Za oknem znowu biało. I ponownie spora cześć mieszkańców uroczej nowojorskiej metropolii siedzi w ciepłych domach, bo mają wolne z powodu śniegu. Znaczy się, siedzą w ciepłych, jeśli mieszkają w wynajmowanym, we własnych siedzą w zimnych… Sorry, odbiegam od tematu, a któż mi w Polsce uwierzy, że w NY marzną, bo ich nie stać ogrzać chałupę kupioną na kredyt. Zawsze powtarzam, że tylko otwieram rano drzwi i grabię te dolary z chodnika przed domem. Praca? Jaka praca?! Przecież tu zielone leżą na ulicy! A wiecie, że za takie wczasy w domu, z powodu dużego śniegu, nikt nie płaci? Jak się tak posiedzi tydzień – jak cześć szczęśliwców ostatnio – to jest się w plecy całą tygodniówkę. To jest życie, prawda? 😉
Skoro już siedzę w domu, to mam więcej czasu na seks. Miałam napisać, że na obowiązki domowe też, ale nie będę wam bzdur opowiadać. Seks, oto co tygrysy lubią najbardziej. Równie mocno interesuje mnie praktyka, co teoria, więc zgłębiam wiedzę w przedmiocie moich studiów. A jest gdzie, moi mili, zaprawdę jest gdzie.
Dawno, dawno temu… nie, wcale nie za górami i lasami, tylko w południowej części kraju zwanego Polska, żyła sobie dziewczynka. Dziewczynka owa miała ciągoty w stronę BDSM, tyle, że wtedy jeszcze nie wiedziała, że to, co ją kręci, ma nazwę. Stawiała pierwsze kroki na stronach dla dorosłych na biurowym komputerze. I tak, z linków do linków, a z tych do jeszcze innych linków… trafiła na szkołę BDSM. W tym miejscu należy dodać, że gdy dziewczynka odchodziła z pracy, pewien miły młodzieniec (w dalszej części zwany Właścicielem) poświęcił niemało czasu na zatarcie śladów aktywności seksualnej swej wybranki, czytaj: czyścił sprzęt z całej BDSM’owej pornografii, zgromadzonej przez goodgirl na służbowym komputerze. A ile ciekawych rzeczy przy okazji się o niej dowiedział!
Tym oto sposobem dotarliśmy do zbożnej instytucji, o nazwie Szkoła BDSM im. Arystypa z Cyreny. To było to. Wreszcie spora cześć wiedzy zgromadzona w jednym miejscu. Czytałam, czytałam, i czytałam. Później zaczęłam rozmawiać na czacie, pełna obaw zaczepiłam jednego z Nauczycieli, który poświęcił mi czas i cierpliwie odpowiadał na moje, pewnie nieraz super naiwne, pytania. A miałam ich sporo. Poczułam się, jakby nagle w ciemnym pokoju ktoś zaświecił światło. Zaczęłam lepiej rozumieć samą siebie i własne pragnienia.
Dalszy ciąg historii znacie – goodgirl wyjechała do USA i zachłysnęła się ogromem możliwości w temacie eksplorowania seksualności. Nareszcie nie czułam się inna czy dziwna, bo takich jak ja było mnóstwo. Bary, knajpy, kluby, prywatne przybytki znane tylko wtajemniczonym. Fora, czaty, portale społecznościowe, gromadzące takich samych perwertow jak ja. Przyznaję, odrobinę dziwnie się czułam widząc, ile takich ludzi mam za „sąsiadów”, ilu mieszka w okolicy. Jakbym nagle znalazła na innej planecie.
Z natury ostrożna, poczuła się przez chwilę jak suka, co urwała się z łańcucha. Młoda, głupia, nieodpowiedzialna suka. Co nie zmienia faktu, ze było fajnie (ciii, nie mówcie Właścicielowi). Dzięki moim niechlubnych występkom, nasz związek mógł wejść na inny poziom. Przerobiliśmy kilka tematów, przegadaliśmy setki godzin, nakreśliliśmy na nowo zasady rządzące naszym układem. Spokojniejsza, udałam się ponownie w teren zgłębiać wiedze. Uwielbiam się uczyć, poznawać nowe zagadnienia. Jako dziecko przynosiłam świadectwa z czerwonym paskiem, jako dorosła kobieta studiuję zagadnienia związane z seksualnością, ze szczególnym naciskiem na BDSM. I chyba to jest jedyne, co mi się podoba w kraju, w którym żyję. Możliwość zgłębiania owej wiedzy, ogrom przeróżnych organizacji, miejsc, grup i przybytków, które niosą wiedzę. Przysięgam, nigdy z takim zainteresowaniem nie uczęszczałam na jakiekolwiek wykłady, jak właśnie na te. Wykłady z teorii BDSM połączone z praktyką. Tematyka omawiana przez nauczycieli jest bardzo różna, dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie. Przykładowe tematy zajęć? Bardzo proszę:
– zabawy z nożem (nife play)
– elektrostymulacja (z zastosowaniem różnych technik i przyrządów)
– techniki przesłuchań (za który to tekst niektórzy z was odsądzili mnie od czci i wiary)
– BDSM 24/7 i struktura takich związków
– utrzymanie właściwej dynamiki związku (w zależności od ilości osób w nim uczestniczących)
– metody i techniki chłosty (połączone z demonstracja, oczywiście)
– duchowość, religia i perwersje
– zajęcia praktyczne z bondage
– bondage dekoracyjne
Tematu wykładów i dyskusji można długo wymieniać. Jeśli czegoś nie ma w programie, wystarczy zasugerować. Prowadzone są one przez osoby znane na BDSM’owej scenie, niektórzy z nauczycieli zajmują się tym zagadnieniem od… 30 lat! Fantastyczne jest, że mają ochotę i czują potrzebę dzielenia się wiedzą. Opłata za wykład jest wręcz śmieszna, zrzeszeni (tak, tak, mamy też związkowców i legitymacje) płacą 4 dolary, zaś nigdzie nie zapisani 8 dolarów.
Da się? Pewnie, że się da! Dlaczego nie w Polsce? Ha, na to pytanie odpowiedzcie sami.