Co w trawie piszczy

Co robi pracownica biurowa w przerwie na lunch? Robi zakupy w sex shopie.

To tak na marginesie, można wykorzystać jako podpowiedź skąd czerpać inspiracje. Ale wcale nie musi to od razu być sklep z zabawkami dla dorosłych, miejsca z produktami gospodarstwa domowego bądź przyborami dla majsterkowiczów bywają nieraz o niebo lepsze! Możliwości są nieograniczone… albo raczej ich granice leżą tam, gdzie kończy się wyobraźnia.

Z czym wyszłam?

Fetish Fantasy Ltd Bondage Tape Fetish Fantasy Series 35 Foot Japanese Silk Rope

Szykuje się fajna sesja… zdjęciowa.

Z perspektywy podłogi

Najbardziej podniecało ją, kiedy używał jej wyłącznie dla własnej przyjemności. Trzymając mocno za włosy, masturbował się jej ustami. Albo sadzał na sobie, unieruchomiwszy jej wcześniej ręce za plecami, kazał doprowadzić się do orgazmu. Miał pewność, że następnego dnia będzie go wspominała przy każdym kroku. Obserwował z zadowoleniem to jęczące stworzenie, wijące się w ekstazie na jego członku.

Kiedy myślał o dominacji, właśnie to  stawało mu przed oczami. Nigdy nie pociągało go teoretyzowanie, szukanie drugiego dna, czy jakiekolwiek dorabianie filozofii do tego, co z nią robił, czy jak jej używał.

Lubił uderzyć plecionymi rzemieniami tak, że ich końcówki trafiały dokładnie między rozsunięte uda.

Przeglądał się jak walczyła ze sobą, kiedy poddawała się fali bólu. Czekała, aż przepłynie przez ciało, by rozsunąć uda jeszcze szerzej, i w niemej prośbie wystawić na ciąg dalszy.

Był całkowitym przeciwieństwem gentlemana, który chroni i ratuje. Ale przecież kobiety doskonale potrafią o siebie zadbać…

 

Chętna suka

Mając pod ręką chętne ciało, można je dręczyć w nieskończoność. Odkrywać coraz to inne sposoby na sprawienie rozkoszy i zadanie bólu… Jedynym ograniczeniem jest brak wyobraźni.

To dla tych, którzy nie potrafią pojąć, co Właściciel robi ze mną od 12 lat. Przecież dupa szybko się nudzi. Nawet dobra dupa w końcu się znudzi. Nie potrafię wyjaśnić fenomenu wedle którego, on jeszcze nie rzucił mnie w diabły… ale przypuszczam, że nie bez związku jest fakt, iż moja (dupa) wie, że nie zawsze musi jej być przyjemnie 😉

Zdaje sobie sprawę, że dziś modne są związki, o krótkim terminie przydatności do spożycia. W ramach usprawiedliwienia powiem tylko, że zawsze lubiłam iść pod prąd.

A skoro już przy dupach jesteśmy, to ostatnio odkryłam gotowe, jednorazowe enemy z olejem mineralnym. Fantastyczny wynalazek, kosztuje grosze, a zdecydowanie zwiększa komfort seksu analnego. Na fali wyznań pochwale się również, że dopiero niedawno odkryliśmy, o ile zastosowanie hogtie, zwiększa możliwość dręczenia ofiary. Do tej pory byliśmy raczej fanami supełków, i wszystkiego tego, co łączyło się z ich, czasem ocierającym się o rytuał, aplikowaniem.

hog tie

Fetysze, kazirodztwo, zoofilia, czyli „Chuć” Andrzeja Depko i Ewy Wanat

Tutaj znajduje się całość recenzji, poniżej fragment dotyczący mej nieskromnej osoby:

 

… jest masochistką, oprócz tego jest szczęśliwa, spełniona i nie ma żadnych problemów z realizacją swoich upodobań. (Pewnie nie bez znaczenia jest fakt, że od dawna mieszka w Nowym Jorku). Przeszła daleką drogę od zakompleksionej, zahamowanej seksualnie nastolatki, przez tkwiącą w toksycznym, niszczącym związku młodą dziewczynę, do zadowolonej z siebie i z życia kobiety, która w trakcie prowadzonej przez Skype rozmowy woła do męża: „Kochanie podaj torbę spod łóżka, wiesz, którą” i z zadowoleniem demonstruje wyciągnięte z tejże torby kolejne gadżety erotyczne.

