Uwaga, kobieta!

Leżę na leżaku, popijam mrożoną herbatę i cieszę się chwila. Tak wygląda praca z domu, a właściwie zza domu, bo tam jest patio, a choć ma być dziś 40 stopni, pogoda jeszcze pozwala na przebywanie na zewnątrz bez groźby rozpłynięcia się. W dobie bezprzewodowego internetu, pracować można właściwie w każdym miejscu, z kawiarni, poczekalni lotniska czy, jak w moim przypadku – przydomowego ogródka.
Ale ja nie o tym chce dzisiaj, nie o tym. Dziś będzie o istocie przewrotnej, podstępnej, ale jakże wiele uroku posiadającej. Nie, nie mam na myśli żmii ani innej oślizgłej gadziny, rzecz będzie o kobiecie. A któż zna kobietę tak dobrze jak inna niewiasta?

Dawno, dawno temu, kiedy poznałam już realia pracy w korporacji, zastanawiałam się, skąd bierze się, jakże niesprawiedliwy trend płacenia słabszej płci mniej. Przyznam, wkurzało mnie to, że kolega na tym samym stanowisku zarabiał o dobre parę tysięcy zielonych rocznie więcej niż ja. Przyszedł jednak moment, że zrozumiałam ukryty sens tego. Nastąpiło to, kiedy szef wszedł akurat do biura w momencie, gdy koleżanka demonstrowała mi ćwiczenia ujędrniające pupę;) Tak, biję się w pierś i przyznaję: nie wykorzystuję każdej minuty spędzanej w pracy na prace właśnie.

No bo jak to? W poniedziałek przez pierwsze dwie godziny nie wymienić się z koleżankami wrażeniami z weekendu? Nie pokazać zdjęć z urlopu? A gdzie rozmowy na czacie, pisanie prywatnych maili, zakupy przez internet? Kiedy ja mam na to znaleźć czas po powrocie do domu? Wtedy to ja zmieniam się w kurę domową, znaczy tę, hmm sukę domową.

I tu rodzi się kolejny problem. Czy współczesnej, wyzwolonej, feminizującej kobiecie w ogóle wolno być kurą domową? I jak pogodzić bycie kurą z jednoczesnym byciem demonem seksu, czego przecież od nas wymaga się także.

Można się w tym wszystkim pogubić, bo i sukces mamy odnosić, i to najlepiej na wszelkich możliwych polach, i powinnyśmy być profesjonalne, do tego cieple, kobiece i seksowne. Zwariować można! Do tego być wierne, skromne i ciche, a także doświadczone, wyuzdane i bez zahamowań kiedy zajdzie taka potrzeba. Toż to kurwa rozdwojenia jaźni można dostać!

Taaak, trochę się w to zaplatałyśmy, po części na własne życzenie. Gdybyśmy tylko nie były takie zakłamane, gdybyśmy odważyły się na odrobinę szczerości z samą sobą.

Tak, jak mówi o tym Arundati, autorka bloga wydanego w formie książki, wielbicielka seksu grupowego:

„Mężczyźni się dziwią – wydaje im się, że kobiety zawsze szukają przede wszystkim czułości, romantyzmu, subtelnych podniet i wyrafinowanej gry – być może większość ale nie wszystkie, a może ta rzekoma większość tylko udaje bo tak wypada? Nie jestem jedyna, rozmawiam z kobietami i daję wam słowo – nie jestem jedyna! Wśród nas też są takie, które traktują seks trochę jak sport a trochę jak jazdę na karuzeli i to wcale nie oznacza, że nie potrafimy kochać, gotować, prasować kołnierzyków i co tam jeszcze jest dla was atrybutem kobiecości. Ale człowiek spotyka kogoś godnego miłości raz na dziesięć lat, a hormony działają 365 dni w roku. I potrzebujemy seksu tak samo jak wy i tak samo jak wy szukamy przygód. Jak mnie denerwują te lamenty, że mężczyźni traktują kobiety jak obiekty seksualne! Przecież kobiety robią dokładnie to samo, tylko się do tego otwarcie nie przyznają – bo są o wiele bardziej zakłamane, nie akceptują swojego pożądania, wilgotnienia, chuci i apetytów. Bo przez wieki wmawiano im, że nie mogą ich mieć, że ich nie mają, a jeśli je mają, to znaczy że są brudne, złe, potępione, niekobiece! Brrr, to ostatnie – niekobiece – to jest chyba to najgorsze z najgorszych.”

