Niestety… albo na szczęście

Pisałam już, że nie nadążam? Kładę się wieczorem, po dniu spędzonym na próbach jako takiego ogarnięcia rzeczywistości, wyczerpana tym zajęciem potwornie. Zamykam powieki mając poczucie, że udało się nadać szalupie zwanej życiem, pewien kierunek. Niestety (albo na szczęście) przewrotny los stroi sobie żarty.

Otwieram rankiem zmęczone oczęta, i co widzę? Przez te kilka godzin, kiedy oddawałam się sennym marzeniom, rzeczywistość uruchomiła extension pack (prawie jak w Simach), i za cholerę nie wiadomo, z której strony to ugryźć. Skąd mam wiedzieć, czy to co ja nazywam szczęściem, to bramka nr jeden, dwa czy trzy?

Moje życie jest jak brazylijska telenowela. Pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji i trzęsień ziemi. Oto goodgirl Isaura rozstała się z ukochanym dręczycielem Leoncjem (albo tak jej się wydawało) i pogrążyła w oczywistej żałobie. Suka Zapomniała tylko o dość istotnym  drobiazgu – wszak jej życie nie należy wyłącznie do niej, na co zgodziła się dawno temu. Tak dawno, że całkiem o tym zapomniała… Ktoś musiał jej przypomnieć. Teraz wspólnie piszą scenariusz dalszego ciągu.

4 myśli nt. „Niestety… albo na szczęście

  1. Witaj,

    trafiła w moje ręce Twoja ksiązka i przez to również trafiłam na Twojego bloga. Chciałam Ci napisać wiadomość na e-mail, ale nie bardzo mogę go odnaleźć. Po pierwsze chcę Ci napisać, że tak wiele rzeczt, które przeczytałam u Ciebie są mi bliskie i to piękne, że nie jestem sama. Mój mąż i ja (a jesteśmy jeszcze młodzi) odkrywamy swoją seksualność od jakiegoś czasu. Ja – swoją uległość, on – swoją władzczość (można tak powiedzieć). Wiele rzeczy już za nami: seks dziki i namiętny w różnych formach, dominacja, wiązanie, chłosta, nazywanie mnie suką etc. Nigdy nie mieliśmy kontaktu z nikim innym i nie nazywamy tych relacji jakoś inaczej. Ale im bardziej On się rozwija, tym więcej ja odkrywam swoją naturę i przekraczam granice. Ostatnio doszłam do wniosku, że jestem perwersyjna i przestaje się już tego wstydzić. Lubię to! Co bardziej mnie dziwi odkryłam też, że przestaje być o Niego zazdrosna (choć kiedyć było zupełnie odwrotnie) Nic, a nic. Mało tego – podobałoby mi się, gdyby była jeszcze druga kobieta. Druga, która razem ze mną byłaby dla Niego. Powiedziałam mu o tym, że jestem na to gotowa. On się rozgląda. Widzę to. Jestem bardzo podekscytowana tym wszystkim. Nie chcemy jednak nikogo z ogłoszenia. Nie wiem co z tego wyjdzie i czy wyjdzie. Oboje nie mamy doświadczenia. Powiedziałam, że jeśli mu się to nie podoba to niech mi powie, a nic więcej nie powiem o tej trzeciej… Nic z tego. Czytałam u Ciebie o poligamii – oh, kusi mnie ta perspektywa. Szkoda, że nie jest to akceptowane. Nie rozumiem czmu zdrada jest normalna (gdy żona nie wie), a gdy wie i chce to już nie bardzo jest to normalne. Co Ty o tym sądzisz wszystkim? Masz jakieś doświadczenia, obserwacje? Zaczynam zastanawiać się czy to normalne….

Możliwość komentowania jest wyłączona.