Kolekcja prawie równie bogata, co u pana Marcina („mamy na to całą szafę w sypialni”), ale jakże odmienna sytuacja: „Tutaj ludzie mają to swoje >>ja<< bardzo zintegrowane i to mi się bardzo podoba. W ogóle mi się marzy, żeby kiedyś coś takiego chociaż w szczątkowej formie zaczęło się pojawiać w Polsce. Bo to jest fajne. I komfort obcowania z takimi ludźmi jest dużo większy. Kiedy nie muszę udawać, kiedy mogę być sobą i nikogo to nie zdziwi, że pracuję w biurze adwokackim, a tutaj sobie przyszłam wieczorem po pracy, bo lubię dostać lanie. Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić coś takiego w Polsce, takie spotkanie, pogadanka w jakimś klubie, wychodzi przed klubowiczów jakaś pani, bizneswoman, i mówi, że nazywa się tak i tak, jest szefową w takiej i takiej firmie i jest masochistką, i na przykład lubi związana robić facetowi loda”.

Zapytana: „Czy czujesz się szczęśliwa jako masochistka?” Zosia rozpromienia się: „Jak cholera. Naprawdę. Tak, czuję się szczęśliwa, w swoim ciele, w swoim życiu, z tym co robię i jak to realizuję”.

Seks to moja religia

Rozciągnięta, związana, wymasowana, pogryziona, wyszczypana i prosząca o więcej – moja prywatna definicja szczęścia.

Ofiara złożona.

Teraz mogę spokojnie rozpocząć tydzień. 

Szaleństwo

Tęsknota narastała z każdym dniem. Zastanawiała się, czy to w ogóle możliwe, czy można tęsknić za samym sobą? Czuła się jakby osoba zamieszkująca jej ciało, opuściła je, porzuciła by nigdy nie wrócić. Depresja – dobrze wiedziała co jej jest. Wiedziała i nie miała zamiaru nic z tym robić. Czerpała swoistą przyjemność z zapadania się w ciemność, poddawała się pieszczocie lepkich macek szaleństwa. Stan ten miał swoje plusy. Mogła stać obok i obserwować toczące się życie, być widzem, odgrodzona od rzeczywistość szklaną szybą. Była znieczulona, odporna na jakiekolwiek emocje. Obojętność, to uczucie zastąpiło wszystkie inne. Już od jakiegoś czasu była obserwatorem, nie uczestnikiem. W pewnym sensie było jej dobrze. Nie miała zamiaru tego zmieniać.

Widział co się z nią dzieje. Nie musiała nic mówić, wystarczyło, że na nią spojrzał i czytał z niej jak z książki. Wiedział, że potrzebowała TEGO… jak powietrza. Było jej to konieczne do życia. Obserwował ją od kilku tygodni. Z dnia na dzień robiła się coraz bardziej przezroczysta, rozpływała się, stapiała z niebytem. Tylko TO mogło ją wyrwać ze szponów nicości, która dzień za dniem zabierała ją po kawałku. Wiedział, że nie będzie to ani, proste ani łatwe. Czasem łatwiej patrzeć na śmierć niż cokolwiek zrobić. Wystarczy, że źle oceni sytuację, i zamiast przywrócić do życia, wyśle ją w przeciwnym kierunku. To musi zostać wykonane z chirurgiczną precyzją, jak zastrzyk adrenaliny prosto w serce… – powtarzał w myślach. Innego ratunku nie było… 

Spadł na nią jak jastrząb na ofiarę – szybko i znienacka. Nie zważając na protesty, metodycznie unieruchomił jej ciało ciasnymi splotami liny, zasłonił oczy i zakneblował. Więzy obejmowały ją ciaśniej niż kiedykolwiek, miał pewność, że jest naprawdę niewygodnie. Dokładnie tak, jak chciał aby było.

