Ginekolog

Przychodzi baba do lekarza… a lekarz ginekolog – tak to się mniej więcej zaczyna. A dalej? Dalej już bywa różnie. Czasem ma się ochotę uciec z gabinetu, jeszcze zanim zrzucone zostaną dolne części garderoby. Czasem chce się tam zostać i słuchać spokojnego głosu pana doktora… słuchać… i słuchać… Dobra, aż tak fajnie nie jest, ale prawie.

A jak jest naprawdę? Bardzo dużo zależy od lekarza i, wbrew pozorom, płeć wkładającego do mej cipki wziernik, palce, szpatułkę czy szczoteczkę (to przy cytologii), końcówkę sondy ultrasonografu, nie ma aż takiego znaczenia. Zaobserwowałam natomiast, że kobieta ginekolog jest mniej delikatna. Myślę, że delikatność mężczyzny w takiej sytuacji bierze się z prostej przyczyny: nie posiada on tego samego w kroczu co kobieta. Mogę się mylić, niech będzie, że to moja prywatna teoria. Sprawdziłam ją na reprezentatywnej grupie trzech pan. Pierwsza, w Polsce, w państwowej przychodni prowadziła za państwowe pieniądze własną krucjatę – czytaj: nie przepisywała tabletek antykoncepcyjnych. Nie wiem, czy ma to coś wspólnego, ale owa pani była brzydka jak noc listopadowa. Kolejne dwie spotkałam już w krainie wiecznej szczęśliwości, czyli tu, gdzie mieszkam aktualnie. Tym dwóm akurat nie mam wiele do zarzucenia – jedna była czarna, druga z pięknego kraju nad Wisłą. Pierwsza została moją przyjaciółką, i z tą chwilą przestałam czuć się komfortowo z jej palcami w cipce. Druga była najdroższym lekarzem, jakiego miałam zaszczyt odwiedzić. Tajemnicą poliszynela jest, że rodacy na rodakach zarabiać lubią, a jeśli za zwykłą wizytę z cytologią i badaniem płaciłam $220 w roku 2003… to coś było, kurwa, nie tak. Żadna ze wspomnianej trójki nie dorównywała delikatnością mężczyźnie ginekologowi, smutne lecz prawdziwe.

Przerobiłam lekarzy z Ghany, Indii, Palestyny, Egiptu i Chin. Nie wspominając oczywiście o rodzimych geniuszach tej chwalebnej profesji.

W Polsce zaobserwowałam pewną niepokojącą prawidłowość: stosunek ginekologa do pacjentki zmienia się diametralnie, gdy wizyta jest prywatna.

Od zawsze zastanawiało mnie, jakie podejście do specyfiki tego zawodu mają praktykujący go panowie. Czy jest ono czysto profesjonalne? – w co mam poważne trudności, aby uwierzyć. A może u każdego z nich jest inaczej? 

Druga nurtująca mnie kwestia, to: jak do grzebania w cipce partnerki, narzeczonej czy żony, podchodzą mężczyźni? Czy nie wydaje im się dziwne, jeśli ze swobodą opowiadamy o tym, co pan doktor robił, mówił i wsadzał? Pewnie, nie wszystkie ze swobodą opowiadają, ja tam opowiadam. 

Inna strona medalu, to zachowanie pana doktora. Zdarzyło mi się odwiedzić takiego, który sposobem bycia dosłownie paraliżował. Zanim jeszcze pozbyłam się jakiejkolwiek części garderoby, miałam ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. Wiem, że miał tego świadomość, domyślam się, że dawało mu to jakąś perwersyjną satysfakcję. Robił to specjalnie i z premedytacją.

Na drugim końcu znajdują się ginekolodzy, dla których takt, szacunek i kultura mają ogromne znaczenie. Szerokość geograficzna, z jakiej pochodzą, nie ma tu nic do rzeczy. Można być człowiekiem i traktować pacjentkę z szacunkiem, mając skórę koloru asfaltu czy skośne oczy. Przy kimś takim nie czuję najmniejszego dyskomfortu, gdy wyciąga ze mnie palce obleczone w rękawiczkę i pokazuje konsystencje śluzu na nich. Co przypomina mi wróżenie z fusów… mam jednak świadomość, że jest zdecydowanie dokładniejsze.

