Ulegam

Przez długi czas postrzegałam uległość jako coś niegodnego. Rodzaj wady, bądź ułomność. Pragnienie, by zapomnieć się i ulec, zdawało się czymś uwłaczającym. Kłóciło się z wizją samej siebie. Uważałam się za zdeklarowaną masochistkę, zaś w mym mniemaniu jedno wykluczało drugie.

Jak to, XXI wiek a ja chcę oddać się mężczyźnie jak pensjonarka? Silna, zdecydowana, twardo stojąca na ziemi, a marzy jej się uległość? Cholerny paradoks.

Uległa? To dobre dla niezdecydowanych panien szukających przewodnika przez życie i świat, bo same nie dają rady go ogarnąć – myślałam.

Uśpić rozum, zakneblować myśli, zamknąć w pudelku rozterki.

Mogę? Powinnam? O boszeee, co on sobie o mnie pomyśli… Czy inne też takie były, czy tylko ja mam dziwne pragnienia? Te i inne myśli kłębiły się na początku. Czas pokazał, że zupełnie niepotrzebnie zaprzątałam sobie nimi głowę.

Ulegam, dzięki temu osiągam spełnienie całkowite. Ale nie tak zwyczajnie – rzecz w tym, by zostać pokonaną, poskromioną. Rozsadek i duma krzyczą NIE! Psyche staje dęba, zaplatało się w sprzecznościach. Bo ulec chce tylko niewielki pierwiastek skomplikowanej natury…

Długo, długo później zrozumiałam, że jedno i drugie ma ze sobą wiele wspólnego. Masochizm i uległość przenikają się, u mnie stopiły się w jedno. Ciało ulega i poddaje się łatwo, psyche to inna sprawa. Schowałam dumę, na znak pokory pochyliłam głowę, pozwoliłam posiąść duszę. Wtedy stał się cud – otworzyły się drzwi do innego poziomu egzystencji.

Ale najpierw były randki, sprawdzanie drugiej strony jak w pokerze, kilka lat mieszkania razem, wspólne finanse i kłótnie o drobiazgi.

Dawno, dawno temu uległam po raz pierwszy… ale to zupełnie inna historia.

 

5 myśli nt. „Ulegam

  1. Oj, jak ja Cię rozumiem. Przekorność, takie dziwne myśli… Tak, tylko pierwiastek chce się poddać, reszta często walczy. Ale jakie to piękne dla drugiej strony, gdy Suka walczy ze sobą, z pragnieniem ulegnięcia i „dumą”.
    Gdy zasmakuje się „tego” raz, później nie można wyobrazić sobie życia bez „tego”. 🙂

  2. Czytam Twoją notkę i mam wrażenie jakbyś pisała dokładnie o moich odczuciach i tym, co dzieje się we mnie. Rozum, pewne schematy myślowe i środowisko, z którymi związana byłam całe życie wskazują na jedno, a w moim wnętrzu szaleje burza pragnienia. Pragnienia uległości. Ja jestem na razie na etapie chowania dumy do kieszeni i dopiero uczę się pochylać pokornie głowę przed swoją uległością. Jestem na początku tej drogi. Nie zawsze wychodzi. Ale wiem, że to piękna droga. Moja droga. 🙂 Pozdrawiam!

    • Najtrudniejeszy jest poczatek, pozniej przychodzi juz latwiej… Dzis usmiecham sie do siebie na mysl, jak kiedys zarzekalam sie, ze uleglosc mnie zupelnie nie kreci, bo jestem maso 😉 Dzis dla mnie to dwie strony tej samej monety.

      pozdrawiam dziewczyny!

  3. Goodgirl, ulegać można i tak jak wspomniane przez Ciebie pensjonarka i panny, które szukają przewodnika, obrońcy i w pewnym sensie ojca. A można przecież inaczej. Można w oddaniu, pokorze, cierpieniu „dla Niego”, nie dla siebie, odkryć poczucie wyzwolenia, o jakim – właśnie tak, jak piszesz – się nie śniło.

    U mnie od masochizmu do uległości droga była nieco inna. Ale o tym – nie tutaj…

    Ach, najbardziej ujęło mnie to, że zechciałaś wyjść poza swoje doświadczenie, niejako wbrew wyznawanym zasadom, przekonaniom. Otwartość i odwaga, by poznać nieznane terytoria – godne podziwu. 🙂

    • Coz, w tym przypadku musze przyznac, ze ‚wine’ ponosi ciekawosc, a ta byla wieksza niz wszelkie opory. Jak mawiaja – ciekawosc to pierwszy stopien do piekla – i cholernie mi tam dobrze 😉

Możliwość komentowania jest wyłączona.