Anatomicznie czy duchowo…

Anatomicznie czy duchowo, organoleptycznie czy za pomocą serca… Ilu ludzi, tyle rożnych spojrzeń na otaczającą rzeczywistość. Jedyne właściwe? Nie istnieje, choćbyśmy bardzo się przy swojej wizji upierali.

Patrząc na mieszkających wokół mnie rodaków czasem mam wrażenie, jakby żywcem przeniesieni zostali z lat 50. Wprawdzie zdają już sobie sprawę, że świat się zmienił, ale nadal kurczowo trzymają się tradycji. Niedziela w kościele, w ciągu tygodnia ciężka fizyczna praca, a jak mawiał A. Hopkins w „Human Stain” – działanie jest wrogiem myślenia. Raz na jakiś czas telefon do rodziny w ojczyźnie. Im dłużej przebywają tu, tym rzadziej dzwonią tam. Wieczorami piwko albo tania wódka, nie znają innych sposobów spędzania czasu, nikt nie powiedział im, że można inaczej. Często przy boku „amerykańska żona” lub „amerykański mąż” – określenia te zostały stworzone właśnie przez polskich emigrantów. Tak nazywają tych, z którymi związali się po przyjeździe do USA, pomimo posiadania małżonka/ki w ojczyźnie.

Przecież nikt nie powie o sobie, że ma kochankę czy babę, oni mówią o sobie mąż i żona. Jeśli ktoś nie jest pewien, to tylko pyta czy to „amerykańska” żona, i od razu wszystko jasne.

Hipokryzja jest tradycją chyba najżarliwiej kultywowaną przez polonusów. Każdy katolik, każdy w niedzielę na mszę, a to że normalnie dupczą nieślubną/nieślubnego aż wióry lecą, jest ok. Idą do spowiedzi, przyjmują komunię i nazywają się katolikami. Najśmieszniejsze jest, że sami nie dostrzegają komizmu sytuacji.

Ktoś im kiedyś wmówił, że wiara katolicka, małżeństwo i monogamia to prosta recepta gwarantująca szczęśliwe życie.

W głowie nie mieści się im, że można inaczej, a tego nie uczy ksiądz z ambony.

Niepojęte jest dla nich, że można dać się związać, pozwolić napluć w twarz i zerżnąć wszystkie możliwe dziurki, będąc przy tym trzymaną mocno za włosy.

Po wszystkim przytulić się i powiedzieć jedno drugiemu „kocham cię”…

Wprost niepojęte…

 

3 myśli nt. „Anatomicznie czy duchowo…

  1. No, tego tak dokładnie nie wiesz, co oni porabiają w sypialni;)) Może właśnie łatwiej eksperymentować z amerykańska zoną?

  2. Pewnie, ze nie wiem. I chyba wole niewiedziec;)) Chodzi mi raczej o takie chore podejscie, o hipokryzje. Oni sa zaplatani w sprzecznosciach. I chcieliby, i nie wypada. Znalam dziewczyne, ktora byla wlasnie taka „amerykanska zona” i jak przyjechala w odwiedziny ta prawdziwa z Polski, tamta musiala wyprowadzic sie na ten czas do kolezanki. Wlasnie o tego typu akcje mi chodzi, Kropko:)
    Ci ludzie potepiaja wszelkie „odstepstwa od normy”, ale nie widza gnoju u siebie…

  3. Bo „prawdziwi katolicy” – wierzacy w ksiedza i swiete obrazki, zawsze widza drzazge w oku brata a belki w swoim nie widza, a niestety takich jest wiele…by nie ryzykowac – wiekszosc

Możliwość komentowania jest wyłączona.