Nimfomania moja

Taka grzeczna, wierna su… – wzdycham w samozachwycie

Jak sobie przypomni! – ucina natychmiast Pan i Władca

Nie jestem święta, nie leży to w mojej naturze. Zdaję sobie sprawę, że to musi być pyszny widok, kiedy tak ze spuszczonym wzrokiem, wiercę się, nie mogąc nagle znaleźć miejsca.

Jasne reguły gry, stawianie sprecyzowanych wymagań i kontrola – to Właściciel parafrazując Zaklinacza Psów, wymownie spogląda w moim kierunku.

Fukam i prycham ze złości, lecz nic nie mowie, bo i co mam powiedzieć? On uwielbia dręczyć mnie psychicznie, układając w ten oto sposób sukę zgodnie ze swoim o niej wyobrażeniem. Dzięki temu sprawuje żelazną kontrole nad moimi nimfomaniaczymi ciągotami. Ktoś musi.

Zabawka

Trzeba odwagi, żeby odkrywać prawdę o sobie. Jeszcze większej, żeby ją wytrzymać…

 

Co jest dobrem a co złem? Przecież wszystko jest umowne. Twoje dobro wcale nie musi być moim. Normy społeczne i moralne? Mam w sobie diabła, a co za tym idzie, niesamowicie kręci mnie ich przekraczanie. Najbardziej lubię nieczystość i lenistwo, choć nieumiarkowanie w stosunku do trunków czy używek (no dobra, niech będzie, środków zmieniających świadomość) też ma swój nieodparty urok. Zabawa jest przepyszna.

Przestronny loft przerobiony na współczesny harem. Miękkie kanapy, dużo przestrzeni, 30 mężczyzn i 8 kobiet. Wybierający głównie biali, jeden młody Hindus, trzech czarnych. Wybierane – każda o innym typie urody, zgodnie z zamówieniem. Młodziutka Japonka ciągle powtarza, jak bardzo lubi american boys. Meksykanka z rewolwerami wytatuowanymi na piersiach, burbonem próbuje upić swą nerwowość. Jest Hair Goddess, 180 cm wzrostu i bajeczna kaskada włosów opadających aż za krągłe pośladki, oraz Latynoska z fenomenalnym poczuciem rytmu i boskim ciałem, którym skutecznie hipnotyzuje mężczyzn. Gorsety, pończochy, szpilki, dominuje czerń i czerwień. Stojąca za barem Burdel Mama – cudownie ciepła i opiekuńcza, chojnie polewa akohol. W powietrzu unosi się zapach seksu i marihuany…

Fetysze… Fantazje… Zdradź mi swoje, zaproś, pokaż, wpuść do środka. Móc podglądnąć jak realizują je inni… bezcenne.

Rudowłosa dziewczyna, bez cienia litości depcze po ciele leżącego na podłodze, starszego mężczyzny. Uznając tramping za niewystarczającą torturę,  zaczyna okładać  leżącego batem. Na jej twarzy maluje się sadystyczne zadowolenie. Twarz mężczyzny promienieje szczęściem, proporcjonalnie do odczuwanego cierpienia.

Kilka metrów dalej, w głębi loftu, gdzie namiastkę prywatnosci dają półprzezroczyste zasłony, inna para – ona przełożona przez jego kolana, z opuszczonymi majtkami, on udaje srogiego ojca wymierzającego karę.

Nieopodal swe pragnienia realizuje Piękna i  czarnoskóra Bestia. Ona na kanapie, u jej stóp, na podłodze zastygły w oczekiwaniu potężny Murzyn. Dziewczyna ma na sobie bardzo krótką czerwoną sukienkę, reszte stroju stanowią pończochy i lakierowane szpilki. Olbrzym z namaszczeniem, jakby w rękach trzymał miśnieńską porcelanę, ściąga jej buty i zaczyna pieścić stopy. Podczas tego wstepu jego kutas powoli się podnosi. Niespiesznie, leniwie, delektuje się trwającą chwilą. W końcu stopy dziewczyny docierają do miejsca przeznaczenia. Delikatnie i powoli przesuwają się, od góry do dołu… Obejmują, zaciskają na nabrzmiałym członku… Aż do końca, do chwili kiedy cieple nasienie splami mlecznymi kroplami czarne pończochy.  

