i ciągłym uważaniem na to, co sobie ktoś o nas pomyśli i żeby, nie daj boże, nie pomyślał źle. To bezustanna samokontrola, czy aby na pewno w oczach rodaków zostaniemy uznani za NORMALNYCH.

Na szczęście, nigdy nie aspirowałam, aby być postrzegana jako ta normalna, więc mnie to bawi. Bawi tym bardziej, że spędziłam „na wygnaniu” już parę ładnych lat i z każdym kolejnym rokiem mocniej do mnie dociera, jakim zakłamaniem i pozerstwem charakteryzują się moi pobratymcy.

Słysząc z jaką lekkością i bezwstydem jedna z uczestniczek imprezy opowiada o seksie na oczach myjącego okno jej sypialni Latynosa, a młody chłopak dzieli się doświadczeniami ze sponsorowanej sesji z wielbicielem przyduszania, uświadamiam sobie ograniczenia polskiego grajdołka.

Takich imprez w ojczyźnie po prostu nie ma, nawet w dużych miastach są ewenementem. Tutaj gdzie mieszkam jest to coś normalnego, jedynie lekko rozchylone usta Meksyka donoszącego drinki i błąkający się po nich dwuznaczny uśmiech, świadczą o tym, że w innych zakątkach świata podobna aktywność nie jest czymś spotykanym notorycznie.

Wyobrażacie sobie wyluzowanych Polaków na imprezie, gdzie młoda kobieta opowiada o swoich podróżach w poszukiwaniu orgazmu, a dziś już siwy mężczyzna, o latach kiedy przybył do Ameryki i udzielał się radośnie jako żigolak u osiemdziesięcioletnich dam z Park Avenue? Do tego nie wstydzi się firmować owych historii własną twarzą i nazwiskiem. Jesteście sobie w stanie wyobrazić absolwentkę prestiżowego uniwersytetu mówiącą otwarcie, że lubi possać i jest przekonana, że to w niczym nie umniejsza jej inteligencji?

Jestem szczęśliwą posiadaczką niezwykle chłonnego i otwartego umysłu, ale próby wyobrażenia sobie rodaków i podobnej imprezy w ukochanej ojczyźnie, przerastają nawet moje zdolności.

Od dawna wiadomo, że podróże kształcą i poszerzają horyzonty. Mnie pozwoliły dostrzec z całą wyrazistością siłę polskiego dupościsku.

Czy to jeszcze BDSM czy już przemoc?

Wielu osobom nie będącym w żaden sposób związanym z BDSM, ani nie znającym specyfiki tego zagadnienia, wydaje się, że ten rodzaj aktywności seksualnej nie różni się od zwykłej przemocy. Nie twierdzę, że ten problem nie dotyczy społeczności z kręgów s/m, za to uważam, że niezmiernie ważne jest, aby nie mylić ze sobą tychże pojęć.
Rozumiem glosy krytyków mówiących, że tam gdzie jedna strona podnosi rękę na drugą, poniża, ubliża, czy tez stosuje wyrafinowane tortury, tam nie ma partnerstwa i miłości. Rozumiem, ale się z nimi nie zgadzam, gdyż świat BDSM jest światem bardzo specyficznym, i aby go choć trochę zrozumieć, należy zadać sobie trud poznania go chociaż w niewielkim stopniu.
Wierzę, że dla laików może być trudne do pojęcia, jak ktokolwiek dobrowolnie może tkwić w takim układzie, ja jednak zapewniam, że można i wielu tego pragnie.
Gdyby któryś z normalsów usłyszał jak dziewczyny z „klimatów” rozmawiają między sobą np. że dawno nie były bite bądź, że ślady chłosty znikły już zupełnie z ich ciał, włosy zjeżyłyby mu się na głowie.
Niestety, bywa i tak, że początkujący adepci BDSM mylą zwykły sadyzm i przemoc z pięknem dominacji i uległości. Nie mający doświadczenia często nie wiedzą do końca, gdzie leżą granice i czy są jakiekolwiek granice. Prawda jest taka, że ten rodzaj aktywności przyciąga wszelkiej maści dewiantów i głupców, którzy poprzez zlanie kogoś na kwaśne jabłko, leczą własne kompleksy. Po czym poznać i jak odróżnić idiotę szukającego łatwego seksu od Mastera?
BDSM to zaufanie, piękno absolutnego oddania, wymiana energii między partnerami. To coś, co sprawia, że obie strony czują się dobrze i na właściwym miejscu, i tym właśnie różni się od przemocy.

