Piekło

Przeszukując internet w poszukiwaniu artystycznych wariacji w temacie ognia piekielnego, natknęłam się na poniższy:

demon-bondage 

Autorką dzieła jest Suzanne Ballivet i tak wyobraża sobie męki piekielne dla grzeszników seksualnych 😉

Nie mogę pozbyć się myśli, że dla masochisty piekło musi być prawdziwym rajem…

 

Inne tej samej autorki: 

s balllivet

s balllivet1

s balllivet2

wiecej TU

Zaszufladkowano do kategorii art

Wielki Łowczy

Otwieram z buta drzwi od kibla, będąc niemal pewny, że ją tam znajdę. Nie pomyliłem się. Grzeczna dziewczynka, posłuszna suka. Patrzę na nią, kiedy ani odrobinę nie speszona moją obecnością wgryza się w usta dziewczyny, którą dociska ciałem do ściany. Ofiara, widząc intruza w drzwiach próbuje coś powiedzieć, ale jej nieporadne protesty zostają błyskawicznie zduszone przez moją sukę. Chce się wyrywać, ale moja dziewczynka nie ma w zwyczaju wypuszczać tego, co raz złapie.

Oglądam się za siebie, w kierunku skąd przyszedłem, chcąc mieć pewność, że rozgrywająca się akcja nie umknie uwadze gości. Co bardziej zaciekawieni podchodzą bliżej, nawet jak na to miejsce, dwie suki dające taki spektakl nie są czymś zwyczajnym.

Tak, spektakl to właściwe słowo. Moja suka wie dokładnie jak doprowadzić widownię do wrzenia, nie pozwalając ani przez moment nudzić się swojej zdobyczy. Wie, co stojący najbliżej wejścia napaleni faceci chcą zobaczyć, umie też wywołać trudny do przeoczenia rumieniec wśród damskiej widowni.

Dla niej to dopiero rozgrzewka, ćwiczenie by nie wyjść z wprawy, coś na zaostrzenie apetytu. Na danie główne czas przyjdzie później. Po północy zacznie rozglądać się za kolejną ofiarą. Kimś, kogo zabierzemy ze sobą, kto przekroczy progi naszego królestwa. Puki co, niech się bawi, niech pieprzy upolowaną pannę, wsuwając w nią rękę aż po ozdobiony bransoletką nadgarstek.

Kiedy stwierdzam, że wystarczy, ona reaguje natychmiast. Porzuca rozpaloną cipkę chwilowej kochanki, na pożegnanie dając do oblizania błyszczące od soków palce. Przyciągam ją za kółko przy obroży, nie muszę mówić ani słowa. Opada na kolana i spełnia swoja powinność, twardy członek raz po raz znika w jej ustach. Jestem świadomy tego, jak bardzo jest podniecona, ale z sadystyczną przyjemnością odmawiam jej zaspokojenia. Jeszcze nie, jeszcze długo nie. Podczas gdy suka pracuje ustami, spoglądam na jej niedawną, pozostawioną samą sobie kochankę. Dziewczyna porzucona na krawędzi spełnienia pieści się sama, a kiedy w końcu wyszarpuje spod palców upragniony orgazm, ciepłą sperma zalewam gardło mojej suki.  

Ruszaj na łowy, śmiało, pokaż co umiesz…  I cala historia zaczyna się od nowa.


Zaszufladkowano do kategorii sex

Suka

Mam niekłamaną przyjemność zapowiedzieć premierę napisanej przeze mnie książki. Wydane nakładem Wydawnictwa Replika dzieło liczy 160 stron, plus dodatek ze zdjęciami, których część nigdy wcześniej nie była prezentowana, ani na mojej stronie, ani gdziekolwiek indziej.

 
Oto jak zapowiada Sukę wydawca:

  Już na początku września w księgarniach ukaże się książka, jakiej jeszcze w Polsce nie było.Pisząca pod pseudonimem Goodgirl, autorka prezentuje polskim czytelnikom szczere wyznania dotyczące zachowań i relacji z kręgu BDSM oraz zapisuje swoje doświadczenia.

„Suka” to także szczery obraz współczesnego społeczeństwa polskiego. Drastyczne sceny sado-maso ze „Slajdów z namiętnika” stają się przewrotną przeciwwagą dla krytyki rzeczywistości. Autorka w swych opowieściach rozprawia się z zaściankowym i sfrustrowanym społeczeństwem, konserwatywnymi elitami politycznymi oraz próbującym za wszelką cenę utrzymać obłudne status quo Kościołem.