 

Rano każda z tych kobiet pójdzie do pracy, szkoły, wróci do swojego życia. Jak Kopciuszek – ściągną perukę, zmyją makijaż, na powrót będą matkami, zonami, córkami. Nikomu nawet na myśl nie przyjdzie, że one mogłyby coś takiego…

Każdy ma jakąś tajemnicę.

 

Koszmar

Nie pamiętam jak znalazłam się z nim w sypialni. Mojej sypialni. Właściciela i mojej, jeśli chodzi o ścisłość. To nie miało prawa się wydarzyć. Nigdy, pod żadnym pozorem. Tak sobie obiecałam. W sumie, o ile dobrze pamiętam, oboje obiecaliśmy. Tyle, że jemu wyraźnie to nie przeszkadzalo w intensywnym rżnięciu palcami mojej cipki. Jeden z niewielu mężczyzn, ktorzy naprawdę słuchają co się do nich mówi – pomyślałam. Wyznałam mu kiedyś półżartem: bez penetracji nie ma zdrady – myśl taka przemknęła, lecz zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Było stanowczo zbyt mokro i zbyt przyjemnie, by zaprzątać sobie głowę czymkowiek. Masował nabrzmiałą łechtaczkę jak żaden wcześniej, drugą ręką ściskał mocno piersi. Sytuacja stawała się coraz bardziej zaawansowana… na tyle, by zagłuszyć jakiekolwiek popiskiwanie zdrowego rozsądku. Nie wiem czy to za sprawą strachu, zwinnych palców (nie)znajomego, czy tez nagłego i niespodziewanego pojawienia się  Właściciela w drzwiach sypialni, orgazm rozlał się po ciele. Obudził mnie własny krzyk… Jeszcze długo po przebudzeniu powtarzałam w duchu „dobrze, że to był tylko sen”…

 

Morał? (Nie) spełnione fantazje potrafią stać się całkiem realnym koszmarem…

Powrót do rzeczywistości

Im częściej piszę, tym mniejszą odczuwam presję, no i tym łatwiej mi to przychodzi. Oczywiście, mam pełną świadomość, że nie wszystko co spłodzę zasługuje na literackiego Nobla. Ale pisać muszę, taka wewnętrzna potrzeba. Ćwiczenie czyni mistrza, więc ćwiczę, stąd mnie tutaj po dziś dzień czytacie. Jednych krew zalewa kiedy zaglądają i widzą, że ja dalej swoje. Drugim robi się cieplej w kroczu koło serca, bo znajdują jakiś wspólny mianownik w wytworach mojego nawiedzonego umysłu. I jednych, i drugich kocham.

Pogoda wreszcie pomału zaczyna przypominać zimową. No powiedzcie sami, ile może trwać lato? Ileż można chodzić z gołymi nogami? Otwierać okna w domu, bo za gorąco? Stęskniłam sie za zimą.  Marzy mi się kilka stopni poniżej zera i świat przypruszony białym puchem. Ach… nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić, o ile ladniej wtedy prezentuje się ten nowojorski syf. Zanosi się, że moje marzenie się spełni, już dziś wieczorem.

Jutro powrót do rzeczywistości. Teleportacja z krainy seksu, lenistwa, jedzenia i intensywnych kontaktów towarzyskich, wprost w biurową rzeczywistość. Niestety, jestem przypadkiem beznadziejnym, lubię swoja pracę.