Przemierzając anglojęzyczne strony poświecone dominacji i uległości, natrafiłam na jasno zdefiniowany kanon zachowań, według którego określa się czy to w czym uczestniczymy to s/m, czy też ktoś nadużywa swojej siły i pozycji, stosując przemoc i manipulacje.

S/M to sytuacja kontrolowana, z wcześniej ustalonymi regułami, na które zgadzają się uczestniczące w niej osoby. Strona uległa ma w pogotowiu tzw. safeword, umożliwiający przerwanie sesji w każdym momencie. Dominujący z prawdziwego zdarzenia zna i ma na względzie granice i potrzeby swojego/swojej sub.

No i chyba najistotniejsze, o czym wspomniałam wcześniej – „po” obie strony czują się dobrze, mimo tego że miłość bywa bolesna i zostawia ślady;)

 

Love is patient. Love is kind. It does not envy.
It does not boast, it is not proud
It is not rude, it is not self-seeking, it is not easily angered
It keeps no record of wrongs
Love does not delight in evil but rejoices with the truth
It always protects, always trusts, always hopes, always perseveres.

1 Corinthians 13

 

 

Warto zaglądnąć:

http://en.wikipedia.org/wiki/BDSM

http://www.evilmonk.org/a/abuse00.cfm

 

 

 

 

 

 

Coney Island Drama

Miejsce akcji: Brooklyn, Coney Island

Osoby: Właściciel, goodgirl

Czas: A czy to ważne kiedy?

 

Goodgirl stoi grzecznie na deptaku, słyszy glos z zaświatów. Ktoś do niej coś mówi, ale nie jest w stanie zrozumieć co. Nagle czuje bolesny uścisk na ramieniu i wreszcie dociera do niej wyraźnie:

„Wystarczyło, że chłopcy przeszli i już przepadłaś” – to komentarz Właściciela na temat goodgirl śliniącej się do muskularnych policjantów.

Upsss, wydało się. Mundury wszelkiej maści działają na mnie nadzwyczaj podniecająco.

Zaszufladkowano do kategorii BDSM

Jedno słowo

 
Pokój wypełniała cisza podobna do tej, jaka wypełnia salę teatru tuż przed rozpoczęciem przedstawienia. Cisza pełna oczekiwania. Ostatni promienie słońca przedzierały się przez zasłony, cienie tańczyły w kątach pokoju urządzonego dokładnie tak jak chciała. Biel ścian kontrastowała z pokrytymi ciemnym lakierem meblami, przypominając jej pokój marokańskiego hotelu, w którym kiedyś spędziła noc. Noc jak z baśni tysiąca i jednej nocy… Wystrój wnętrza był teraz jedynym co ją łączyło z tamtym wspomnieniem.
 
Kiedy wszedł do pokoju, spokój unoszący się w powietrzu zniknął. Jego obecność wydawała się być nie na miejscu, burzyć spokój tego sanktuarium. Przyszedł prosto z pracy, w typowym biurowym mundurku. Koszula w niebieskie prążki, ciemne spodnie… i ten specyficzny zapach unoszący się wokół niego jak aura. Zapach tuszu, dokumentów, dzwoniących bezustannie telefonów, ważności niecierpiących zwłoki spraw, którymi się co dzień zajmuje. Jej cieple, rozgrzane kąpielą, ułożone wygodnie na łóżku, okryte flanelowym szlafrokiem ciało kontrastowało z siłą bijącą z jego sylwetki.
 
Obserwowała go spod przymkniętych powiek, przyglądała się mu gdy chodząc po pokoju jak lew po klatce, sprawnie pozbywał się krępujących go elementów garderoby. Spinki do mankietów położył na szafce nocnej, podwinął rękawy, odpiął dwa górne guziki koszuli.
Leżała cierpliwie czekając aż on skieruje uwagę na nią.
Wyglądała dokładnie tak, jak sobie tego zażyczył. Nie chciał pończoch, podwiązek ani gorsetu, uważał to za zbyt teatralne na pierwsze spotkanie. Chciał ją mieć jak czyste białe płótno, aby nic nie zakłócało swobodnego przepływu myśli i pragnień.
 
 
Lubisz gry?
 
To zależy.
 
Od czego?
 
Od tego jaka to gra i z kim w nią gram.
 