3 myśli nt. „Ginekolog

  1. W życiu nie poszłabym do kobiety, od pierwszej wizyty umawiam się tylko do facetów i póki co miałam szczęście – profesjonaliści, mili, zainteresowani. Kiedyś byli „studenci na praktykach” i lekarz zapytał mnie, czy studenka może zbadać mi piersi, a student popatrzeć. No cóż, zgodziłam się, dla dobra nauki 😉 Ale dotyk dłoni tej studentki był bardzo delikatny i nawet przyjemny. A student tylko usłyszał od pana doktota, że „koniec na dziś”, co mnie bardzo ubawiło 😀 A jestem bardzo młoda, piersi mam w porządku 😉

  2. Ja na szczęśćie chodzę to świetnego ginekologa., który pomimo, że jest starszym Panem (po 60tce), jest bardzo kontaktowy, otwarty i zawsze pyta „czy masz jakieś pytania”, lubi też pożartować. Inną stroną medalu jest to, że używa Naszej Klasy i głupio tak dostawać od ginekologa życzenia;) Co prawda prowadzi prywatny gabinet w Krakowie, ale za bardzo niewielkie pieniądze (symboliczne 50zł i darmowa cytologia),. Trafiłam do niego przez przypadek, ale teraz mam nadzijee, że jak najdłużej będzie leczył:)

  3. jak facet odbiera wizyte u ginekologa swojej kobiety?

    dobre pytanie. wedlug mnie odpowiedz zalezy od kilku czynnikow:
    1. dojrzalosci faceta
    2. zachowania kobiety
    3. dodatkowy wplyw – mimo wszystko plec lekarza

    a jak leny odbieral wizyte swej kobiety u ginekologa?
    roznie to bywalo.

    – kiedy mialem okres burzy i naporu…to niemal umieralem na mysl ze inny facet bedzie mi dotykal „moje”. wyobrazalem sobie jego ( of kors „zwyrodnialca” i „zboczenca”) napawajacego sie widokiem, wechem i zapewne i smakiem mojego kochania oraz ją-czyli mą – ktora siedzi na tym swoistym lotniskowcu z pokladem oczekujacym na ladowisko innego obiektu, ktory nie daj Boże jeszcze jej sie spodobac mogl….alez mialem jazdy….szok.
    – teraz kiedy „role” sie odwrocily i raczej kobieta jest o mnie zazdrosna, a ja o nia spokojny i pelen zaufania to traktuje taka wizyte jak swoja wlasna u urologa….(jednak do dentysty ide lzej na sercu)

    zazywczaj, jesli juz, towarzysze mej do drzwi i od drzwi…raz jednak wszedlem ( na przekonanie) na badanie i do dzis jestem pod duzym wrazeniem.

    „stary kraj”, stolyca, maly gabinecik, wieczor, polmrok bo lampka stojaca na biurku miala za malej jasnosci zarowke aby rozproszyc ciemnosc obecna w pokoju, drugiej-mlodosci facet w wieku ok 40 lat z grzywa lekko siwiejacych wlosow i wyrazem twarzy ktory emanowal obojetnoscia i spokojem…wspomniane juz biurko zastawione w wiekszosci kompem, jakas aparatura, parawanik, lozko z przedluzeniem ala fotel. dobry wieczor – dobry wieczor, prosze sie rozebrac do pasa ale w skarpetkach moze pani zostac, pan skoro juz jest to niechaj tutaj stoi, a pani sie polozy, moja rozebrana z pieknym bobrem w kroczu kladzie sie we wskazanym miejscu i patrzy na mnie wzrokiem ktory mnie zawsze uspokoja, ja jednak jakis dziwnie podniecony cala atmosfera i widokiem! obcy facet „pakuje” jakies quasi dildo, nachylony tak ze prawie nosem pociera o wargi i mruczy jakies pytania, kiwa glowa slyszac odpowiedzi, cos wyjasnia, ale do dzis nie potrafie sobie przypomniec czy mi? czy mojej czy tez sobie dodawal rezonu…szok!!!

    piekny obraz zapamietany na zawsze. od tego czasu sam pilnuje aby mi kobieta regularnie sie badala, z czym zawsze sa problemy. dlatego tez o podejscie kobiet zapytalem chca zobaczyc co moze lezec u podstaw tych „problemow” – oporow w znaczeniu – bo przyznam ze ja tamta wizyta bylem/jestem i bede oczarowany…

    dziex za wpis i dotkniecie tematu. brakuje mi troszke w tej Twej wypowiedzi, ale i tak bardzo dziekuje.

    pozdrowienia,
    leny

    ps. co do obiekcji w przepisywaniu „pigulek” to moze mogla ona wynikac z faktu „side effect’ow”, przed ktorymi tamta pani probowala Cie „ochronic”. moze nie byc az tak „czarno” jak sie wydaje. pozdro

Możliwość komentowania jest wyłączona.