Żeby nie było całkiem jak w raju, comiesięczna dolegliwość wprawia w spazmy me podbrzusze. Nie rozumiem, jak kiedykolwiek mogłam myśleć o wkładaniu twardego kutasa w jątrzącą się ranę między nogami. W tej chwili jest to dla mnie niepojęte. Co innego anal podczas miesiączki, mniam, mniam. Jak to się człowiekowi zmienia z upływem lat…

Grunt to świadomość

Tych, którym nie odpisałam na mejle, proszę o wybaczenie, naprawdę cholernie zarobiona jestem. A tym, którzy pytają co w moim mieście słychać muszę wyznać, że pojęcia nie mam. Nie wiem co się dzieje, gdzie się chodzi i co ogląda. Jestem wyłączona, zamknięta we własnym świecie. Na to co poza nim, nie starcza mi czasu ani energii.

A skoro o nieodpisanych listach mowa, to jeden szczególnie nie mógł wyjść z mojej głowy. Jak to jest, że u niektorych osób uświadomienie sobie podłoża, na którym powstały ich sadomasochistyczne upodobania sprawia, że nagle tracą całą radość z owych praktyk? Dlaczego u jednych wyłącza to przyjemność z wycieczek w mroczne zakamarki świadomości, a u innych wręcz przeciwnie – potrafią oni finezyjnie „zagrać” na emocjach wykorzystując wspomnianą wcześniej wiedzę?

Świadomość tego, jak wczesne lata mojego życia wpłynęły na pojawienie się konkretnych upodobań, w najmniejszym stopniu nie utrudnia mi czerpania przyjemności z BDSM. Wręcz przeciwnie. Umiem się tym posłużyć, aby zmaksymalizować satysfakcję moją i partnera.

Czasem pytam samą siebie, czy nie chciałbym byc zwykła, pookładana i normalna. Mieć rodzinę jak z obrazka, męża, dwójkę dzieci i dom na kredyt. W reklamach zawsze wszyscy wygladają na takich szczęśliwych…

Tak naprawdę dobrze wiem, że powyższa wersja szczęścia nie zgodziłaby się z moją naturą. Znam kilka osób, które wbrew sobie udają, że wanilia i rodzinna sielanka są tym, czego chcą w życiu. Zaspokajają zew natury na boku, za plecami żony czy męża. Niektórzy trzymają się ryzach, tkwiąc w małżeństwie/związku o temperaturze zimnego rosołu.  Dla dobra dzieci, pieniędzy, wspólnego dorobku, dlatego że szkoda wspólnie zmarnowanych spędzonych lat.

Jestem szczera wobec siebie. Mam świadomość, że niektóre układy i sytuacje życiowe nie są dla mnie. Próby postępowania wbrew temu, kończyły się okłamywaniem i siebie, i partnera. Na dłuższą metę nie potrafię wyłączyć tego co w mojej suczej duszy gra, dlatego jestem z kimś, kto podobnie jak ja, nie chce domu na kredyt, dzieci i rodziny. Co nas łączy? Coś bardzo pierwotnego… Seks potrafi być bardzo skutecznym spoiwem.

Wyśniony

Podświadomość zaczyna mi płatać figle. Wypadkowa przepracowania i bycia na głodzie. Sen intensywny, realny, wręcz przerażający. Zakończony pierwszym w życiu wyśnionym orgazmem. Nieporównywalne z niczym innym. Poproszę częściej…

BDSM it's not what you think

BDSM dla „normalnej” części społeczeństwa jest w najlepszym wypadku ekscentrycznym zboczeniem. Zdecydowanie częściej bywa postrzegane jako coś dziwnego, szkodliwego wręcz. Ludzie boją się tego, co nieznane. Aktywność, której nie rozumieją wywołuje w nich niepokój. Szczególnie, gdy to coś otoczone jest grubą warstwą stereotypów i mitów.

A gdyby tak… edukować?

