Powrót do Edenu

Pozornie nic się nie zmieniło: za oknem dalej szaro, pada deszcz, jest zimno. W metrze ścisk, w pracy ten sam podnoszący ciśnienie Pryncypał. Okoliczności będące świetnym nawozem dla depresji, której oddech zawsze czuję na plecach. Ale… nagle jestem na to wszystko odporna. Przejściowy, jakże przyjemny endorfinowy haj. Problemy skurczyły się do rozmiarów mikroskopijnych, na horyzoncie zarysowują się nieśmiałe kontury raju, mózg rozgrzewają do czerwoności wizje bezeceństw, które tam czekają.  A, że ostatnio miałam zaszczyt pobierać nauki u pewnej światłej Japonki, nie mogę się doczekać, by zaprezentować nabyte umiejętności Właścicielowi. Wierzcie mi, jest co.

Nawet bardzo nie przeraża wizja wylotu o 7.30 rano, gdzie normalnie byłby to środek nocy. Czego się nie robi w imię miłości…

 

 

5 myśli nt. „Powrót do Edenu

  1. matkooooo kochana aby tylko samolotu nie zawrócili!!! wiesz tak naładowana jesteś to jeszcze pomyślą, że bombę przewozisz:))))
    p.s. ja tez chcę do tej japonki:)))

    • Może nie będzie aż tak źle, Su 😉
      A Japonka… polowałam na nią dwa lata i wytrwałość została nagrodzona! Posłużyłam jako ‚materiał’ do demonstracji, co dla mnie, rasowej ekshibicjonistki było spełnieniem marzeń 😉 Oczy widowni wlepione w nas dwie… bezcenne…

  2. A można liczyć na jakąś relację z tej lekcji? 🙂

    Co do zmian na stronie – chyba wolę poprzednią wersję, ale może to kwestia przyzwyczajenia, pozdrawiam!

    • Pewnie, ze mozna liczyc 😉 Tylko musze zlapac oddech, ostatnio cierpie na notoryczny brak czasu.
      Jesli chodzi o poprzednia wersje strony… to zaopiekowal sie nia hacker, i malo braklo, a ze strony nie zostaloby nic. Wprowadzone zmiany wymusila zaistniala sytuacja.

Możliwość komentowania jest wyłączona.