Prywatne piekło

Opisujesz co ci robię? – pyta Właściciel.

Hmm… tego nie da się opisać.

Obrazy pojawiają się znienacka, w najmniej odpowiednim momencie. Czasem o tym, co było, częściej przywołane niecierpliwym oczekiwaniem, tego co nadejdzie… dziś wieczorem, w weekend, a może dopiero za kilka tygodni.

Siedzę w porannym metrze wypełnionym nowojorczykami i uśmiecham się do własnych myśli. Moje prywatne piekło, mój osobisty raj, świat w którym spełniają się marzenia. Jestem jak pies Pawłowa – skojarzenia wywołują wiadomą reakcję.

W trakcie mitingu z szefem, udając skupienie kreślę w notatniku słowa, które zmieniają ściśnięty między udam, cienki skrawek materiału w mokrą szmatkę. Czasem ocknę się, na chwilę  przywołana do rzeczywistości zastanawiam się, czy wyraz mojej twarzy zdradza, co dzieje się pod starannie dopasowanym biurowym mundurkiem. Wprowadzając dane w program księgujący, zdarza mi się śnic na jawie o mocnych uściskach liny, piekących razach rzemieni, czy gorących kroplach wosku kapiących na sutki.

Bez s/m umarłabym jak ryba bez wody. Uzależnienie…? O tak! Potężna dawka emocji przyprawiona bólem, dwa razy – ech… gdyby tak można zamówić w barze.

Pod powiekami klatka po klatce przysuwa się film. Nie mogę się doczekać, by wystąpić w kolejnym odcinku…

10 myśli nt. „Prywatne piekło

  1. To zaskakujące jakie reakcje mogą dać nam same wspomnienia………
    Ten blog to skarbnica wiedzy. Pisz………
    A ja sobie poczytam.
    Ann

  2. Tak to jest. Ja np czasem zazdroszczę ludziom którzy mają pasje typu fotografia, rysowanie. Oni mogą sobie spokojnie robić to wszędzie. Ja muszę czekać aż będzie na to czas i miejsce, wszystko jest tajemnicą. Pytana o hobby nigdy nie mówię mojego ulubionego hobby. Na szczęście mam jeszcze kilka innych pasji.

  3. Intrygują mnie te poprawne, dopasowane i nieco smutne biurowe mundurki. Niesamowicie skłaniają do zastosowania, co się za nimi kryje.

    • Bardzo lubie to, jak mozna sie za takim mundurkiem ‚schowac’… I owszem, sklaniaja do zastanawiania sie.

  4. Podczytuję Cię już od dawna, komentuję po raz pierwszy, więc zacznę od zwyczajnego: Witaj! 🙂
    Rzeczywiście, to niesamowite co wspomnienia potrafią z nami zrobić. A zakrapiane tęsknotą za tym „czymś” ( 😉 ), tylko potęgują pewne odczucia.
    Ja sama łapię się na tym, że siedząc w metrze bądź na zajęciach, śnię na jawie, a potem zauważam w odbiciu szyb lub tabletu, że moje oczy skrzą. Zastanawiam się wtedy, czy ludzie już wiedzą, znają moją tajemnicę. Mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. 🙂
    Rozważałam różne teorie i doszłam do tego samego wniosku, co Ty – bez S/M nie byłabym sobą. To część mnie. Moja natura, której nie da się uśpić, wyłączyć. Zawsze będzie o sobie dawać znać.
    Ja osobiście staram się opisywać u siebie to, co robię z Panem. Nie zawsze się to udaje, nie zawsze oddaję słowami to, co wtedy czuję, co przeżywałam. Bo to, co Pan ze mną wyprawia, to magia. 🙂 Potem, po wszystkim, właśnie pozostają takie wyrwane klatki, migawki, które przyprawiają o dreszcze i podniecenie.
    Pozdrawiam ciepło i podczytuję dalej,
    Rahela

    • Wlasnie w tym problem, Rahel – w opisaniu tej magii. Ciagle probuje, podejmuje wyzwanie na nowo, lecz za kazdym razem stwierdzam, ze znowu mi nie wyszlo.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

Możliwość komentowania jest wyłączona.