Leżała na środku materaca z perfekcyjnie odsłoniętą cipką. Więzy oplatały nadgarstki i nogi w kostkach, tworzyły interesujący wzór na pośladkach i udach. Przechodząc pomiędzy wargami sromowymi rozdzielały je, dzięki czemu łechtaczka była zdana na laskę i niełaskę torturującego. 

Czegoś brakowało… Postanowił poprawić dzieło, chciał aby było idealne. Przyniósł z pokoju obok drewniane spinacze do bielizny. Zapiął po jednym na każdym sutku, lecz, widać nie do końca zadowolony z efektu, przeniósł zainteresowanie na bezbronną cipkę. Obserwując uważnie wyraz twarzy swej ofiary, po kolei przypinał spinacze na płatkach. Wnioskując na podstawie błyskawicznie wzrastającego poziomu wilgoci w kroczu dręczonej suki, uznał, że po trzy wystarczy. Wstał, oddalił się kilka kroków, wszak dzieło sztuki powinno się oglądać z odpowiedniego dystansu. Częściowo zadowolony, sięgnął po drewniany pędzel z naturalnego, ostrego włosia. Zaczął pracować nad łechtaczką ofiary. Kilka ruchów pędzlem po wystającej, powiększonej pod wpływem podniecenia perełce, klika pociągnięć językiem. I tak na przemian. Nie musiał długo czekać, by z pomiędzy szeroko rozłożonych ud zaczęła wypływać stróżka wilgoci. Docierały do niego zduszone kneblem jęki rozkoszy… A może to nie była rozkosz, może błagała, by przestał? Widział, jak mimowolnie szarpała się opleciona sznurem, jak napinała mięsnie. Mimo więzów jej całe ciało drżało. Podobał mu się ten widok. Napawał się nim z przyjemnością. Spojrzał na twarz dziewczyny – jej mimika wyrażała całą gamę sprzecznych doznań – od bólu do ekstazy. Zawsze fascynowało go w niej to, że próbowała walczyć z narastającym podnieceniem, myślała, że wystarczy postanowić, iż połączenie cierpienia i intensywnych pieszczot nie będzie na nią działało. Z rozkoszą obserwował jej walkę z samą sobą. Nie ważne, że znal wynik pojedynku, jeszcze zanim ów się rozpoczął. 

Jej dusza i ciało należało do niego od dawna, najwyższa pora odkurzyć akt własności… Wypuścić demony, zaprosić je na ucztę.                       

Bondage Master

Bondage Master to tylko jedno z określeń tego wyjątkowego mężczyzny. Miałam okazję zobaczyć go w akcji, jeszcze zanim dowiedziałam się kim jest. Wierzcie mi, było na co patrzeć. Ten stuprocentowy sadysta potrafi hipnotyzować publikę. W grupie mężczyzn o podobnych preferencjach, zdecydowanie się wyróżnia.

Włoch z pochodzenia, mimo młodego wieku, zajmuje się profesjonalnie BDSM od ponad dekady. Wprowadzony w świat sadystycznych przyjemności przez jedną ze swoich pierwszych partnerek jako nastolatek, od tamtej pory bezustannie eksploruje ów świat. Można śmiało powiedzieć, iż owe eksplorowanie wychodzi mu nieźle, skoro jest pożądanym gościem na wszelkiego rodzaju imprezach, prezentacjach i warsztatach dotyczących BDSM. Jego „specjalizacja” to kreacje z liny i kobiecego ciała, czyli bondage.

Poniżej kilka fotek przedstawiających dzieła Mastera Vito, jak i jego samego w wirze pracy. Znacznie więcej znajdziecie na stronie www.mastervito.com , skąd także pochodzą poniższe fotki.

mvito

 

mvito3

mvito4