 

Suka_3D

Zaszufladkowano do kategorii BDSM

Phoolan Devi

Polacy mają Janosika, hindusi Poolan Devi – Królową Bandytów. Ta kobieta miała tupet, odwagę i determinację jakiej pozazdrościłby jej niejeden facet. Wzbudzała skrajne uczucia, szczególnie w tradycyjnym społeczeństwie kastowym. Należąc do Mallah, już z samej przynależności do niskiej kasty powinna osunąć się w cień, a będąc kobietą nie powinna w ogóle zabierać głosu, nawet w sprawach dotyczących jej samej. Poolan Devi się to nie podobało, ani myślała żyć zgodnie z hinduską tradycją. Była kobietą, która miała odwagę wziąć los we własne ręce, coś całkowicie niespotykanego w tamtejszej kulturze. Dzięki temu stała się bohaterką.

Jej historia zaczęła się raczej niefortunnie – urodziła się w małej wiosce nad rzeką Yamuna, skazana na biedę i ubóstwo jeszcze przed narodzeniem – należała do jednej z najniższych kast. Od najmłodszych lat wykorzystywana do najróżniejszych prac, normalny los każdego dziecka Mallah. Pracowała dla członków wyższych kast, jako wynagrodzenie otrzymując odrobinę jedzenia, choć i to nie zawsze. Jako jedną z pięciu sióstr nikt się nią nie przejmował – przecież była tylko kobietą.

Zastanawiające jest, w kontekście otoczenia w jakim wzrastała i traktowania, skąd wzięła się jej duma, przekonanie, że pomimo bycia kobietą zasługuje na coś lepszego niż gwałt, bicie i służenie innym. Może to przejaw naiwności, brak wyobraźni jakie mogą być konsekwencje buntu, a może właśnie niezłomna wiara w to, że można być kowalem swego losu dały jej ogromną siłę, by stawić czoło kastowemu społeczeństwu rządzonemu przez garstkę bogaczy. Na pewno termin „feminizm” był jej zupełnie obcy, wszak była niepiśmienna i nigdy nie chodziła do szkoły. Wydana za mąż w wieku jedenastu lat, oddana w zamian za krowę jak głoszą niektóre opowieści, została odesłana przez męża do rodzinnej wioski kilka lat później. Uznana przez społeczność za „napoczętą” i nieczystą, mówiła później, że właśnie wtedy dotarło do niej z całą wyrazistością jak skonstruowany jest świat wokół. Zrozumiała, że są lepsi i gorsi, że uprzywilejowani mają się za bogów i czują się właścicielami ludności należącej do niższych warstw społecznych. Mówiła, że nie uważała się za rebeliantkę, ona jedynie postępowała tak jak jej dyktował rozum i poczucie sprawiedliwości. Zwykle jedno pociągało za sobą drugie, łamanie praw tradycji skierowało na nią gniew wioskowej starszyzny. Pewnego dnia syn rządzącego wioską zebrał grupę mężczyzn i udał się do domu rodziców Phoolan Devi, gdzie na ich oczach ją zgwałcono. Phoolan, zgodnie z panującą tradycją powinna znieść hańbę w milczeniu i nikomu nie mówić o tym, co zaszło. Tyle, że w tamtej chwili jej metamorfoza dobiegała końca, coraz mniej w niej było biednej, zastraszonej dziewczyny.

Jako karę za upublicznienie przez Phoolan gwałtu, starszyzna wioski skazała ja na małżeństwo z parobkiem służącym… jej gwałcicielowi. Nie mając wiele do stracenia, uciekła.

Wobec takiego obrotu sprawy, starszyzna udała się złożyć skargę na policje, gdzie uznano Phoolan za winną zniewagi oraz kilku innych przestępstw. Została aresztowana, dostarczona na posterunek policji… i po raz kolejny grupowo zgwałcona. Była tylko kobietą, jak śmiała przeciwstawić się woli mężczyzny? Jako, że nie znaleziono wystarczających dowodów, by ją posłać do wiezienia, została puszczona wolno.

Po przybyciu do wioski traktowana ją gorzej niż zwierzę, dla wieśniaków była pariasem, niegodnym by czerpać wodę z tej samej studni. Uważano, że jeśli napije się z niej, woda stanie się trująca. To wszystko działo się w latach 80 ubiegłego wieku, nie w zamierzchłej przeszłości.

W swojej autobiografii Phoolan nie tłumaczy się, ani nie usprawiedliwia. Po prostu pewnego dnia przestała czuć się ofiarą, i jej życie diametralnie się zmieniło.