 
 
Spoglądał na nią z ukosa, zastanawiając się od czego zacząć. Kocim ruchem zbliżył się do łóżka na którym leżała, trzymając ręce w kieszeniach przyglądał jej się. Czuła na sobie ciężar tego spojrzenia.
 

Nie wolno się śpieszyć do czegoś takiego.

Ale przecie

Ale jeszcze nie znasz mnie. Nie wiesz czy możesz mi zaufać.

ż dobrze wiem czego chce, znam siebie wystarczająco.

Rozumiem. Kiedy wiec zaczynamy?

Gdy przestaniesz tyle mówić.

 

Robiąc to bardzo powoli, jakby jego myśli krążyły zupełnie gdzie indziej, wyciągnął pas ze szlufek spodni. Mężczyzna wystarczająco delikatny, by wiedzieć jak zadawać ból – pomyślała. Czekała na to spotkanie od dawna, uważała już wcześniej, że jest gotowa, lecz on był innego zdania.

 

Spotykałam się z dominującymi wcześniej, zanim poznałam ciebie, wiesz?

I jak było?

Oni… nie byli dla mnie, nie sprawdzili się.

Potraktowali cię zbyt ostro, mogę się założyć.

Ostro, ale nie tam gdzie trzeba. Nie trzymali się ustalonych wcześniej zasad.

Ja przestrzegam tylko jednej zasady, suczko.

Jakiej?

Zaufania.

 

Wiedziała czego od niej oczekiwał, czekała tylko na sygnał. Ale on nie nic nie mówił. Wiele by dala za jakiekolwiek instrukcje, cos jak „rozłóż nogi szeroko, suko” albo „wsuń go głęboko, pokaz jak bardzo to lubisz”. Dopiero po pewnym czasie zrozumiała, że jego siła jest zaklęta w nim samym, jego górującej nad nią sylwetce, zwinnych palcach i silnych dłoniach. Sposób w jaki ją dotykał podniecał bardziej niż jakiekolwiek sprośności czy wulgaryzmy.

Przygląda się taksującym wzrokiem półnagiemu ciału przed sobą, zastanawia się na co ma ochotę najpierw. Ściska mocno jej piersi, po chwili koncentrując się na sutkach, które szczypie i ciągnie. Jej głośny oddech mówi sam za siebie. Wsuwa rękę pod nią i przewraca ją na brzuch, jak lalkę. Ma teraz ją w całej okazałości, otwartą specjalnie dla niego, oczekującą tak pieszczoty jak i bólu, z jednakową niecierpliwością pragnącą obu tych odczuć.

 

Pamiętaj, nie ma powrotu.

A jeśli coś pójdzie źle?

Tak jak powiedziałem, zaufaj mi.

Przecież to nie powinno tak wyglądać.

Nasza zabawa, nasze reguły.

Twoje reguły, chyba miałeś na myśli.

Dokładnie.

 

Ślepe posłuszeństwo, bezgraniczne zaufanie – oto czego wymagał od niej. Tylko i aż.

Zastygła w oczekiwaniu, nieruchoma, przekonana o własnej gotowości. Czując jego ciężką rękę lądującą na wypiętych pośladkach, podskoczyła jakby ta ręka parzyła.

W istocie, kiedy on zdecydowanie wymierza raz za razem, czuje jak całe jej ciało ogarnia gorąco. Pośladki płoną, im bardziej im gorąco, tym wilgotniej się jej robi. Dokładnie ogolona cipka czeka miedzy rozchylonymi udami aż przyjdzie na nią kolej. Wsuwa w nią palce głęboko, aż po same kostki, ona przyjmuje je z jękiem rozkoszy na ustach. Z takim samym entuzjazmem jej kobiecość reaguje na twardy członek, który w pewnym momencie wyręcza palce. Ledwie może złapać oddech, przyjemność jest tak obezwładniająca, chwilami wręcz nierealna.

Z amoku wyrywa ją glos:

Czas, żebyś się zdecydowała.

Tak czy nie?

