Biblia uległej

 
Historii O chyba żadnej uległej kobiecie nie trzeba przedstawiać. Pewnie każda, jeśli nie czytała, to na pewno słyszała o tej owianej legendą książce.
Zanim sięgnęłam po książkę, obejrzałam film nakręcony na jej podstawie, wcześniej oczywiście usłyszawszy mnóstwo ochów i achów na temat wspaniałości owego dzieła.

Nalezę do osób, które uważają, że trzeba wszystko poznać samemu, w miarę możliwości organoleptycznie, żeby móc posiąść opinie na ten temat. Właśnie, nie powtarzać za innymi, nie teoretyzować, lecz poznać dla samej wartości poznania.

Sięgnęłam więc po Historię O, a tutaj gdzie mieszkam, książka ta jest dostępna w każdej większej księgarni na półce z klasyką. Czysta biała okładka z tytułem napisanym czarnymi literami, skromna i nie nachalna. Owa biel niewinności zaczyna się i kończy na okładce, gdyż lektura już od pierwszych stron jest… Markiz de Sade! Dokładnie!

Jaka jest właściwie Historia O? Ciężka, momentami szokująca, odrealniona, chwilami nieszczególnie wyszukana, jakby pisana na siłę. Czytając, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że skądś to znam, gdzieś już widziałam.

Wiem, że książka powstała by udowodnić, że kobieta też potrafi w taki sposób pisać. Autorka Historii O podniosła rękawicę rzuconą jej przez kochanka i tak powstała O.

Pewna jestem, że gdybym na samym początku odkrywania przeze mnie świata BDSM, poznała tę lekturę, to nie odważyłabym się na bardziej dogłębną eksplorację zagadnień uległości i dominacji. Byłabym po prostu przerażona, że w praktyce będzie to podobnie wyglądać jak na kartkach książki, a to przekraczało moje granice. Ba, samo myślenie o niektórych opisanych tam praktykach wywoływało we mnie trudne do określenia uczucie.

Autorka, ukrywająca się pod pseudonimem Pauline Réage, przelała na papier wizje całkowitego oddania i uprzedmiotowienia młodej kobiety, paryskiej fotografki O.

Do dziś wielu kłóci się o to, czym tak naprawdę była O, kobieta o najkrótszym imieniu na świecie. Znawcy przedmiotu twierdza, iż O to skrót od francuskiego Odile, ale także symbol określający wszystkie „użyteczne” otwory w ciele kobiecym. O to również „object” czyli przedmiot, a taką właśnie rolę bohaterka pełniła w zamku Roissy. Była tam obiektem do zaspokajania wszelkich żądz, gotowym zawsze, dla każdego i na każde skinienie. Wcześniej otrzymuje od swojego Pana pierścień, który daje władzę skorzystania z niej każdemu, kto zna wygrawerowany na nim symbol. Wkrótce po tym jej cipka zostaje zakolczykowana, zaś na obu pośladkach ma wypalony żelazem monogram właściciela. Pierścienie łańcucha zdobiącego każdą z jej warg sromowych są ciężkie jak krowi łańcuch, sięgają niemal kolan i dzwonią akcentując każdy ruch O. Tej młodej kobiecie zupełnie to nie przeszkadza, przeciwnie – jest źródłem jej dumy, podobnie jak wypalone inicjały mężczyzny, którego jest własnością. W zasadzie można przyjąć, że im bardziej jej właściciel chce oznaczyć jej ciało, także poprzez częstą chłostę, tym bardziej wyróżniona się czuje.

Pamiętam, że to właśnie wywołało moje poruszenie podczas czytania. Otwierałam oczy szeroko ze zdumienia, jak można zgodzić się na to wszystko, na trwale blizny, na ciężkie łańcuchy zaczepione do warg sromowych. Samo branie pod uwagę oddania się komuś tak zupełnie, całkowicie rezygnując z samej siebie było niewyobrażalne.

O nie stawia żadnych granic miedzy swoim życiem „cywilnym” a oddaniem i służbą. Jest gotowa poświęcić się całkowicie, bezgranicznie, do tego dobrowolnie. Dla mnie ten właśnie aspekt przemawia za wrzuceniem Historii O miedzy bajki, fikcje z której można czerpać inspiracje, ale nigdy naśladować dosłownie.

A może jedynie mój mały rozumek nie jest w stanie pojąc i zrozumieć prawdziwego sacrum uległości. Sacrum, któremu w służbę oddala się O?

A może to tylko bajka dla dorosłych, której nie należy brać dosłownie?

 

 

http://en.wikipedia.org/wiki/Story_of_O

10 myśli nt. „Biblia uległej

  1. pregi, blizny i lancuch… kwestia granicy bolu:) ja lubie lanie:) nosze kolczyki w sutkach i platkach.. ale mam niska granice bolu i gdybym miala jeszcze raz kolczykowac sutki.. never!!!!

  2. Niunia no sama wiesz… uczucia.. to one wyznaczaja granice miedzy ludzmi w bdsm:) a czytalas „w jego dloniach”? jesli nie.. podesle ebooka:) ja po lekturze fukalam, plulam i smialam sie do lez:)

  3. Su, ja uwazam sie za osobe z dosc duza granica bolu, sprawdzilam 🙂 Nie chodzi mi oto, ze ja sie burze przeciw praktykom przedstawionym w ksiazce, tylko ze jakos nie po drodze mi z forma, w jakiej zostalo to przedstawione. I nadal uwazam, ze to lektura obowiazkowa dla kazdej uleglej;) Trzeba tylko podejsc z dystansem do historii tam przedstawionej i zachowac zdrowy rozsadek. Jednym slowem nie dac sobie zrobic krzywdy… Bo suczkom czasem zdarza sie zapomniec o sobie samej…

  4. w 99% krzywde suczki robia sobie same:( brakiem rozumienia, nadinterpretacja, brakiem zaufania… wiesz jak jest ze mna… Pan chce? a bardzo prosze:) a jesli czegos nie rozumiem to przezuwam to kilka razy, mecze, pytam i leze jak mis do miodu.. BEZGRANICZNE ZAUFANIE:)))) wiem, ze krzywdy mi nie zrobi..
    masz racje dla mnie historia O to biblia.. ja wyczytalam w niej nie schemat doznan i postepowania a wlasnie to zaufanie:) smialo moge szepnac bdsm nie ma granic dla mnie.. poki sa uczucia, kiedy sie skoncza wszystko bedzie granica

  5. Tak, ja również widzę podobieństwo do Różyczki. Może dlatego, że dopiero co skończyłam sagę o Śpiącej Królewnie. Podobieństwo jest również w tym, że to bajka, choć A. Rice nie próbowała tego ukrywać i wiadome to było od samego początku, do samego „i żyli długo i szczęśliwie”;)

Możliwość komentowania jest wyłączona.