Poli, poli, poligamia

Wyobraźmy sobie taką scenkę: mężczyzna leży nago, u jego stóp klęczą dwie wpatrzone w niego jak w obrazek kobiety, obok stoi jeszcze jedna, trzymając tacę z przekąską. Wszystkie trzy niewiasty są gotowe na każde skinienie pana i władcy, który to w zależności od kaprysu zabawia się z jedną z nich, bądź ze wszystkimi trzema naraz.

Kwintesencja poligamii.

 

Jest też druga scenka: mężczyzna całuje żonę i kieruje się w stronę wyjścia, śpiesząc się do pracy.

„Kocham Cię” – mówi zamiast „do widzenia”, zamykając za sobą drzwi od mieszkania.

Na miejscu, w biurze wita się z sekretarką. Dzień wcześniej w końcu udało mu się ją namówić na seks. Pieprzyli się na biurku zaraz po wyjściu ostatniego pracownika. Zgrabna dziewczyna przynosi mu kawę do gabinetu, klepie ja po jędrnym tyłku, patrząc z rozbawieniem na jej zmieszanie – „Wczoraj ci to nie przeszkadzało” – mówi.

W porze lunchu, kiedy większość wymknęła się aby bodaj na chwile opuścić więzienie biurowca, spokojnie wchodzi na czat i wypatruje poznanej przed dwoma dniami laski. Młodsza o prawie dwadzieścia lat, myśli z zadowoleniem, że dawno nie miał takiej siksy. Jeszcze tylko kilka zgrabnych słówek i będzie jego. Zaczyna gorączkowo myśleć, który hotel zarezerwować na potrzeby tej „delegacji”.

Wieczorem kładzie się do łóżka obok żony mówiąc, że pojutrze ma nagły wyjazd służbowy. Obiecuje jej to wynagrodzić ładnym prezentem, pocałunek na dobranoc wzmacnia dyżurnym „kocham cię”.

 

To tez jest kwintesencja poligamii. Takiej przaśnej i codziennej, bo poligamia to nie tylko egzotyczne haremy, wielożeństwo w islamie czy tysiąc kobiet króla Salomona, tak barwnie opisane w Piśmie Świętym. To także społecznie akceptowanie kochanki mężczyzn na stanowiskach, czy zwykle skoki w bok.

 

Oczywiście dziś, używając potocznie terminu „poligamia” mamy na myśli tak wielożeństwo męskie jak i damskie, oraz wieloosobowe związki nie usankcjonowane małżeństwem.

 

Nawiązując jeszcze do scenki drugiej, śmieszy mnie podejście pań, z którymi owi panowie zdradzają swoje żony, to że są one przekonane o wyjątkowości sytuacji. W swojej naiwności wierzą, że pomimo tego, iż delikwent zdradza swoją ślubną,  to „przecież mnie nie będzie zdradzał”. Zawsze mnie zastanawia, skąd bierze się takie przekonanie. Można je wytłumaczyć chyba tylko kobiecą próżnością – „bo przecież jestem taka wyjątkowa”.

 

Jeśli nie mielibyśmy poligamistycznych ciągot, trwalibyśmy w jednym związku przez cale życie. Nie byłoby rozwodów, nieślubnych dzieci i przyprawiania rogów swoim ślubnym. Żylibyśmy w społeczeństwie idealnym, no prawie idealnym.

 

Dlaczego tak nie jest? Ponieważ kierują nami instynkty, czy nam się to podoba czy nie. Pociąga nas nieznane, a cóż nowego można zobaczyć w partnerze po dwudziestu latachJ

 

Nie twierdzę, że jest to wyjście idealne, ale uważam, że to iż z jaskiniowców, gdzie każdy robił to z każdym, zmieniliśmy się w cnotliwe istoty wychwalające zalety monogamii i jednego partnera na cale życie, zawdzięczamy ekonomii. Tylko i wyłącznie.

Po prostu niewielu z nas byłoby stać na utrzymanie kilku żon czy mężów. Dodając jeszcze koszty wychowania większej ilości potomstwa, rachunek przerósłby zapewne niejednego zjadacza chleba.

Ot, cala tajemnica cnotliwości współczesnego Homo sapiens wyjaśnionaJ

 

Religia trzyma nas za mordę w tejże kwestii podobnie jak i w wielu innych, a raczej jej interpretacja przez duchownych.

Nie zawsze tak było, ale widocznie stwierdzono, że monogamia i kościołowi lepiej się z rożnych względów opłaca.

 

Nowy Testament nie wspomina o poligamii, choć oczywiście kościół bardzo stara się wyinterpretować jej zakaz. Za to Stary Testament poligamią jest przesycony. Mamy Ezawa, Dawida będącego ojcem wspomnianego wcześniej króla Salomona, Lemecha syna Kaina.

Wielu religioznawców upiera się przy twierdzeniu, że Jezus i jego gmina religijna była czymś w rodzaju miłosnej komuny, i wcale nie chodzi im tu o miłość duchową. 

 

Niektórzy pro-kościelni myśliciele bardzo sprawnie wyjaśnili pozytywne aspekty poligamii. Samuel Willenberg (1633-1748), który piastował stanowisko profesora prawa w Gimnazjum Gdańskim, w swoich dziełach pisał tak:

 

„nie gorzej dzięki niej (poligamii) niż w monogamii uzyskujemy cel małżeństwa, którym jest płodzenie potomstwa, dowód ojcostwa i macierzyństwa, oraz to , by jeden ojciec rodziny  mógł być sędzią i arbitrem w sporach domowych. Że pozwala jej objawienie boskie, wystarczająco przekonuje to, że nie można wskazać oczywistego fragmentu, w którym byłaby ona zakazana (…)”

 

Wracając do czasów bardziej współczesnych, według egipskiej dziennikarki i działaczki Hajam Dorbek „poligamia to licencja od Boga na stabilizacje społeczeństwa i rozwiązanie jego problemów”.

 

Wielu twórców, pisarzy i artystów doceniło uroki posiadania więcej niż jednego partnera w tym samym czasie. Choćby Anais Nin, związana z Henrym Millerem i jego żoną June, jakby to było za mało, Nin miała także dwóch mężów w tym samym czasie. Panowie ci dowiedzieli się o sobie dopiero po śmierci wspólnej żony.

 

Czy tego chcemy czy nie, i niezależnie jak bardzo się tego wypieramy, jesteśmy bliżej naszych zwierzęcych przodków niż nam się wydaje. Natury nie da się oszukać.    

 

4 myśli nt. „Poli, poli, poligamia

  1. no ok. Jaskiniowcy nie uprawiali z za?o?enia seksu „ka?dy z ka?dym”. Gdyby tak by?o ludzkie kobiety nie ukry?yby jajeczkowania. To sprytny sposób na pozostawanie w zwi?zku z jednym m??czyzn? (dobrym mysliwym) i drugim (dobrym kochankiem). ?aden z nich nie mo?e byc pewnym, którego z nich jest dziecko. Nic si? nie zmieni?o Goodgirl. Nic

  2. No wlasnie, nic sie nie zmienilo, a mnie zarzucali co niektorzy, ze ludzie od zarania dziejow swietojebliwi byli, a ja takie oszczerstwa pisze;) Homo sapiens ma stanowczo za wysokie o sobie mniemanie;))) to wlasnie rozni nas od zwierzat, zarozumialosc;)

Możliwość komentowania jest wyłączona.