Tak czy nie…

 

Tuż przed wytryskiem jego członek robi jak z kamienia, ona czuje każdy milimetr, wypełniający ją szczelnie, trący przyjemnie wrażliwe ścianki pochwy. Trzymając ją mocno za biodra pieprzy intensywnie, naciskając na podstawę kręgosłupa, tak żeby wsunąć się jak najgłębiej. Ona już nie wie, czy to co czuje, skoncentrowane jest w wypełnionej cipce, czerwonym tyłku czy też gdzieś na dnie duszy. Tornado doznań, burza różnorakich uczuć, z którymi nie ma sensu walczyć, którym musi się poddać bezwarunkowo. Z jej ust wydobywa się jedno słowo pieczętujące wszystko…

Tak

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii sex

Plan dnia

Byczenie się – czytaj kolejny dzień pracy z domu.
Spotkanie z pryncypałem, żeby nie zapomniał jak wygląda pracownik, który trzyma jego bałagan w ryzach. Znaczy się – próbuje trzymać, efekty bywają lepsze lub gorsze.

A wieczorem… imprezka klimatyczna, dobry alkohol, jeszcze lepszy blunt i spotkanie z rozkosznie bezwstydną kobietą, która mawia:

No one has the right to tell you how to fuck.
 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii BDSM

Iluzja

Iluzje są nam potrzebne, gdyż oszczędzają bólu

i pozwalają cieszyć się przyjemnościami.

Musimy więc bez skargi zaakceptować momenty,

w których zderzają się z rzeczywistością,

rozsypując się w kawałki.

Sigmund Freud

 

 

Przez lata uparcie trzymałam się iluzji. Przyznanie się przed samą sobą do traumatycznego dzieciństwa przerastało moje możliwości. Znacznie prościej było sobie żyć wmawiając, że przecież nic takiego się nie stało. Gdyby tamte wydarzenia miały miejsce dziś, w świetle aktualnego prawa i dbania o dobro najsłabszych, moi najbliżsi poszliby siedzieć. Wołałam i wygodniej było mi zepchnąć pewne wydarzenia głęboko, aż na samo dno świadomości, pogrzebać je tam. I tylko nie dające się niczym uciszyć uczucie ciągłego niepokoju, zawsze i o każdej porze przypominało, że żyję w iluzji. Pełne napięcia wyczekiwanie, przeczucie, że zaraz coś się stanie, coś złego, choć jeszcze tego nie widać. Ciało gotowe do walki, wszystkie mięśnie napięte, stan pełnej gotowości.

Trudno wyzbyć się iluzji, faktycznie osładzają życie. Trzymamy się ich kurczowo, zaciśniętymi rękami, z całych sil. Tak jest lepiej, tak jest bezpieczniej – myślimy.

 

Wielu z nas, ludzi ze świata BDSM ma za sobą ciężkie dzieciństwo. Nie oszukujmy się, ale nasze preferencje są bardzo często wynikiem pewnych zdarzeń z przeszłości, czasem bardzo bolesnych, o których chcielibyśmy zapomnieć, wyprzeć je na zawsze ze świadomości. Paradoksalnie, znacznie łatwiej nam mówić o perwersyjnym seksie, gdzie przecież obnażamy samych siebie, niż podjąć temat dotyczący dzieciństwa.

Zauważyłam jakiś czas temu, rozmawiając z różnymi osobami ze świata dominacji, że o ile bez żadnych problemów wdają się w szczegółowe dywagacje na temat tego, ile batów i za co dostali bądź wymierzyli podczas ostatniej sesji, to zapytani o przeżycia z dzieciństwa, konsekwentnie ucinają temat. Nie ma tu znaczenia, czy mowa o doświadczonym dominującym, czy też o uległej.

Wychodzi, że mimo tego, iż seks jest tematem dużo mniej delikatnym niż dziecięce traumy, ból w BDSM jest dużo bardziej normalny, niż ten doświadczony od najbliższych. Do upodobań s/m przyznajemy się chętniej niż do tego, że ktoś nam jako dzieciom wyrządził krzywdę. Kurczowo trzymamy się iluzji…

Skąd się w ludziach bierze pociąg do BDSM? Ja zawdzięczam go rodzicom, a Wy?

 

Seks grupowy to aktywność będąca mrocznym przedmiotem pożądania wielu mężczyzn, a także części kobiet. Fantazje na ten temat materializują się w wielu produkcjach pornograficznych, choć nie tylko.

Pamiętacie scenę z filmu Stanley’a Kubricka „Oczy szeroko zamknięte”? Owa scena orgii jest właśnie pierwszym, co przychodzi mi na myśl, na dźwięk słowa „seks grupowy”.

Większości porządnych obywateli ten rodzaj seksu kojarzy się z dewiacją, upadkiem moralnym i brakiem hamulców. Równorzędnie, wiele z tych osób skrycie marzy o wzięciu udziału w czymś takim, ale bywa to ich najpilniej strzeżoną tajemnicą.

