Powrót do Edenu

Pozornie nic się nie zmieniło: za oknem dalej szaro, pada deszcz, jest zimno. W metrze ścisk, w pracy ten sam podnoszący ciśnienie Pryncypał. Okoliczności będące świetnym nawozem dla depresji, której oddech zawsze czuję na plecach. Ale… nagle jestem na to wszystko odporna. Przejściowy, jakże przyjemny endorfinowy haj. Problemy skurczyły się do rozmiarów mikroskopijnych, na horyzoncie zarysowują się nieśmiałe kontury raju, mózg rozgrzewają do czerwoności wizje bezeceństw, które tam czekają.  A, że ostatnio miałam zaszczyt pobierać nauki u pewnej światłej Japonki, nie mogę się doczekać, by zaprezentować nabyte umiejętności Właścicielowi. Wierzcie mi, jest co.

Nawet bardzo nie przeraża wizja wylotu o 7.30 rano, gdzie normalnie byłby to środek nocy. Czego się nie robi w imię miłości…

 

 

Zaszufladkowano do kategorii psyche

Nietoperz

Śnił mi się nietoperz. Ogromny, bezwłosy, wielkości wilka. Usiadł na jakiejś padlinie i przyglądał mi się uważnie. Nieczęsto mam przyjemność śnic tak wyraźnie. Ten był krystalicznie czysty.

Ale ja nie wierzę w sny.

Zaszufladkowano do kategorii psyche

Rok przestępny

Wszystko ma swoje plusy i minusy. I tak, jak nienawidzę być uziemiona w łóżku z chorobą, tak uwielbiam fakt, że mogę wykorzystać ten czas na nadrobienie filmowych zaległości. Wczoraj dogodziłam sobie meksykańskim filmem „Rok przestępny”. Zachwycone byłyśmy obie – ja i moja łechtaczka – niech biedulka też ma coś od życia, celibat wybitnie jej nie służy.

Wracając do tematu… Produkcja świeża, premiera miała miejsce w maju ubiegłego roku, i brawa należą się dla kanału Ale Kino za odwagę w promowaniu innego kina.

Rok przestępny to film, który kręcąc się wokół seksu, tak naprawdę nie jest o seksie, a na pewno nie tylko. To tak, jakby wszelkie sadomasochistyczne aktywności sprowadzić jedynie do sfery cielesnej. Bez emocji, odpowiedniej gry na nich, nie ma nic. Nic wartościowego, nic do czego chciałoby się wracać, nic uzależniającego.
Bohaterką opowieści jest Laura, dziennikarka, która dzieli życie na dwa odrębne światy, oprócz tego nie ma nic więcej. Bez sadystycznego seksu, bez destrukcyjnych emocji, kiedy kończy pisać i zamyka laptopa, zostaje przy niej tylko pustka. Beznadzieja bezcelowej egzystencji.
Wychodzi wieczorami do barów, przyprowadzając do domu poznanych tam mężczyzn, na szybki seks bez zobowiązań. Wtedy, przez krótką chwilę czuje, że w jej żyłach krąży krew. Myślę, że tylko wtedy. Któregoś razu trafia na mężczyznę odrobinę innego od poprzednich. Takiego, który nie boi się jej upodlić, uderzyć, zdegradować. Ze zdziwieniem odkrywa, że właśnie to podnieca ją bardziej niż wszystko inne. Jest prawie pewne, że mogliby bawić się tak razem długo i szczęśliwie, gdyby nie to, że Laurę bardziej niż wszystko inne, pociąga samodestrukcja. Jej siłą napędową jest chęć samozniszczenia, tak silna, że przeraża nawet wytrawnego sadystę.

Film skłania do myślenia, zostaje w pamięci, tym bardziej, że na ekranie nic nie zostaje pozostawione dla wyobraźni, wszystko mamy podane na tacy, w zbliżeniu.

Po jego projekcji zastanawia mnie jedno: ile z nas, masochistek, zatraca się w dążeniu do cierpienia, w poszukiwaniu wyzwalającego bólu? Czy nie jest to wynikiem braku miłości własnej? Jak może nas ktokolwiek pokochać, skoro same siebie nie kochamy… To niemożliwe, niezależnie od tego, ile bólu złożymy na ołtarzu w ofierze.

Powyżej: kadr z filmu Ano-bisiesto (Rok przestępny)

Samo zło

I know what they don’t wanna tell you
Just hope you’re heaven sent and you hell proof
I’ll walk up in the world and cut the lights off
And confidence is the stain they can’t wipe off
My word is my pride
But wisdom is bleak, that’s a word from the wise
Served to survive, murdered and bribed
And when it got too heavy, I put my burdens aside *

Ty jesteś samo zło – usłyszałam od nowej koleżanki taki oto komplement. Dopuściłam blisko, uchyliłam rąbka tajemnicy, pokazałam prawdę. Tylko na chwilę, wystarczyło. Niektórzy ludzie mają w sobie coś, co sprawia, że wyłazi ze mnie to, co zawsze jest ukryte. Taką mnie, znają bardzo nieliczni. Ona ma właśnie to coś. Wiedziałam, że się nie wystraszy. Wiedziałam? Powiedzmy, że intuicja mnie nie zawiodła.

