Skąd się biorą masochistki?

Siedzę z laptopem na kolanach, stukam w klawiaturę. Jest późny wieczór, mam za sobą cały dzień w biurze, plus kilka godzin spędzonych w ‚pracy dla siebie’. Miniony dzień mogę podsumować jako mini maraton. Bolą napięte mięsnie karku, ramion, całe ciało wyraźnie odczuwa wiele godzin pracy. Ale i tak siedzę i piszę dzielnie, jak przystało na masochistkę.

Skąd się biorą masochistki, kobiety które lubią ból?

Z tak zwanych normalnych domów i na pozór szczęśliwych rodzin.

Czego potrzeba by obudzić w kobiecie potrzebę doznań ekstremalnych, miłości do bólu, cierpienia dla przyjemności?

Wystarczy dzieciństwo spędzone wśród najbliższych, którzy są nadmiernie wymagający i krytyczni. Jeśli rodzice nie kochają dziecka bezwarunkowo, tylko musi na ich miłość zasłużyć, mamy gotowy przepis na masochizm.

Masochistka zrobi wiele wbrew sobie, byle by sprostać wymaganiom osoby, na której jej zależy. Z dzieciństwa wyniosła przekonanie, że na dobroć, szacunek i miłość musi sobie zasłużyć. Jeśli rodzicom zdarzało się praktykować kary cielesne, zaś na swoje usprawiedliwienie stworzyli formułkę, że robią to z miłości… Nie potrzeba nic więcej, by wytworzyć schemat: miłość musi bolec.

Pod wpływem „tresury” z dzieciństwa utrwala się pewien mechanizm zachowań, który często na początku bywa wypierany ze świadomości. W pierwszej chwili często przeraża uświadomienie sobie takich preferencji. Nasze umysły okiełznane wszelkiej maści wypada i nie wypada, niechętnie przyznają się, że oto właśnie sprawia nam przyjemność odczuwanie bólu. A jeśli jeszcze ów ból łączy się z osiągnięciem satysfakcji seksualnej… na początku można się odrobinę wystraszyć.

Z własnego doświadczenia wiem, że lepszym wyjściem jest przyznanie się przed samą sobą niż wypieranie tego ze świadomości. Uważam, że masochistyczna natura prędzej czy później upomni się o swoje. Jej nie oszukasz.

Można tez oczywiście wmówić sobie, że potrzeba dostania w tyłek w trakcie seksu jest dewiacją i udawać, że można się bez tego obejść. Tylko po co?

Najtrudniejszym elementem w eksplorowaniu masochizmu jest znalezienie odpowiedniego partnera. Kogoś na tyle delikatnego, by zrozumiał zawiłe meandry psychiki, a na tyle brutalnego by miał odwagę wykorzystać ofiarowany mu prezent. Sprawą kluczową jest tutaj zaufanie, gdy oddajemy siebie wraz z najskrytszymi pragnieniami w ręce sadysty. Trzeba odważyć się zaufać i nauczyć widzieć coś więcej niż chęć skrzywdzenia. To całkowicie zmienia perspektywę.

5 myśli nt. „Skąd się biorą masochistki?

  1. Przepis na masochistke w istocie udany. Moze dlatego ja nigdy nie bylam prawdziwa masochistka, bo nie mam takiej przeszlosci, w moich snach czesto bywalam swiadkiem przemocy ale zawsze jakby obok… Po prostu inny rodzaj traumy, ktory chcial sie przebic na wierzch, a ja mylnie go interpretowałam. A jesli chodzi o sadyste… to takze czlowiek z urazami z dziecinstwa, nie nalezy o tym zapominac.

    • Jakos zawsze wydawalo mi sie, ze sadysci maja „lepiej”… sa odporniejsi, po prostu latwiej im zyc. Pewnie to tylko takie moje gdybanie, w mysl zasady, ze trawa zawsze jest zielensza po drugiej stronie plota. Po prostu wydaje mi sie, ze sadyzm jest mniej uwierajacy niz masochizm… ale wiem, ze najlatwiej teoretyzowac.

  2. No, nie wiem… Mnie bycie po stronie uleglej zawsze kojarzylo sie z wieksza radoscia z przebywania z partnerem. Kiedy sprobowalam dominacji i zobaczylam z jaka to sie wiaze odpowiedzialnoscia, zaczelam sie mocno zastanawiac. A jesli chodzi o urazy z dziecinstwa – z rozmow, ktore przeprowadzilam z osobami dominujacymi o sadystycznych zacieciach zawsze wylanialo sie jakies silne upokorzenie z dziecinstwa, jakis gleboki lek przed bolem, jakas zadra, ktora powodowala, ze myslalo sie o odwecie. Ale nie moge sie na ten temat wypowiadac, bo nie mam w sobie takich uczuc, wiec tylko powtarzam to co mowili mi inni…

  3. no to ja z Wami nie bardzo pogadam:))) bo ja uległa to wobec jednego a gdy ktokolwiek inny łapę wyciąga… ehhhh marny Jego los, gryzę dotkliwie… dominacja też… jedynie wobec kobiet i też…. muszę to poczuc… porozumienie i pewnosc ze nie urażę etc. i tu się kłania inna paranoja… „wszyscy są równi” a wtedy…. hulaj dusza bawmy się:)))

    no ale ja zawsze odstawałam od klimatu:)))

    • Su, wychodzac z zalozenia, ze kazdy z nas zostal poddany w dziecinstwie innym doswiadczeniom i bodzcom, calkowicie naturalne jest, ze kazdy z jest inny i co innego na niego dziala. Nie spotkasz dwoch takich samych uleglych, wiec ty mi tu Kochana nie wyskakuj ze swoja innoscia 😉 Nie ma nigdzie jak dotad uniwersalnego przepisu na masochistke. Masochizm mozna porownac do gotowania – kazda z nas inaczej interpretuje przepis. Zaloze sie, ze moja ogorkowa porownana do Twojej, bedzie smakowac zupelnie inaczej. A przeciez skladniki plywaja te same…
      Calusy :*

Możliwość komentowania jest wyłączona.