Ale nie wszyscy mają aż takie zahamowania, weźmy na przykład pracowników ambasady USA w Kabulu, którzy nie dość, że się świetnie bawili, to jeszcze nie zapomnieli umieścić zdjęć z tychże zabaw w necie.

http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,7007708,Orgie_w_ambasadzie_USA_w_Kabulu.html

 

Statystyczna większość miłośników orgii nie charakteryzuje się jednak aż taką odwagą, jak sfotografowani w akcji jankesi, i nie afiszuje się z tego rodzaju upodobaniami.

Zwykle na fantazjach się kończy, bo gdy chodzi ich przełożenie w praktyce, to sprawa zaczyna się komplikować. Mimo całej naszej nowoczesności, do seksualności człowieka podchodzimy, powiedzmy to delikatnie, z dużą dozą niepewności. Przez dwa tysiące lat kultury chrześcijańskiej wmawiano nam skutecznie, że zwracanie uwagi na cielesność to prosta droga do ognia piekielnego.

Starożytni Egipcjanie mieli pod tym względem znacznie łatwiej, bo i wierzenia tamtej epoki nie ukazywały tego jako występek przeciw bogu, a wręcz przeciwnie, i nie było problemu AIDS. Paradoksalnie, Egipcjanin ponad dwa tysiące lat temu miał w wielu aspektach życia łatwiej, niż my w XXI wieku.

W ciągu kilku ostatnich lat nastąpiło jednak jakby żywsze zainteresowanie tematem, który odrodził się i przybrał miło brzmiącą nazwę swing.

Jak wiadomo nie od dziś, to co u jednych budzi odrazę, u innych może wywoływać zachwyt. Podobnie jest ze swingiem. Zakazany owoc przyciąga, wielu próbuje więc zwyczajnie, z ciekawości. Są tacy, którzy uczestniczą w swing party, ale jedynie się przyglądają, ograniczając do uprawiania seksu z własnym partnerem. Dla nich wystarczającym pieprzykiem jest możliwość zobaczenia innych par w akcji, a świadomość tego, że jest się oglądanym, ekscytuje także.

Na pewno nie jest to forma aktywności dla wszystkich, nie każdy się do niej nadaje. Trzeba wykazać się wielką odpowiedzialnością, ale i otwartością umysłu, aby móc czerpać radość z takich zabaw. Bardzo ważna jest więź ze stałym partnerem, tutaj nic nie może odbywać się przez wymuszenie bądź bez zgody wszystkich uczestników. Trzeba uczciwie przyznać, że nie należą do wyjątków przypadki, kiedy to swingowanie doprowadziło do rozpadu związku. Udział, nawet jednorazowy, w orgii nie pozostaje bez wpływu na psychikę. Bywa, że to co w założeniu miało pozostać jednorazowym eksperymentem, zostaje preferowaną formą aktywności u jednej ze stron. Jest również kwestia chorób przenoszonych drogą płciową, z HIV na czele. To coś, czego absolutnie bagatelizować nie wolno, bo ceną lekkomyślności może być nasze życie. Dla wielu uczestników seksu grupowego, jest to forma rozrywki, tyle że zamiast do kina czy centrum handlowego, jadą do prywatnego domu, gdzie spotykają się tacy jak oni. Skoro postrzegane jest to jako rozrywka i forma spędzania wolnego czasu, to ciężko znaleźć miejsce na myślenie o ewentualnym zakażeniu HIV. I tu właśnie jest pies pogrzebany. Udział w orgii może zmienić nasze życie na zawsze. I to wcale nie na lepsze.

 

Poniżej cytat z wypowiedzi seksuologa Stanisława Dulko:

Kobiety są inicjatorkami seksu grupowego, bo zawsze były śmielsze od mężczyzn w sferze obyczajowej. To one mają większe skłonności do ekshibicjonizmu, co widać w rewiach czy na pokazach striptizu. Kobiety też częściej poszukują nowości w sferze seksualnej. Wśród swingersów dominują ludzie z nowo powstałej klasy średniej i wydaje im się, że uczestnictwo w seksie grupowym to świadectwo przynależności do lepszej kategorii społecznej. Tak się wydaje przede wszystkim właśnie kobietom.

 

Co ja sądzę o tym wszystkim? Jakie jest moje zdanie?