Ostatnio natknęłam się na film edukacyjny „BDSM its not what you think” i zaczęłam zastanawiać, czy i jak dałoby się coś takiego zrealizować na polski rynek. Takie taktowne i poparte merytoryką rozwianie mitów. Czy jest taka potrzeba? A może lepiej/bezpieczniej tematu nie ruszać, niech wanilia postrzega nas jako bandę zboczeńców?

http://www.bdsmdocumentary.com/

 

 

Fakty i mity

Fantazje to wspaniała rzecz. Bywa, że skłaniają nas do podniesienia jakości życia seksualnego, a gdy mamy dość tego, co tu i teraz, są świetną ucieczką. To właśnie fantazje zaprowadziły mnie tu, gdzie jestem dziś. Orgazmy, ktore przeżywam, kiedy On bawi się moim skrępowanym ciałem, są wynikiem ciekawości, która zrodziła się za sprawą owych marzeń seksualnych.

Czytacie ten tekst, ponieważ przywiodły was tutaj wasze fantazje. One sprawiają, że kuszeni wizjami seksualnego raju chcemy, bodaj w małym procencie, skosztować ich na jawie. Zaczynamy poszukiwać drogowskazów i często otrzymujemy sprzeczne informacje. Można się pogubić…

Mam kilka ulubionych mitów, postanowiłam podzielić się nimi z czytelnikami czterema najpopularniejszymi.

Mit Pierwszy. Sprawił, że poddawałam w wątpliwość czy to, w co się bawię to BDSM – Uległa musi postępować według reguł i stosować się do suczego protokołu. Przeczesywałam internet w poszukiwaniu wskazówek i co i raz natrafiałam na opisy rytuałów i formułek. Nie mogłam wyobrazić sobie siebie mówiącej pewne rzeczy, parsknęłabym smiechem. Nie czułam tego, bo to nie było moje zachowanie. Ale znajdowałam też podobieństwa. Chyba szukałam w ten sposób potwierdzenia swojej suczej tożsamości. W głowie miałam mętlik. Dopiero z upływem czasu zrozumiałam, że nie istnieje coś takiego, jak jeden zestaw praw, reguł czy kanon zachowań. Jesteśmy różni i dlatego niemożliwe jest stworzenie jedynego, uniwersalnego przepisu na BDSM. To, co podnieca jednych, drugich już niekoniecznie. Ludzie praktykują sadomasochistyczny seks pod różnymi szerokościami geograficznymi, pochodzą z różnych kultur, są częścią różnych społeczności. To, co uznaje za BDSM’owa normę mieszkaniec Wrocławia, może wyglądać zupełnie inaczej w Madrycie, czy Nowym Jorku.

Najbardziej bawi mnie, kiedy słyszę od osób, które bata w ręku nie miały, a naczytały się różnych baśni i legend, że powinno się zachowywać w taki, a nie inny sposób. Inaczej nie jestem prawdziwą suką. Szkoda słów.

Mit Drugi. Uległe nie mają potrzeb. Pomysł, że jedynie potrzeby dominującego są ważne i mają być zaspokojone, jest niedorzeczny. Przypuszczam, że wziął się on z przeświadczenia,  iż skoro w naturze suki leży potrzeba służenia, to będzie ona szczęśliwa i spełniona poprzez zadowolenie swego właściciela. Niestety, jako istoty niedoskonale nie możemy żyć samą miłością, potrzebujemy snu i jedzenia. Pozbawienie nas tego może byc katastrofalne w skutkach.

Mit Trzeci. Dominujący ma być zimny i nieczuły. Tutaj muszę wyznać, że jako uległa masochistka niesamowicie cenie sobie właśnie atencje, z jaką zajmuje się mną Właściciel. Uwielbiam tą swoistą intymność, tą więź, która nigdy nie powstałaby na drodze zimnego traktowania. Działam tak, że musi najpierw zostać nawiązana więź psychiczna, żebym mogła służyć komuś. Nie wyobrażam sobie spotkania z kimś na zimno, pierwszy raz i od razu sesja.

