Mnie to nie dotyczy…

Ile razy zdarzyło ci się pomyśleć, że ciebie to przecież nie dotyczy?
Nie dotyczy, bo masz dobrą pracę, nigdy nie próbowałaś/próbowałeś narkotyków, jesteś porządny. Przecież to się przytrafia tylko ludziom z marginesu, prostytutkom bądź homoseksualistom, ewentualnie biedocie z Afryki. Ty jesteś poza wszelkim podejrzeniem.

A to, że raz czy dwa przytrafił ci się seks z kimś nowym bez prezerwatywy, to przecież nic takiego, od tego się nie umiera.

Faktycznie, od seksu się nie umiera, ale na AIDS jak najbardziej. Nie tam, nie gdzie indziej, tylko tu, czasem tuż obok ciebie.

Pierwszy grudnia to dzień walki z AIDS. Na świecie żyje dziś ponad 33 miliony ludzi zarażonych HIV, z czego ponad 2 miliony to dzieci. Niestety, wraz z postępem nie wzrasta nasza wiedza i świadomość w tym temacie. Nadal wydaje nam się, że nas to nie dotyczy, więc po co się martwic.

Służby medyczne w Polsce także nie grzeszą zdrowym rozsądkiem, i nawet wśród ich pracowników nadal pokutują stereotypowe przekonania sprzed 20 lat. Nie zachęcają do badań, a bywa że wręcz odstraszają swoją postawą.

Badałam się na obecność wirusa trzy razy. Raz w Polsce, 13 lat temu w ówczesnym mieście wojewódzkim, i dwa razy w USA.

W Polsce badanie, które wykonywałam było rzekomo anonimowe, ale pani, które je robiła, musiała jakoś sklasyfikować delikwenta. Z góry założono, że tylko osoby z tzw. grupy ryzyka się badają, czyli albo jesteś kurwą albo narkomanką. Ja byłam zwykłą nastolatką, której przytrafił się stosunek bez zabezpieczenia i chciałam zrobić badanie, żeby spać spokojnie. Pani patrzyła na mnie zdumiona, że niby jak to, nie daję sobie w żyłę i nie puszczam się, to po co tracę jej czas i się badam. Musiała mnie wpisać w jakąś rubryczkę, więc chcąc nie chcąc zostałam podciągnięta pod panie, które biorą kasę za seks. Było mi przykro.

Wynik na szczecie okazał się negatywny, ale wysłuchanie pogadanki na temat dzielenia się igłami przy wstrzykiwaniu narkotyków (!!!) było obowiązkowe.

W USA wśród obowiązkowych badań do zielonej karty jest test na HIV. Standardowa procedura. Gdybym była nosicielką to nie dostałabym legalnego pobytu. Kraj ten nie chce ponosić kosztów ewentualnego leczenia chorych imigrantów, zasada ta dotyczy wszystkich groźnych chorób.

Różnica polega na tym, jak wygląda przeprowadzanie testu na HIV. Tutaj priorytetem jest, żeby badający się czuł się komfortowo. Nikt nie zadaje ci niewygodnych czy dziwnych pytań o ryzykowne zachowania, pytają się natomiast o leczenie lekami na bazie krwi i transfuzje.

W stanie Nowy Jork, w szpitalach standardową procedurą jest, że jeśli pobierają ci krew do badań z jakiegokolwiek powodu, to także pytają się czy chcesz wykonać test na nosicielstwo wirusa. Masz wolny wybór, możesz odmówić i nikt na ciebie krzywo nie spojrzy. To samo u ginekologa. Przy pierwszej wizycie u lekarza masz możliwość zrobić to badanie, razem z resztą standardowych testów, jak np. cytologia czy też na obecność chorób przenoszonych drogą płciową. Tutaj nie chodzi o to, żeby kogoś ukarać, nie stosuje się represji, wręcz przeciwnie – chodzi o dobro nas wszystkich.

Jest mnóstwo zarażonych, którzy nie maja o tym pojęcia, a co za tym idzie nieświadomie zarażają dalej. Wirus HIV może „przezimować” sobie w organizmie, bez żadnych objawów nawet 10 lat. To długi czas. W tym czasie można zarazić bliskich, urodzić chore dziecko, zniszczyć życie wielu osobom.

Świat BDSM nie jest wyjątkiem. Poznając partnera czy partnerkę w necie nie wiemy o nim nic. Ten ktoś jest dla nas wielką niewiadomą, nieważne jak bardzo nam się wydaje, że go znamy. Jeśli spotkanie nie wyjdzie, można pójść dalej, ewentualnie pomstując na głupotę swoja lub drugiej strony.

A co jeśli dostaniesz HIV w prezencie?

Ludzie, badajcie się!