A czy to ważne…;)

 

Zaszufladkowano do kategorii BDSM

Chodź, opowiem ci bajeczkę

Marcin był naprawdę miłym chłopakiem. Otwierał drzwi przede mną, zamawiał dobre wino do kolacji, zawsze zauważał i komplementował mój wygląd, jednym słowem traktował jak damę. Bóg jeden wiedział, jak strasznie się z nim nudziłam. Bywały chwile, kiedy z trudem opanowywałam ochotę, żeby wysłać go do diabła. Ale przecież jestem dobrze wychowana, wiec się powstrzymywałam.
Wracając z kolacji, postanowiliśmy zatrzymać się na drinka w mijanym barze. Wchodząc do zadymionego, ciemnego, wypełnionego łudźmy miejsca, przemknęło mi przez myśl, że jedyne co może uratować ten wieczór i mnie przed śmiercią z nudów, to terapia przy użyciu elektrowstrząsów.

„Może to obudzi Marcina, może tłok i alkohol zmniejszą narastającą ochotę na to, żebym zatopiła zęby we własnych nadgarstkach” – pomyślałam z nadzieją.

Marcin był po prostu miłym facetem.

Knajpa była zatłoczona, jak to zwykle w sobotnią noc. Głośna muzyka, głośni mężczyźni, podpite kobiety. Dostrzegłam w rogu dwa wolne miejsca i skierowałam się w ich kierunku, Marcin za mną. Posadziłam tyłek na krześle, dotykając siedziska pupą okrytą jedynie koronką majtek, moja czarna sukienka była zbyt krótka, żeby na niej usiąść. Potrzebowałam drinka. Marcin, jakby czytając w moich myślach, właśnie stal przy barze zamawiając cos do picia.

Kogoż ja widzę! – rozległo się tuz przy moim uchu.

Podskoczyłam na krześle jak rażona prądem, dobrze znałam ów glos i osobę do której należał.

Niezła sukienka – kontynuował, nie czekając na moją reakcje.

Rumieniąc się podziękowałam za komplement, jak na dobrze wychowaną dziewczynkę przystało. Czerwień policzków paliła gorącem, gdy czułam wręcz fizycznie jego spojrzenie, którym taksował mnie uważnie.

Masz majtki pod spodem? – zapytał, jakby było to najzwyklejsze pytanie pod słońcem, cos jak „co słychać?” czy „jak leci?”

Nie tylko zapytał, ale i włożył rękę pod sukienkę. Zatrzymałam tę rękę zanim dotarła do gorącego miejsca miedzy moimi nogami. Pomimo, że mnie tam nie dotknął, poczułam napływającą kolejną fale gorąca, tym razem dokładnie pod koronką majtek, która pomału zaczynała robić się wilgotna.

Oczywiście, że mam cos pod spodem – odpowiedziałam próbując udawać złość, ale znał mnie zbyt dobrze, żeby się nabrać. Cóż, ludzie się zmieniają – skomentował dwuznacznie i roześmiał się, choć mnie do śmiechu nie było.

Sam widzisz, że ta sukienka jest bardzo krotka – w idiotyczny sposób próbowałam się tłumaczyć, dlaczego mam pod spodem majtki.

Pewnie, że jest krótka – potwierdził z kpiącym wyrazem twarzy – Nie upuść nic na podłogę, bo cały lokal będzie miał niezłe show. Choć, jeśli chodzi o mnie, to modlę się, żebyś rozsypała po podłodze cala zawartość torebki – zobaczyłam błysk w jego oczach, gdy to mówił. Koronka miedzy moimi nogami robiła się coraz bardziej wilgotna.

Jestem tutaj z kimś – chciałam, aby zabrzmiało pewnie i lekko, zamiast tego wyszło niezręcznie, jakbym się tłumaczyła.

Coś mi się wydaje, że ten z kim tu jesteś, to raczej nie twój typ – bardziej stwierdził niż zapytał.

Spojrzałam w kierunku baru, żeby zobaczyć gdzie podziewa się Marcin i odetchnęłam z ulga widząc, że spotkał kolegę i z nim rozmawia.

Wiesz, Marcin jest po prostu… – nagle zabrakło mi odpowiedniego słowa.

Poczułam z całą mocą, jak bardzo go nie cierpię. Jak nienawidzę tej jego grzeczności, porządności, dobrych manier, a nade wszystko tego jak delikatnie mnie traktował w łóżku. Jakbym była porcelanową laleczką. Marcin nigdy nie zapiął mi klamerek na sutkach, nigdy nie potraktował mojego tyłka pejczem, nawet zwykłego klapsa mi nie dał. Nigdy mnie nie karał ani nie kazał na spacerze iść dwa kroki za sobą.

