Prywatność

Śniło mi się, że otaczał mnie świat, w którym szacunek i empatia były wartością nadrzędną. Niestety, po przebudzeniu zostałam zmuszona do skonfrontowania z rzeczywistością, a ta nijak dawała się ignorować, zapisana pod postacią zdjęć z klimatycznej imprezy. Zdjęć sprzedanych, opatrzonych logo organizatora baletów,  opublikowanych bez zgody sfotografowanych osób.

Pamiętam, jak mile zaskoczona, że nie ma zakazu, ochoczo pstrykałam fotki uczestnikom fire play, a koleżanka nakręciła krotki film. W blond naiwności nie przyszło mi na myśl, że ktoś zechce uwiecznić uczestników imprezy, w średnio main- stream’owych pozach i sytuacjach, a później wrzuci to do sieci.

Dokładnie pamiętam swoją reakcję – najpierw oblała mnie fala gorąca, a  zaraz po tym zrobiło mi się słabo. Następnie przyszła złość na własną głupotę i naiwność – do części fotek sama pozowałam (pocieszam się, że nie ja jedna), uspokojona zapewnieniem, że trafią tylko i wyłącznie do mnie. Nie chodziło o to, że boje się, iż wyjdą na jaw moje nie do końca takie jak u wszystkich zainteresowania seksualne, bo z tymi się jakoś szczególnie  nie kryję. Rzecz w tym, że cenię sobie możliwość dokonywania świadomego wyboru, komu tę wiedzę udostępniam. Co za tym idzie, nie życzę sobie puszczania w świat fotografii ilustrujących i wręcz przerysowujących jak, z kim, i w co się bawię.

Mleko się wylało i tego nie cofnę. Jedyne co pozostało, to wyciągnąć wnioski na przyszłość.