Odrzuciła wszelkie ograniczenia – „to oni stworzyli Królową Bandytów” – tak tłumaczyła kiedy już zasiadała w parlamencie. Tak, to nie pomyłka, ta niepiśmienna, urodzona by służyć innym i żyć w ubóstwie dziewczyna zasiadła w Xi Lok Sabha – Indyjskim Parlamencie.  Ale zanim to nastąpiło, przewodziła przez lata grupie zbrojnej złożonej z samych mężczyzn, napadając na bogatych przedstawicieli wysokich kast i porywając ich dla okupu. Nie zatrzymywała profitów, oprócz tego co niezbędne do przeżycia, resztę oddając najbiedniejszym. Tym zaskarbiła ich miłość i zyskała respekt. Z jednej strony dobra bogini (tak ja nazywali), z drugiej anioł zemsty. Bez cienia litości wymierzyła sprawiedliwość swoim oprawcom. Do dziś masakra w Behmai jakiej była sprawczynią w dzień św. Walentego jest największą w historii współczesnych Indii. Właśnie wtedy nadano naszej bohaterce miano Królowej Bandytów, zaś minister zarządzający prowincją Uttar Pradesh gdzie znajduje się wioska Behmai, podał się do dymisji. Od tej pory Phoolan zaczęła być utożsamiana z reinkarnacją bogini Durga, zaś w sprzedaży pojawiły się lalki zrobione na jej podobieństwo.

Policji nie udało się ując ani jednego ze sprawców masakry w Behmai, a dwa lata po tragedii rząd Indiry Ghandi zaapelował do Phoolan Devi, by podała warunki na jakich gotowa jest się poddać.

Spędziła w więzieniu 11 lat, będąc sądzona za 57 rożnych wykroczeń. Po wyjściu na wolność założyła grupę, której zadaniem była nauka ludności z najniższych kast samoobrony. Wywodząc się stamtąd wiedziała, że owa umiejętność bardzo się przydaje.

W 1996 roku została wybrana do parlamentu, gdzie zasiadała aż do dnia śmierci. Według niektórych źródeł w 1998 została nominowana do pokojowej nagrody Nobla.

Zginęła 25 czerwca w zamachu, zastrzelona pod drzwiami swojego domu w New Delhi. Do końca walczyła o prawa tych najsłabszych, o dostęp do wody pitnej, edukację kobiet, upiekę zdrowotną. O wszystko to, co nam, wychowanym w pro zachodnim społeczeństwie wydaje się oczywiste i na wyciągniecie ręki.

Tak sobie myślę, że obecność kogoś podobnego do Phoolan Devi na polskiej scenie politycznej, wyszłaby nam zdecydowanie bardziej na zdrowie niż wszystkie Rokity, Leppery i Macierewicze razem wzięte. Jest wiele ważniejszych spraw niż przepychanki pod krzyżem czy ‚zbrodnia’ dokonana 10 kwietnia…

phoolan.devi

Fire Island

Przyleciała prosto z Ognistej Wyspy, zawdzięczającej swą nazwę wulkanowi Yasur, z najaktywniejszych na świecie. Mała paczuszka ze startym na proszek korzeniem pewnej rośliny – piper methysticum (kava kava). Piper to po łacinie papryka, a methysticum to po grecku psychoaktywna. Na wyspach Pacyfiku roślina ta jest znana od wieków, zajmuje trwałe miejsce w kulturze i stylu życia. Mówi się, że tamtejsza ludność umknęła zgubnemu wpływowi alkoholu właśnie dzięki tej magicznej roślinie. Nie uzależnia, dając efekt znacznie milszy niż typowe ‚wstawienie’, charakterystyczne dla napojów z procentami. Nie na darmo wśród ludów Polinezji kavę spożywają szamani przed obrzędami. 

Po wypiciu napoju z kava kava pierwsze co czujesz, to znieczulony język i usta. Po kilku chwilach dołącza do tego żołądek. Znieczulenie jest bardzo podobne do tego u dentysty. Brak czucia mija po kilku minutach, w zamian zaczynamy się czuć z każdą chwila przyjemniej. Euforia i stan błogiego relaksu narasta do 15 minut po wypiciu napoju. Później zatrzymuje się i utrzymuje na stałym poziomie przez około 2,5 godziny. Do euforii dochodzi zwiększona wrażliwość na bodźce, światło i dźwięk. Ten ostatni słychać bardzo ‚przestrzennie’. Do tego dochodzi także swoiste mrowienie w okolicach intymnych. Bardzo przyjemne mrowienie, muszę przyznać. Seks? O tak, jak najbardziej. Wyostrzone maksymalnie zmysły podarują nam orgazm, który eksploduje w podbrzuszu jak fajerwerki. Daję słowo, sprawdziłam. Paczuszka z Fire Island potrafi zamienić sypialnię w prawdziwie ognistą wyspę.

Co z legalnością tej rośliny? Zwykle bywa tak, że to co dobre nie jest legalne. Dzięki bogom, nie w tym przypadku. W Stanach Zjednoczonych kava kava jest normalnie dopuszczona do obrotu. Nikt nie robi tajemnicy z faktu, że jest to roślina psychoaktywna, natomiast zdarza się, że lekarze zalecają ją w przypadku nerwicy, niektórych fobii, bezsenności, depresji oraz przeciwbólowo. Relaksuje nie zaburzając jasności myślenia i to właśnie jest genialne. Odwrotnie do innych środków psychopaktywnych, nie otępia.