No, ale musze szczerze przyznać, że Marcin także nie miał zielonego pojęcia o tym, kim jestem naprawdę i co mnie kręci. Nigdy mu o tym nie powiedziałam. Marcin był nudny jak flaki z olejem, ja zaś udawałam, że jestem „normalna”. Nawet gdybym mu wyjawiła co we mnie siedzi, to i tak wątpię, że wiedziałby czy raczej odważyłby się to wykorzystać.

Wiesz, nie każdy jest taki jak ty – odpowiedziałam mojemu rozmówcy.

Racja, bardzo niewielu jest takich jak ja – potwierdził moje słowa i z dziwnym wyrazem twarzy przyglądał mi się, kiedy zaczęłam poprawiać się na krześle.

Coś nie tak? Czyżbyś zrobiła się mokra w tych poprawnych koronkowych majtkach?” – zapytał kpiąco. – Jestem pewny, że tak. Musisz mi tylko powiedzieć, jak bardzo jesteś mokra – kontynuował.

Nie miałam już siły go powstrzymywać, choć może bliższe prawdy było, że nie miałam już siły walczyć ze sobą. Znowu wsunął rękę pod moją sukienkę, sięgnął w kierunku wilgotnego krocza. Tym razem nie powstrzymywałam go, pozwoliłam żeby wsunął palec do mokrej cipki. Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka, nikt nie widział.

A wiec tak to wygląda… Nadal potrafisz kompletnie przemoczyć majtki, jeśli czegoś bardzo pragniesz… albo kogoś. – znowu kpił ze mnie, szepcząc wprost do mojego ucha. Zaciskając za nim zęby i gryząc boleśnie dodał śmiejąc się:

I nadal podnieca cię ból. To akurat się nie zmieniło.

W tym momencie zjawił się Marcin trzymając w rękach drinki. Zobaczył gdzie znajdowała się ręka mężczyzny, którego nigdy wcześniej nie widział, zaś którego, jak widać, jego narzeczona znała całkiem dobrze. Mimo wszystko, mimo całej oczywistej absurdalności sytuacji, Marcin udał, że tego nie widział.

Wtedy poczułam te delikatne, odlegle jeszcze iskierki zwiastujące orgazm który, byłam tego pewna jak nigdy, będę miała tego wieczoru.

Oprzytomniałam i przedstawiłam ich sobie, Marcin uścisnął rękę, która przed minutą była w moich majtkach.

Mężczyznę, któremu pozwoliłam włożyć palca głęboko do cipki, przedstawiłam jako starego znajomego. Marcin nie wyglądał na bardzo zaskoczonego, kiedy tamten zapytał go, czy może mnie sobie „pożyczyć” na momencik. Zanim Marcin zdąrzyl odpowiedzieć, ów znajomy przysunął się bardzo blisko, jakby chcąc mnie pocałować, zamiast tego powiedział tylko: „w kącie”.

Nie słuchając co odpowie mój chłopak, kołysząc biodrami ruszyłam we wskazanym kierunku. To o czym myślałam, można było streścić jednym słowem: zerznij mnie.

Szłam wiedząc, że trafiłabym z zamkniętymi oczami do znajomego kąta w tej knajpie, tego gdzie dawniej była prowizoryczna budka z telefonem na monety. Budki już tam nie ma, ale zostało po niej wgłębienie w ścianie, wystarczająco duże, żeby można było tam się schować.

Stanęłam posłusznie, nie musiałam długo czekać, żeby poczuć ciężar jego ciała tuż za sobą. Na pośladkach czułam twardego członka, marzyłam żeby poczuć go gdzie indziej. Zamiast tego usłyszałam:

Co twoja ręka robi pod sukienką? Czyżbyś już nie mogła wytrzymać? – poczułam bolesne uszczypnięcie w udo, za chwilę kolejne, mocniejsze, bliżej mokrej cipki. Nie przestając szczypać, mówił wprost do mojego ucha:

Gdybym tylko miał cię teraz w jakimś bardziej prywatnym miejscu, zrobiłbym użytek z pasa, tego który tak dobrze pamiętasz. Twoja dupa byłaby bardzo czerwona, wiesz o tym, prawda? Zapiąłbym ci te klamerki z metalowymi ząbkami, na pewno je pamiętasz. Niestety, w tym miejscu jest to niemożliwe. Będę musiał ograniczyć się jedynie do porządnego rżnięcia. Myślisz, że powinniśmy zawołać twojego chłopaka, żeby zobaczył na co cię stać?