Mit Czwarty i ostatni. Submisywne kobiety nie należą do istot grzeszących inteligencją, dlatego potrzebują mastera, który nimi pokieruje. Ktoś w to wierzy? Niestety tak. Spotkałam się z tezami, że suka ma służyć ciałem, a myślenie wyłączyć, bo nie jest jej do niczego potrzebne. Komentarz pozostawię czytelnikom.

 

 

 

Ekshibicjonizm

Kiedy myślę ekshibicjonista, momentalnie mam przed oczami widok pana rozchylającego prochowiec, pod którym straszy nagość i sterczący kutas. Jedna z wątpliwych atrakcji dużego parku w moim rodzinnym mieście.  Choć parków było w mieście pod dostatkiem, to akurat tamten upodobali sobie panowie, których ulubioną aktywnością było wyskakiwanie zza drzewa i prezentowanie męskości temu, kto miał akurat pecha przechodzić.  Było to nagminne, ale mężczyźni ci, oprócz eksponowania członka przechodniom, byli całkowicie nieszkodliwi. Ot, taki folklor, stały  element krajobrazu.

Pamiętam, jak byłam trochę starsza, zaczęło mnie zastanawiać, czy tylko mężczyźni lubią pokazywać jak ich natura stworzyła. Nurtowało mnie, dlaczego tam nigdy nie ma było kobiet.

Dziś oczywiście znam odpowiedź na to pytanie – niektóre panie również to kreci, tyle że wyrażają się w inny sposób.

Jestem ekshibicjonistką, odkryłam to mając 15 lat. Lubię być podglądana podczas seksu, podnieca mnie świadomość pewnej władzy, jaką mam nad podglądaczem. Przyjemny dreszcz rozchodzi się w podbrzuszy, gdy kątem oka dostrzegam zahipnotyzowaną widownię.

Pierwszy raz był banalny. Sprowokowana przez ówczesnego, niedoszłego jeszcze kochanka, przyjęłam zakład i ściągnęłam bluzkę. Pod spodem nie miałam nic, zaś wokół roztaczały się urocze okoliczności przyrody: jezioro, słońce, lato. Dzień był powszedni, dlatego wątpliwym było spotkanie żywej duszy. Wymarzone warunki dla początkującej ekshibicjonistki. Zamysł był taki, że przejdę topless, z nim tuż obok, piaszczystą drogą w kierunku stacji. Wygrałam, nie pamiętam co było nagrodą, dla mnie był nią szum adrenaliny w uszach i przyjemna miękkość w kolanach. Straciłam dziewictwo.

Następny raz był jak skok na głęboką wodę. Nieplanowany i całkowicie spontaniczny. Za widownię posłużyli wędkarze łowiący po drugiej stronie rzeki. Dzieliło nas może 15 mertow. Kochaliśmy się nadzy w cieniu wierzby płaczącej. Jej długie, opadające gałęzie lekko nas przysłaniały. Nie na tyle, aby ktokolwiek miał wątpliwości, co robimy. Do moich uszu dotarło zadowolenie widzów z oglądanego spektaklu.

W lesie, w nocy na ławce przy uczęszczanym deptaku, na parkingu, czasem tuż obok niczego nieświadomych przechodniów. Chodzi o ten strach pomieszany z podnieceniem. Jedyny w swoim rodzaju dreszcz. Nic innego nie jest w stanie go dostarczyć. Seks przed widownią… tego uczucia nie da się opisać. Pisanie o tym to także forma ekshibicjonizmu. Dla tych, którzy pytają co mi to daje: niesamowitą satysfakcję.

 

Sfinks się pisze…

Jak już wypcham szczęśliwie drugie dzieło z domu, uroczyście przyrzekam zrobić sobie dłuższą przerwę od pisania… Ale na chwile obecną, będę wdzieczna za wszelkie uwagi i konstruktywną krytykę.

