Pies ogrodnika

Chris jest windowym w budynku na Manhattanie. Praca stała, dobra, pewna – coś niemożliwego do osiągnięcia na Dominikanie, skąd przyjechał. Obsługując windę może bez przeszkód wysłać co miesiąc żonie przyzwoitą sumę na utrzymanie jej i trójki ich dzieci.

Niespodziewanie, pewnego dnia przepadł. Zniknął jak kamfora, nikt nie miał pojęcia co się z nim stało. Nie było go trzy dni. Czwartego, skruszony, wymizerowany, wrócił. Poszedł prosto do przełożonego i zaczął go zaklinać, by dal mu szanse, że takie znikniecie się nigdy więcej nie powtórzy. „Przynajmniej wyjaśnij, co się stało, Chris. Wyglądasz okropnie… ” – rzucił szef.

Mężczyzna zwinął się, jakby otrzymał silny cios. Nabrał powietrza, zebrał się w sobie i wydusił: „Dowiedziałem się, że moja żona ma kochanka!”.

„Przecież ty jej nie widziałeś od dziesięciu lat, więc w czym problem?! A ty co, sam święty jesteś?”

„Ja to co innego” – wyjaśnił Chris oburzony, jak można tego nie rozumieć. „Ona jest matką moich dzieci!” – wykrzyknął.

Zabawne jest, że ludzie, niezależnie od miejsca pochodzenia, w pewnych kwestiach myślą identycznie. Mieszkający w USA Polacy również uparcie kultywują opisaną powyżej tradycję podwójnych standardów moralności. Efekty bywają nadzwyczaj komiczne.

2 myśli nt. „Pies ogrodnika

  1. a najlepsze jest to, że kiedy pokazać takiemu palcem brak logiki i konsekwencji – to wyśmieje / oburzy się / powie coś o erystyce (to ostatnie w wersji zapewne inteligentniejszej niż bohater wpisu 😉
    ciekawe, jak by gość zareagował, gdyby mu powiedzieć: „a ty przecież jesteś ojcem jej dzieci!”

Możliwość komentowania jest wyłączona.