Dylematy

Miotam się. Nadmiar pomysłów zablokował ujście. Chciały wyjść wszystkie, każdy myślał, że jest lepszy od drugiego. Za dużo planów na jedno życie. A może nie? Próbuję zaprzeczyć, udowodnić samej sobie, że nie ma we mnie nic zwykłego, ludzkiego, miałkiego, że mogę wszystko. Ci, którzy czerpią profity z tego źródła, utwierdzają mnie w narcystycznym przekonaniu. A może mają racje? Może naprawdę powinnam rozpoczynać dzień od afirmacji na własną cześć?

Zastanawiam się, co czeka za rogiem. Życie ponownie przyspiesza, niech pędzi. Tu nie ma ograniczeń prędkości.

Od kilku dni chodzę i szukam pomysłu na początek. Cała ja. Zawsze zaczynam od końca. Muszę wiedzieć, jak się skończy, żeby mieć jak zacząć.

Dwudzieste siódme piętro, Manhattan, AD 2007. Siedzę w gabinecie terapeuty, zapadnięta w objęciach skórzanego fotela. Rozmawiamy. Pada pytanie: jak sobie wyobrażam koniec? Nie, nie koniec mnie, tylko koniec historii. Mojej historii, tej która pisze się każdego dnia. Gdy śpię, jem, kocham.

Jak wyobrażam sobie koniec? – powtarzam jakbym nie zrozumiała, choć dobrze wiem, o co pyta.

Jak? Uda mi się – odpowiadam z bezczelnym uśmiechem kogoś, kto zna przyszłość.

 

Plan na wieczór: podróż w czasie do rozpustnej wiktoriańskiej Anglii, ze szczególnym uwzględnieniem ówczesnej pornografii i homoseksualizmu. Wcześniej wywiadówka, później spotkanie.

Bo czasem da się z jedną dupą zatańczyć na kilku weselach…   

5 myśli nt. „Dylematy

  1. Na czym polega Twoja życiowa rewolucja? Wdrażasz plany odnośnie opuszczenia Ameryki? ;> Wybacz, jeśli za bardzo wnikam. Ale wyglądasz na zatroskaną i trochę przytłoczoną.

    • Olu, moze wystarczy, jesli powiem, ze… sa dwie ksiazki w drodze, zmiana pracy, zmiana miejsca zamieszkania, a w gre wchodzi nie tylko Polska, a na dokladke mam nastoletnia corke. Troche tego jest do ogarniecia 😉

  2. Wow! Rzeczywiście, wygląda ciężko. Ale do Polski? Chyba że masz już załatwioną pracę, bo jeśli nie,to nie polecam… A z książek powinnaś być dumna 🙂

  3. Polski rowniez nie polecam… tez chcialam… bylam (co prawda bardzo krotko), ale duzoooo widzialam i spierdalalam jak najszybciej do „domu” :)))

Możliwość komentowania jest wyłączona.