Antykoncepcja a ekonomia

 

Wierzę w zbawczą moc antykoncepcji, uważam że nie każdy powinien się rozmnażać.

Biorąc się za robienie dzieci, trzeba mieć gotową odpowiedz na pytanie „czy mnie na to stać?”.

Rozmnożyć się to najmniejszy problem, tylko co później. Spotkałam się z postawami typu „bóg dał dziecko to i da na dziecko”, według mnie jednymi z najgłupszych.

Jako istoty rozumne powinniśmy korzystać z tego, w co wyposażyła nas natura i tysiące lat ewolucji. Mam na myśli wiedzę i doświadczenie, tym przecież różnimy się od innych zwierząt.

Szczególnie w kontekście aktualnej sytuacji ekonomicznej uważam, że każdy myślący człowiek powinien się zastanowić dogłębnie, czy stać go na posiadanie potomstwa, a jeśli już je ma, to czy powiększać stadko.

Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy mając jedno dziecko i decydując się na kolejne nie odbieram szans na lepsze życie (przeżycie) temu obecnemu.

Wiem, gdyby każdy tak myślał to byłoby nas, ludzi zdecydowanie mniej 😉

Pewnie niektórzy oburzą się, jak można tak na zimno kalkulować. Przecież dzieci to szczęście, błogosławieństwo, dar. Zgadzam się z tym w 100%. To wielkie szczęście dla tych, których na nie stać i którzy są pewni, że chcą je posiadać.

Antykoncepcja kosztuje, i to niemało. Pamiętam dobrze ile płaciłam za opakowanie tabletek antykoncepcyjnych w aptece w Polsce. Płaciłam jak za przysłowiowe zboże, ale to była cena spokoju i pewności, że świadomie zarządzam swoim życiem i mam na nie wpływ.

Mieszkając w USA za te same tabletki nie płacę ani centa, płaci moje ubezpieczenie. Dla rządzących dużo taniej wychodzi dofinansowanie antykoncepcji niż wypłacanie zasiłków na kolejne rodzące się dzieci. Aborcja, legalnie tu dostępna i wielu przypadkach finansowana przez ubezpieczenie, także jest opcją droższą niż zapobieganie i zwiększenie świadomości.

Jestem szczęśliwą posiadaczką dziecka, jednego, i nie planuje tej ilości zwiększać.

Po latach stosowania hormonów, ginekolog zalecił zrobić przerwę. Na szczęście krotką.

Po odstawieniu antykoncepcji hormonalnej następuje tzw. efekt odbicia, czyli paradoksalnie zwiększona płodność. Kolejnym z efektów ubocznych jest bardzo realne prawdopodobieństwo ciąży mnogiej.

Zgromadziłam już zapas prezerwatyw, teraz przygotowuję sobie listę adresów przybytków aborcyjnych.

Wszak nie od dziś wiadomo, że strzeżonego…

6 myśli nt. „Antykoncepcja a ekonomia

  1. i cisza nastala. pukam w niemalowane:) zbierz proszę opinie o przybytkach a nie adresy:))) nie chce przeczytac potem, ze ktos cos spaprał:) to w ramach uczucia :)))
    nie pochwalam aborcji jednak to wybór kobiety, krytyki nie uswiadczy z moich ust.
    zakorkuj:))) masz w koncu wiecej dziurek i jedna nieczynna nie odbierze wszystkiego:)))

  2. Rozumiem i pochwalam, choć tak jak Su aborcji nie popieram (aczkolwiek do moheru mi daleko 😉 w niektórych przypadkach biegłabym pierwsza – uważam, że jak ktoś „robi” z głową, to nie „narobi”, prawda?). Co innego rozum, co innego serce i czysty instynkt samiczy. Zegar tyka 😉 i od czasu do czasu miewam wściek macicy. Głowa mówi – nie masz warunków na dzieciaka. Serce woła – no i na co czekasz? bierz się do roboty :-)))

  3. Via, oglaszam wszem i wobec, ze wyglada na to, ze jednak nie jestem samica. Ewentualnie u mnie juz nastapila ewolucja i miejsce instynktu zastapilo lenistwo… Jakby na to nie spojrzec, jestem przypadkiem beznadziejnym.

  4. Jak juz uzywasz slowa „ekonomia”, to pomysl: kto bedzie Was utrzymywal na starosc? Ubezpieczenia, oszczednosci, akcje moga byc zabezpieczeniem dla „sprytniejszej” czesci, ale nie dla calego spoleczenstwa. Przyjmij skrajny przypadek: zero dzieci. Gdy wszyscy sie zestarzeja, nie bedzie komu zasiac pol i upiec chleba… coz pomoze konto, nawet gdy bankomat wypluje banknoty? Odpowiednio: gwaltowne zmniejszanie sie populacji spowoduje inflacje emerytur. Polowa dzieci to dwa razy wiecej staruchow na jednego pracujacego. Wiec trzeba pracujacym podwoic skladki emerytalne. Nie zgodza sie. Oszczednosci? Wiecej pieniedzy niz towarow oznacza inflacje. Pracujacy wywalcza podwyzki, konta nie wzrosna.
    Nie pisze Ci tego, by Cie namowic na jeszcze pol tuzina rozkosznych bobaskow, ale bys miala swiadomosc, jak dziala ten swiat poza poruszana przez Ciebie dziedzina. Serdecznosci. :-)))

  5. Krzysiu, szczerze przyznaje, ze nie obchodzi mnie reszta spoleczenstwa, martwie sie o siebie i swoich bliskich. Mowisz, ze „sprytniejsza” czasc da sobie rade – super, nigdy nie uwazalam ze powinna funkcjonoiwac jakas odpowiedzialnosc zbiorowa w tej kwestii. Przetrwaja najsilniejsi/najsprytniejsi, i to wg ,mnie jest w porzadku. Doskonale wiem, jak dziala swiat poza poruszana przeze mnie dziedzina… A jaka jest prognoza dla tych, ktorzy produkuja dzieci nie majac warunkow i srodkkow, zeby je wyksztalcic/zabezpieczyc? Te dzieci bede doroslymi bez pracy/perspektyw, skazanymi na zasilki. A co jesli wtedy juz zasilkow nie bedzie? Jak banda mlodych bezrobotnych przelozy sie na moja ewentualna emeryture? Co ja mowie, jaka emeryture! Wtedy juz dawno zabraknie kasy w budzecie na jakiekolwiek emerytury!
    Wokol siebie obserwuje dziwna prawidlowosc – rozmnazaja sie jedynie ci, ktorzy juz na to nie maja warunkow. Dla mnie to przejaw glupoty a nie myslenia o przyszlosci.

Możliwość komentowania jest wyłączona.