Ze smakiem

Wybrałam się z Latoroślą do apteki. Przy kasie stał sobie stojak ze środkami antykoncepcyjnymi, gdzie pośród rożnych kremów i pianek plemnikobójczych swoje miejsce miały również prezerwatywy smakowe. Przeróżne – czekoladowe, bananowe, jagodowe, truskawkowe, do wyboru, do koloru. Kątem oka dostrzegłam, że Młoda nie może wzroku od tego stojaka oderwać.
Placę, wychodzimy, pada pytanie:
„Mamo, a dlaczego prezerwatywy mają rożne smaki?” – moja córka zadaje to pytanie bez cienia skrepowania. Zresztą, skąd ma jej przyjść do głowy, że powinna się krepować, skoro zawsze ode mnie słyszała, że seks to temat jak każdy inny i nie wolno go demonizować. No to mam za swoje, trzeba być konsekwentnym.

„Dlatego, że niektórzy lubią, gdy penis ma smak lizaka na przykład, nie ten swój naturalny” – udzielam odpowiedzi.
„Bleee, ja nigdy tego do ust nie wezmę” – zarzeka się Młoda.
„Też tak mówiłam” – pada z moich ust.

Chwilę pózniej staje mi przed oczami podobna sytacja, tylko to ja wtedy byłam dzieckiem. Moja młodsza o cztery lata siostra, pod nieobecnosc rodzicow przetrząsała szafki w poszukiwaniu skarbow. Poszukiwania zakonczyly się sukcesem, o czym przyszło mi dowiedzieć się dopiero po latach. Młodsza znalazła paczkę prezerwatyw, nie mając oczywiście pojecia co to jest, ani z czym sie to je. Wiedziona ciekawoscią rozpakowała jedną, poddala uważnym oględzinom i wyrzucila, rozczarowana faktem, że nie da sie tego nadmuchac. Starszej siostrze, czyli mnie nie pisnęła ani słowa. Za to w domu byla awantura, matka posądzała mnie (dlaczego zawsze mnie?!), że wzięłam coś co do niej należy i jeśli oddam, to nie wyciagnie konsekwencji. Konsekwentnie odmawiala też udzielenia odpowiedzi, co takiego rzekomo jej wzięłam. A ja biedna, naprawdę nie mialam zielonego pojęcia o co rodzicielka robi drakę. „Jak się przyznasz i oddasz to nie powiem ojcu” – przekupywała.

Ufff, jaka ulga, że czasy się zmieniły, a mi udało się uciec niemal bez szwanku przed mentalną lobotomią praktykowaną w domu rodzinnym. Inaczej Młoda miałaby przesrane.

2 myśli nt. „Ze smakiem

  1. Nie da sie nadmuchac? Nie byly chyba dziurawe!? Da sie takze napelnic woda i walnac taka bomba – lany poniedzialek wysiada!

    • Wedlug mojej, wtedy szescioletniej siostry sie nie dalo… moze miala za slaby dmuch? A ze da sie napelnic woda to wiem, ale posiadlam ta wiedze stosunkowo niedawno – jak widac czlowiek uczy sie cale zycie.

Możliwość komentowania jest wyłączona.