Prawdziwa natura sadysty

Co za problem w tym, by sadyzm i masochizm, cały ten ból i łzy zostawić w zaciszu sypialni? Zwyczajnie zamknąć tam na klucz. Przecież mam swoje życie, pracę, dziecko i milion innych spraw, tam nie ma na to miejsca.

„O naiwności moja!” – nieraz miałam ochotę wykrzyknąć. W sumie, to nawet pod głupotę podchodzi.

Prosto jest powiedzieć: pragnę ograniczyć BDSM do sypialni. Niemożliwym jest wykonać.

To wszystko, co cenię u mężczyzny jako u dominującego samca (Panie, wybacz), tę cudowną metodyczność w zadawaniu bólu, brak litości i odporność na wszelkie próby przekupstwa. Tego wszystko nienawidzę z całego serca w scenerii cywilnej, bez kontekstu seksualnego. Problem w tym, że sadysta nie przestaje nim być po wyjściu z sypialni. To część jego natury, której nie da się tak po prostu wyłączyć. Te wszystkie cechy, które czynią z dominującego mężczyzny lubiącego zadawać ból pod dowolną postacią, cudowną maszyną do rżnięcia w oczach uległej, w codziennym zmaganiu dwojga osób ze wspólną rzeczywistością, bywają bardzo trudne do zaakceptowania. Czasem wręcz niemożliwe.

Często spotykam się z opinią, że związek partnerski, gdzie oboje zainteresowani lubią oddawać się sadomasochistycznym praktyką, jest na dłuższą metę niemożliwy. Każdy z nas jest inny, każdy jest indywidualnością. Nie zaprzeczalnym faktem jest natomiast to, że tak sadystyczne jak i masochistyczne skłonności wykształcają się u homo sapiens, gdy zaistnieją ku temu odpowiednie sytuacje, przeważnie w najmłodszych latach. Rożnego rodzaju czynniki kształtują preferencje przyszłego seksualnego sadysty. Wykształcają się u niego pewne mechanizmy zachowań, które potrafią dojść do głosu w najróżniejszych codziennych sytuacjach. Zwykle w najmniej pożądanej chwili. Reasumując – osoby z tego rodzaju skłonnościami należą do trudnych partnerów w codziennym współżyciu. Zwykle to super inteligentni introwertycy, zatrzymujący myśli i uczucia dla siebie, nie dzielący się nimi z otaczającym ich światem. Bywają postrzegani przez to jako osobnicy zarozumiali, wywyższający się, traktujący innych z pogardą. Tymczasem wystarczy znaleźć klucz do tego, co drzemie pod tą nieraz wręcz odpychającą powierzchownością. Wcale niepotrzeba sytuacji 24/7 żeby tego doświadczyć.

Mój ulubiony przykład to sytuacja, kiedy para rozmawiao prozie życia i spiera się o pryncypia. Ona (uległa) wysuwa argumenty, chcąc przeciągnąć rację na swoją stronę, On ma dość przedłużającej się dyskusji, więc postanawia ją zakończyć w najskuteczniejszy sobie znany sposób – wykorzystując przewagę jaką daje mu BDSM i tłumiąc wszelki bunt w zarodku. „Albo to zrozumiesz, albo zostawię cię tutaj tak jak stoisz” – usłyszałam kiedyś i nie wiedziałam, czy bardziej mam ochotę ugryźć delikwenta czy rozpłakać się ze złości, że gra nie fair. Właśnie, nie fair? Przecież to jego prawdziwa natura…

6 myśli nt. „Prawdziwa natura sadysty

  1. tak… odniosę się do tego ostatniego z akapitów.
    Dominująca natura w podejmowaniu osobistych decyzji, w życiu tak codziennym.
    Dokładnie poprzez ten problem rozsypał się mój jeden z układów-związków.
    Ale nie o mnie… ; ) W moim przekonaniu zastawianie się hasłami BDSM, dominacja
    to zachowanie (mimo wszystko) nie fair. To najłatwiejsze z wyjść. bezkompromisowe
    natychmiastowe i zastraszające. a jednocześnie tłumiące jakiekolwiek przejawy własnej opinii u uległej strony. A o to przecież nie chodzi…
    Pozdrawiam i czekam na kolejne tematy / posty.

    • Tylko, ze tutaj wcale nie mowa o zaslanianiu sie… to wyplywa z czlowieka, czasem w najmniej spodziewanym momencie, Patti. Pewne mechanizmy zachowan, raz zapisane w psychice, staja sie czescia natury. Slyszalas o „psie Pawlowa”? A czlowiek to przeciez tez zwierze 😉

  2. rzeczywiscie skupilas sie bardziej na tej zwierzecej stronie natury ludzkiej. ale jest jeszcze ta, ktora rozni nas od zwierzat… to drugie oblicze zaklada samokontrole, szacunek do partnera i dystans do siebie i swoich tendencji dominujacych/uleglych w zyciu codziennym… a najlepszym panaceum na sytuacje, ktora opisalas jest poczucie humoru… z wlasnego doswiadczenia wiem, ze bieda, jak tych wzystkich elementow w zwiazku zabraknie…

    • Poczucie humoru, a jeszcze dorzuce od siebie dystans do wlasnej osoby. Gdyby moj partner nie posiadal owych cech, nie byloby mozliwosci aby nasz zwiazek przetrwal 10 lat, mimo roznych burz i przeciwnosci. Czasem po prostu trzeba ustapic… tego nauczylo mnie owe 10 lat 😉

  3. Sadyzm ma rożne oblicza. Moim zdaniem ten z BDSM nie jest jednaki z tym z życia. Czy człowiek który torturuje Cie w sypialni i z radością patrzy na Twoje łzy, z równą radością będzie bił i gwałcił przypadkowa kobietę? Przynajmniej w moim przypadku sadyzm wymaga przyzwolenia uległej, służy dawaniu rozkoszy a nie bezmyślnego bólu. Dlatego nie zgadzam się, że musi przenosić się na życie codzienne. Owszem dominacja nie kończy się na sesji bdsm ale nie znaczy, że mężczyzna dominujący nie zwraca uwagi na argumenty partnerki, na jej potrzeby czy życzenia. Tak robią tylko bezmyślni zadufani w sobie egocentrycy. Prawdziwie dominujący człowiek zna swoją wartość, wie, że nie jest wszechwiedzący i wszechwładny. Rozumie, że nie może wykorzystywać swojej pozycji wobec słabszych. Dominacja to nie krzyk i bat a wewnętrzna siła i zrozumienie.

Możliwość komentowania jest wyłączona.