W Polsce piper methysticum zostało wpisane na listę substancji nielegalnych w listopadzie ubiegłego roku. Po za Polską, w większości krajów Europy jest legalna. Co pozostaje rodakom chcącym zakosztować magicznego działania kava kava? Zakupy przez internet – sprzedawcy z Vanatu, Fiji, Panui Nowej Gwinei czy Hawajów bez oporów wysyłają także do Polski.

Wypoczywam więc, popijam kava z Fire Island i myślę, jak zatrzymać lato. Wokół góry, jeziora, za domem mieszka piesek preriowy, raz zaglądnęła niedźwiedzica baribala z dwoma małymi. A, byłabym zapomniała – są jeszcze piękne jaskinie. 

 

1 283

Zaszufladkowano do kategorii BDSM

Natura czy stereotyp?

Wiesz, spotykałem się kiedyś z fajną dziewczyną, była starsza ode mnie i w końcu się przez to rozstaliśmy – opowiada Michał. Miałem wtedy 27 lat, ona 31. Dopiero po roku znajomości przyznała się, że naprawdę ma nie 31, a 37! Dziesięć lat starsza ode mnie! Wyobrażasz to sobie?! – zwrócił się z retorycznym pytaniem do mnie.

Pewnie, że sobie wyobrażam – pomyślałam, nie mówiąc ani słowa.

Ja bylem młodym chłopakiem, ona starą torbą. No jak mógłbym się związać z kobietą starszą o 10 lat? Wiesz, że z facetami jest jak z winem, za to kobiety są jak mleko. Jedno dojrzewa z czasem, drugie ma krótki termin przydatności do spożycia – podsumował.

Ugryzłam się w język przekonując samą siebie, że nie mnie oceniać poglądy tego młodzieńca.

Nie mogłam przejść do porządku dziennego nad tym co usłyszałam. Dlaczego mnie to tak drażni? – zastanawiałam się.

Właśnie, dlaczego? Takie podejście pokazuje z całą wyrazistością, że podwójne standardy mają się w naszych umysłach dobrze, wręcz doskonale. Facet z młodszą partnerką wzbudza uznanie bądź zazdrość, ale nawet ta zazdrość ma pozytywny wydźwięk – że taki jurny, obrotny, widać ma kondycję, etc. Jednym słowem – młoda laska przy boku faceta mogącego być jej ojcem to niemal jak awans społeczny i medal za męskość.

W druga stronę, kiedy on jest młodszy od niej, już nie reagujemy tak entuzjastycznie. Taka konfiguracja wzbudza zdecydowanie więcej krytycznych ocen i uwag. Bardzo często z ust samych kobiet.

Co nami kieruje? Zwyczajna zazdrość, stereotyp przyznający prawo do bujniejszego życia erotycznego samcowi, czy może natura? Czy pod przykrywką stereotypu nie ukrywa się przemyślany plan natury? Nikomu tłumaczyć nie trzeba, że starszy mężczyzna z młodą partnerką może bez przeszkód przekazywać swoją pulę genów. Dopóki jest w jako takiej kondycji, nic nie stoi na przeszkodzie by płodził potomstwo. Jego plemniki są może mniej żywotne niż dwudziestolatka, ale nadal są… Dodatkowo, ten starszy partner przeważnie ma stabilną sytuację materialną, co za tym idzie zapewni określony standard życia potomstwu.

W druga stronę nie jest niestety tak fajnie. Czas versus biologia działa na niekorzyść kobiet i jest to fakt niezaprzeczalny. Pomimo tego, że w dobie medycyny cudotwórczej zdarzają się nawet sześćdziesięciolatki zostające mamami, nie wzbudza to powszechnego entuzjazmu. W dzisiejszym świecie pani po menopauzie może zostać matką, jeśli tylko ma fundusze na opłacenie lekarza bez zasad.

W przypadku związków z większą różnicą wieku warto brać pod rozwagę, że czas jest nieubłagany, niezależnie od płci. Ważne, aby zdawać sobie sprawę z ograniczeń, jakie owa różnica wieku nakłada. On mający młodszą o 20 -30 lat partnerkę, w wieku 70 lat może mieć problem z dotrzymaniem jej kroku. Ona, starsza o 15 lat może się pewnego dnia zdziwić, gdy wybranek powie jej, że dojrzał i pragnie rodziny i martwi go, że ona jest za stara na to by zostać matką.

Jeśli obie strony wchodzą w taki okład na jasno określonych zasadach, zdając sobie sprawę z ograniczeń, a łączy ich szczera chęć bycia razem – nie odbierajmy im do tego prawa, powołując się na prawa natury czy kierując klasycznymi stereotypami.