Ja nie kocham ciebie, ty nie kochasz mnie

Uśmiechała się bezczelnie. W wyobraźni ścierałem jej ten uśmiech. Nie pytajcie czym.

Tamtego wieczoru było nas trzech, i ona. Jej „kto mnie odprowadzi?” i moja reakcja zmieniły wszystko. Nie chciałem być jej facetem, ale nie chciałem też być jakimś tam facetem. Wtedy wszystko się skomplikowało. Bo zawsze zdarzają się przypadki, które chcą czegoś więcej, niż regularny seks.

Zadawałem sobie pytanie: czy mógłbym się z nią związać, tylko dlatego, że żadna inna nie daje się do niej porównać?

Nie wróżyłem nam przyszłości. Żądała wyznań, romantycznych gestów  stabilizacji i wspólnych planów na przyszłość.

Kiedy o niej myślałem, tak naprawdę myślałem o sobie. O tym, ze pragnę jej ciała,  o śladach jakie zostawię na jej skórze.

Gładkość, miękkość, chłód kajdanek na szczupłych nadgarstkach. Niespokojne dłonie wędrujące po ciele, palce zaplatane w jej włosy, stróżka spermy spływająca po udzie.

Wszystko można zastąpić seksem. Wszystko.

3 myśli nt. „Ja nie kocham ciebie, ty nie kochasz mnie

  1. tak tylko się wydaje:) czasem można ale tylko na chwilę, potem zaczyna „sam” smakować inaczej… zwyczajnie… mało smacznie 🙂

  2. Zależy, o jakim sexie mowa 😉 Z drugiej strony, może jemu tylko tak się wydaje…? Powiem na przekór, parafrazując końcówkę tekstu: wszystko można załatwić sexem, wszystko.
    I co ty na to, Su? 😉

Możliwość komentowania jest wyłączona.