Poranek z szefem, czyli BDSM na dzień dobry

Pogoda w końcu trochę znormalniała, najwyższy czas. Nawet gdyby nie znormalniała, to i tak jadę się wygrzać (i wypieprzyć) w okolice Zatoki Meksykańskiej. Trzeba sobie jakoś radzić.

Chodzę do pracy, tej samej od blisko 4 lat. Jak jest dobrze – to najlepsza praca pod słońcem, ale gdy nie jest, bo akurat firma słabiej przędzie – pryncypał mnie nie oszczędza.

Przez pierwsze dwa lata byłam super punktualna, później uznałam, że skoro jestem niezastąpiona, to mogę spać odrobinę dłużej. Dwa tygodnie temu przełożony wpadł na genialny pomysł – zaczął wozić mnie do pracy. Tym sposobem oboje zyskaliśmy. Ja, bo nie muszę się bujać metrem, on bo jestem na czas. Plus, w drodze do pracy, stojąc w korku można porozmawiać na tyle ciekawych tematów. Pryncypał do małomównych nie należy, a gdy temat dotyczy seksu… aż pali się do podzielenia wrażeniami.Dzięki temu na przestrzeni kilku lat dowiedziałam się, że zdradza żonę (każdy facet zdradza – oto jego usprawiedliwienie), chadza po ekskluzywnych burdelach i lubi Azjatki cichodajki z 8 Aveniu. Nie robi tajemnicy z tego, że nie pała miłością do gejów, a nawet, że uważa homoseksualizm za… chorobę. Ostatnio natomiast miał okazję stanąć oko w oko z profesjonalną dominą. Dama owa zamówiła sobie u nas … replikę królewskiego tronu. Nie, nie żartuję. Tym sposobem pryncypał pierwszy raz w życiu postawił nogę w przybytku, gdzie zaspokaja się potrzeby uległych mężczyzn. Widać, doświadczenie to wstrząsnęło nim poważnie, gdyż postanowił sie nim ze mną podzielić. Jak zwykle, bacznie obserwując moją reakcję. Nie wiem, czego się spodziewał, że zatrzęsę się z oburzenia i wykrzyknę, że to chore? 😉 Pewnie nie daje mu spokoju fakt, że jak dotąd, nie udało mu się zszokować mnie żadnym wyznaniem.
Tym sposobem usłyszałam relację z wizyty w miejscu, gdzie zamyka się wysoko postawionych profesjonalistów (mowa o Manhattanie) w… gigantycznej klatce dla ptaków (powtarzam to co usłyszałam), podwiesza na łańcuchach, przydeptuje przyrodzenie, poddaje chłoście, a wszystko to za jedyne 1000 $ za godzinę.

Najwieksze zdziwienie wywołał jednak fakt, że uznałam to za absolutnie normalne, czego dowiódł pełnym niedowierzania spojrzeniem, gdy wyznałam: „mnie to nie bulwersuje”…

6 myśli nt. „Poranek z szefem, czyli BDSM na dzień dobry

  1. Tu Sublime powinna się wypowiedziec, ona będzie wiedziała:) aczkolwiek z moich doświadczeń z psychologami wydaje mi się iż facet zwyczajnie ma niesprecyzowane własne Ja, zaburzone lub zagubione, co często się zdarza na wysokich stanowiskach gdzie ludzie wkładają maski tak często iż przyrastają one im…nie narzuca swego zdania, tak jest i koniec kropka, a bada co zyska akceptację, na ile może sobie pozwolic, co „normalne” a co nie… a że względem Ciebie…. hmmm…. Kotku jesteś piękna, otwarta do ludzi… resztę dopisz sobie:)

  2. Witaj 🙂 Nabyłam dzisiaj w polskim Empiku Twoją książkę. Prześmieszne były te zakupy bo cała obsługa biegała w poszukiwaniu jedynego dostępnego egzemplarza z kategorii literatura erotyczna. 😀 Pikanterii dodał fakt, że Pani z informacji nie mogła odnaleźć nazwiska autorki. Wyjaśniłam jej ściszonym głosem, że personalia goodgirl znane są wyłącznie w ścisłym ,ekskluzywnym kręgu. 😀 Dziewczę zbladło i wyszeptało: Ojej… W oczach miała mniej więcej opowieści Twojego Szefa 😀

    • Bardzo mi milo 🙂 Ja każdemu kto sie pyta, czemu nie wydalam pod własnym nazwiskiem mowie: a co by to zmienilo? Przeciez chodzi o to co mam do powiedzenia, a nie o to kim jestem. Ważny jest przekaz, nie moja osoba. Pozdrawiam i życzę ciekawej lektury.

  3. Pochłonęłam ją błyskawicznie i dałam w prezencie Mojemu Panu. Żeby nie było – chciałam mu kupić drugą ale nie mieli. Dopiero dokrywam siebie więc Twoje przemyślenia bardzo mi pomagają. Chciałabym Cię zapytać o tyle spraw. Jestem trochę przerażona – jak to na początku. Sama wiesz…

Możliwość komentowania jest wyłączona.