 

Kiedy stoję zamyślona rozpinając bluzkę, woda w łazience jest już odkręcona. Ściągnięta bluzka ląduje na fotelu, za nią biustonosz. Gdy sięgam rękoma z tyłu by rozpiąć spódnicę, czuję jak zaciskasz ręce na moich piersiach. Stojąc za mną, mocno chwytasz je w obie dłonie i ściskasz, by za moment skoncentrować się na sutkach. Dotyk wcale nie jest pieszczotliwy, wręcz przeciwnie, szarpiesz sutki, uwięzione miedzy Twoim kciukiem a palcem wskazującym. W jednej sekundzie mój oddech przyspiesza, odruchowo prostuję się, wypinając piersi poddawane słodkim torturom. W momencie, kiedy zaczynam czuć między nogami napływającą wilgoć, przestajesz. Dajesz lekkiego klapsa w pupę mówiąc, że po prysznicu mam się zameldować w sypialni.

Odświeżona i rozgrzana prysznicem, ze stojącymi na baczność sutkami – staję w drzwiach sypialni. Siedząc na łóżku pokazujesz bez słowa, bym stanęła przed Tobą. Podchodzę, czując twój wzrok przesuwający się po moim nagim ciele. Klękam i biorę twardniejącą męskość do ust. Zajmuje się tobą najlepiej jak umiem, jak dobrze ułożona suka. Chwytasz mnie za włosy, samemu nadając tempo, w jakim mam cię pieścić. Nie jesteś delikatny. Staram się zadowolić ciebie jak najlepiej, ale nie masz dziś do mnie cierpliwości. Każesz podnieść się z klęczek, sam wstajesz i wychodzisz, zostawiając mnie zdezorientowana. Nie śmiem ruszyć się z miejsca. Wracasz po chwili i stanowczym ruchem popychasz na łóżko, zaciskając rękę na moim karku, każesz wypiąć pupę. Posłusznie wykonuję polecenie, czując jak bez ceregieli wsuwasz twardą męskość w bardzo już mokrą już cipkę. Z ust wyrywa mi się westchnienie. Chwilę pieprzysz mnie mocno, jęczę cichutko. Jest mi dobrze, wiesz jak bardzo to lubię. Robi mi się coraz przyjemniej. Wyczuwasz to, znasz mnie przecież tak dobrze. Jeszcze nie czas na moją przyjemność, jeszcze nie teraz… 

Każesz mi zostać w tej pozycji, tylko rozsunąć szerzej nogi, co wcale nie jest takie proste. Z twarzą wciśnięta w pościel, wypięta, czekam na ciąg dalszy. 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii sex

Seks to moja religia

Rozciągnięta, związana, wymasowana, pogryziona, wyszczypana i prosząca o więcej – moja prywatna definicja szczęścia.

Ofiara złożona.

Teraz mogę spokojnie rozpocząć tydzień. 

Monogamia jest passe?

Kiedy podzieliłam się z przyjacielem radością z powodu wolnej chaty i perspektyw jakie ona daje, usłyszałam: ” że też ci się jeszcze chce, po tylu latach…” Mówiąc „po tylu latach ” miał na myśli okres 11 lat. On jest wyznawcą ideii, że przy jednej dziurze nawet kot zdechnie, upraszczając nieco. Zwyczajnie, bycie z jedną osobą i seks tylko z nią, nie mieści mu się w głowie. Rozumiem go, nie on jeden tak ma.

Sama kilka lat temu nie wyobrażałam sobie, że „wytrzymam” z kimś tyle lat, i będę chciała więcej. Gwoli ścisłości muszę przyznać, że wierność wcale nie przychodzi mi łatwo. Ale być może z powodu tego, że z niejednego pieca chleb jadłam, potrafię docenić związek, w którym jestem. Kiedyś, wypełniając ankietę na temat aktywności seksualnej, i wpisując Polskę jako kraj zamieszkania, wyszło mi, że … dość rozpustna kobieta ze mnie. Wpisując te same dane, ale podając USA jako „żerowisko”, spokojnie mieściłam się w normie.