To pytanie otrzeźwiło mnie na moment, na tyle długi, żebym wyraziła swój sprzeciw, co jednak nie zabrzmiało przekonująco. Wizja Marcina oglądającego mnie w tej sytuacji zaczęła robić swoje, miedzy nogami miałam prawdziwą powódź. Wydalam z siebie zduszony jęk, kiedy przyciskając mnie do ściany wsunął nareszcie upragnionego członka. Nie przeszkadzało mi, że jesteśmy wśród tłumu ludzi, nie obchodziło mnie to, że ktoś może nas w każdej chwili zobaczyć, nie myślałam o niczym. Liczyło się tylko to co tu, to co teraz. Liczył się twardy kutas mężczyzny, który wiedział o mnie wszystko, który znal mnie tak dobrze. Doszłam pierwsza. Czując jeszcze echo orgazmu, ostatnie delikatne skurcze, poczułam jak jego członek zrobił się jeszcze twardszy, a on przygniatając mnie mocniej do ściany, zacisnął rękę na moim biodrze i odpłynął.

Dał mi chwile na doprowadzenie się do porządku, o ile cos takiego było wykonalne, zważywszy na intensywne rznięcie, w którym przed sekundą brałam udział.

Gotowa? – zapytał

Kiwnęłam tylko głową, niezdolna do wydobycia z siebie głosu.

Odprowadził mnie wprost do czekającego Marcina, który tylko spojrzał i wiedział wszystko. Nie odezwał się słowem.

Wiedziałam. Wiedziałam, że albo zrobię to teraz, albo dalej będę marnować czas swój i tego miłego, lecz nudnego faceta. Nie byłam dla niego, tak jak on nie był dla mnie. Byliśmy z zupełnie rożnych światów.

Marcin… – zaczęłam drżącym głosem

Wiem, musisz już iść – przerwał mi tonem jaki pierwszy raz u niego słyszałam.

Potrzebuję mężczyzny, który czasem postawi mnie do kąta – odwróciłam się i poszłam za mężczyzną, który doskonale wiedział jak to zrobić.

 

 

Zaszufladkowano do kategorii sex

Przewidywalność

Najbardziej lubię w życiu nieprzewidywalność, jednocześnie bojąc się jej. Ci, którzy mnie znają, wiedzą jak bardzo lubię się bać. Tego uczucia nie da się zastąpić niczym innym, nie da się do niczego porównać. Wrażenie, że stoisz nad przepaścią, że wystarczy jeden malutki krok, żeby wszystko zmienić, żeby nic nie było takie jak przedtem, upaja i potrafi dać kopa lepszego niż amfa ciągnięta przez studolarowy banknot.

Niewiadome zwykle idzie w parze z niefrasobliwością i brakiem odpowiedzialności, tworząc stan specyficznej wolności, takiej nie do okiełznania. Brak odpowiedzialności niekoniecznie musi oznaczać robienie głupot, ja to widzę raczej jako brak zobowiązań.

Stan, kiedy wiesz, że w każdej chwili możesz wstać i wyjść, pojechać przed siebie nie oglądając się do tylu. Zacząć wszystko jeszcze raz, od nowa. Stan, kiedy wiesz, że cały świat stoi przed tobą otworem, wystarczy wyciągnąć rękę i wziąć to na co masz ochotę.

Świadomość, że jeśli dziś zachcesz przeprowadzić się do Argentyny, czy jakiekolwiek inne miejsce na ziemi, to nic nie stoi na przeszkodzie.

Przewidywalność to synonim stabilizacji, coś pewnego i oczywistego. Od dzieciństwa uczono mnie, że tylko jedno jest w życiu absolutnie pewne – śmierć. Cala reszta to przypadki na które mniej lub bardziej możemy mieć wpływ.

Niedawno dodałam do tego szczęście, bo to także coś, na co mamy wpływ, coś co drzemie w nas zawsze. Ktoś mądry powiedział mi kiedyś: „nie pozwól, aby twoje szczęście zależało od przypadku”, staram się więc nie uprawiać biernej turystyki przez życie, a kierować nim w wybranym przeze mnie kierunku.

Świadomość, że możesz wszystko, dodaje skrzydeł.