Ci, którzy podeszli blisko bestii, zawsze wyrażają zdziwienie. Jak to tak? – dziwią się. Przecież mówiłam, że jestem wilkiem w owczej skórze.

Niektórzy potrafią obudzić we mnie to, co śpi snem twardym. Ludzie zwykle popełniają błąd, ślepo wierząc w to, czego ich uczono. Zło jest zawsze złem, dobro jest tylko dobrem. Życie nauczyło mnie, ze nic nie jest tylko czarne, bądź białe. Biel potrafi przerodzić się w wiele odcieni szarości, by znów stać się niewinnością. Tak samo czerń. Nigdy nie jest nieprzenikniona. Choć może to mnie nie było dane spotkać tej nieprzeniknionej? Raz byłam bardzo blisko. Tak blisko, że długo nosiłam bliznę po nożu na ramieniu.
Niezależnie, czy nam się podoba, czy nie, świat nie jest czarno-bialy, byłoby nudno i przewidywalnie. Pojedynczy dobry uczynek nie definiuje, nie jest dowodem na nic.

Złego diabli nie biorą… powtarzam w myślach, leżąc w łóżku chora. Za dużo wszystkiego, jechałam na debecie, organizm się upomniał, zażądał spłaty długu. Natychmiastowej. Romantycznie byłoby powiedzieć, że rozchorowałam się z tęsknoty… ale trzymajmy się faktów.
I nawet znienawidzony pryncypał zadzwonił, akurat mając przebłysk człowieczeństwa, z pytaniem jak się czuję i czy nie potrzebuję pieniędzy. Co wcale nie czyni go automatycznie dobrym człowiekiem…

*cytat z Drop the World by Lil Wayne

Constant

Staram się nie obrastać w przedmioty, posiadać jak najmniej. Tak, by w każdej chwili moc wstać, i wyjść. Tak, by w razie konieczności, sprawnie zmienić miejsce pobytu. To upraszcza życie. Ograniczenia zredukowane do minimum. Może trochę ze strachu?

Jest i druga strona medalu. To brak poczucia bezpieczeństwa, jakie daje zakorzenienie. Potrzeba posiadania elementu stałego, by zachować równowagę, by nie zgubić drogi. Constant. 

Nagle tego zabrakło. Jego zabrakło. Wprawdzie tylko chwilowo, bo czym wobec wieczności jest parę miesięcy, ale ta nieobecność jest nadzwyczaj dotkliwa. Odkryłam, że tęsknota potrafi fizycznie boleć.

Zasypiam z nim pod powiekami. Śnię o tym, co zrobimy, kiedy się spotkamy. I wiem, że będzie bardzo ciepło, tak jak lubię.

Zaszufladkowano do kategorii psyche

Pies ogrodnika

Chris jest windowym w budynku na Manhattanie. Praca stała, dobra, pewna – coś niemożliwego do osiągnięcia na Dominikanie, skąd przyjechał. Obsługując windę może bez przeszkód wysłać co miesiąc żonie przyzwoitą sumę na utrzymanie jej i trójki ich dzieci.

Niespodziewanie, pewnego dnia przepadł. Zniknął jak kamfora, nikt nie miał pojęcia co się z nim stało. Nie było go trzy dni. Czwartego, skruszony, wymizerowany, wrócił. Poszedł prosto do przełożonego i zaczął go zaklinać, by dal mu szanse, że takie znikniecie się nigdy więcej nie powtórzy. „Przynajmniej wyjaśnij, co się stało, Chris. Wyglądasz okropnie… ” – rzucił szef.

Mężczyzna zwinął się, jakby otrzymał silny cios. Nabrał powietrza, zebrał się w sobie i wydusił: „Dowiedziałem się, że moja żona ma kochanka!”.

„Przecież ty jej nie widziałeś od dziesięciu lat, więc w czym problem?! A ty co, sam święty jesteś?”

„Ja to co innego” – wyjaśnił Chris oburzony, jak można tego nie rozumieć. „Ona jest matką moich dzieci!” – wykrzyknął.

Zabawne jest, że ludzie, niezależnie od miejsca pochodzenia, w pewnych kwestiach myślą identycznie. Mieszkający w USA Polacy również uparcie kultywują opisaną powyżej tradycję podwójnych standardów moralności. Efekty bywają nadzwyczaj komiczne.