Wracając do monogamii… Wiecie, że nie jestem jej orędowniczką. Uwazam, że nie leży w naturze czlowieka, co zresztą wielokrotnie wcześniej powtarzałam, ale każdy musi zdecydować samodzielnie, co dla niego najlepsze. Żyjemy w takim swiecie, że nie mozemy kierować się wyłącznie tym, że lubimy czuć dwa języki na kutasie, bądź kilka członków penetrujących cipkę podczas jednego wieczoru. Niestety, albo na szczęście.

Sezon w pełni

Sezon w pełni, latorośl poleciała na wakacje do taty, chata wolna. Przy okazji udowodniłam, że posiadam niebywałą siłę perswazji. Przekonałam przystojnego blondyna z Lufthansy, że nie jest wielkim przewinieniem, by na lot do Europy, jako dokument podróżny przedstawić nieważny od miesiąca paszport. Do tej pory nie potrafię zrozumieć, jak tego dokonałam, liczy się fakt, że najbliższe dwa miesiące mamy tylko dla siebie.

Skoro sezon otwarty, to nie mogło obejść się bez eksperymentów. Po krótkiej inspekcji Szafy Pełnej Skarbów, wpadły mi w rece dwa, jeszcze niewypróbowane drobiazgi. Nie pozostaje nic innego, jak oznajmić wszem i wobec: stałam się wielbicielką cock rings, czyli kutasowych pierścieni 😉 Takie małe, a potrafi robić cuda… Założone na członek w półwzwodzie, w ciągu kilku sekund zamienia przedmiot pożądania w twardego jak kamień potwora. A jeśli jeszcze pierścień wyposażony jest w gumowe wypustki, to nie dość, że cipka zachwycona, to i łechtaczka pieje z radości. Pomyśleć, że na początku podchodziłam do tego jak pies do jeża, pełna niedowierzania i wątpliwości.

Pleasure Chest Stretchy Pleasure Ring

Skoro jesteśmy przy intensyfikacji doznań, to wypada wspomnieć o żelach stymulujących łechtaczkę. Jeśli ktoś lubi mniej, bądź bardziej intensywne szczypanie, powodujące bardzo przyjemne uwrażliwienie clitoris i przyległości, oraz orgazm bedacy jak erupcja wulkanu, rozchodzący się falami po całym ciele – powinien sięgnąć po ten preparat. Na rynku amerykańskim jest ich spory wybór, od działających delikatnie, po super mocne o obiecującej nazwie Atomic.

Sliquid Stimulating O Gel

Jak wiadomo, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą… Warto pomyśleć zawczasu, o jakimś planie na wypadek… wypadku własnie. W ogromnej naiwności swej wierzyłam, że prezerwatywy pękają tylko dzieciakom. Pewnej nocy, w ciągu jednej sekundy zrewidowałam pogląd na ten temat. Widać, w szale namiętności różne rzeczy się zdarzają. Dlatego warto być przygotowanym na tego rodzaju niespodziankę. Wybawianiem jest tutaj tzw pigułka „po” – należy ją zażyć w ciągu 72 godzin, im szybciej tym lepiej. Najlepszym wyjściem jest posiadanie tego preparatu na wyposażeniu apteczki, wtedy odpada gorączkowe poszukiwanie lekarza, który wypisze receptę, oraz apteki. Po raz kolejny odwołam się do amerykańskich realiów – pigułka po, zwana tutaj planem B, jest dostępna bez recepty dla każdej kobiety, która skończyła 17 lat. Nikt nie zadaje pytań, a jeśli masz ubezpieczenie, to pokrywa ono zakup w stu procentach.

A w planach…  małe uzupełnienie Szafy Pełnej Skarbów oraz wyprawa na Fire Island w celu eksploracji tamtejszych plaż,  na których wszystko wolno. Jak ja kocham lato!