Święta prawda, wiele z nas nie akceptuje swojego pożądania, bo tak nas wychowano. Z niejasnych dla mnie powodów, uważa się, że każda powinna mieć mózg sformatowany według identycznego szablonu.

Przede wszystkim chcieć zostać matką, samo przyznanie się do niechęci do macierzyństwa jest uważane niemalże za zbrodnie.

No jak to? Kobieta i nie chce rodzic dzieci? Przecież wszystkie chcą! A jaka niekobieca jest niechęć do posiadania potomstwa, a fe, jak można nie rozpływać się nad konsystencja pierwszych kup! Przecież są takie cudne…

Na domiar złego, jakbyśmy same nie były dla siebie wystarczająco skutecznymi żandarmami, inne panie pilnują nas też.

Zauważą kilka dodatkowych kilogramów i nie zapomną nas o tym poinformować, z satysfakcją dostrzegą zmarszczkę pod okiem czy siwy włos. O tak, możemy wzajemnie na siebie liczyć. Dlatego komplement od innej niewiasty jest jak oaza na pustyni, na wagę złota i zapada w pamięci na długo.

„Ty masz naprawdę niezły tyłek” – usłyszałam pewnego dnia od idącej za mną koleżanki z pracy, starszej o dobre 15 lat i aż się zakrztusiłam z wrażenia. Prawdziwy akt odwagi, rzecz niebywale unikalna wśród naszej płci. Komplement od faceta nie robi na mnie wrażenia, ale od kobiety to cos zupełnie innego.

Komu więc tak naprawdę chcemy się podobać? Przecież to oczywiste – innym kobietom, bo tylko te zauważą prace włożoną w uzyskanie idealnego wyglądu. My po prostu rywalizujemy ze sobą, i im wyżej stoimy na szczeblach drabiny społecznej, tym wyraźniej to widać. Błędne koło się zamyka.

Czasem myślę sobie, że tak jak na ogrodzeniach można zobaczyć napis ostrzegający „Uwaga zły pies”, tak dla dobra kobiet powinno się przyjąć zwyczaj umieszczania tablic ostrzegawczych „Uwaga, kobieta!”. Przecież my niewiasty potrafimy bronić swego lepiej niż niejeden rottweiler.

 

 

6 myśli nt. „Uwaga, kobieta!

  1. mialam naklejk? na aucie: „uwaga baba za kierownic?” wiesz jaki luz by? dooko?a??? :))) Malenka no i co zrobi? jak kobiety s? zak?amane?? opowiadanie o kompleksach = zwró? na mnie uwag?, „a przestan specjalnie tak mówisz..” = powiedz co? jeszcze mi?ego..

  2. Myslalam sobie taka powiesic na drzwiach wejsciowych, zeby kazdy wiedzial, ze wewnatrz mieszka suka;)

  3. A ja tam lubi? komplementowa? inne kobiety.. Cho? przyznaj?, ?e cz??ciej komentuje strój ni? figur?.. (-: A i sama mam problem z ich przyjmowaniem.. (-:

  4. Stroj chyba bezpieczniej jest skomplementowac, w koncu to cos na co wiekszosc pan ma wiekszy wplyw niz na figure;)) Komplementujac figure wychodzimy ze strefy bezpieczenstwa, bo a nuz skomplementowana pomysli sobie, ze ten zachwyt nad figura nie jest czysto platoniczny?:)

  5. Poruszylas temat rzeke… Kobiety bardzo czesto sie deklaruja, ze slub co to to nie, ze to jakis wymysl dla idiotow, ze dzieci tylko na zdjeciach i to najlepiej tych trzymanych w szufladzie… a potem taka jedna panikuje bo slub bedzie dzien po trzydziestych urodzinach, a ona sobie obiecala ze przed trzydziestka zmieni nazwisko, druga, zagorzala feministka, wielbicielka wolnych zwiazkow, po trzech miesiacach sie zarecza, po kolejnych kilku staje na slubnym kobiercu i zaczyna sie zastanawiac nad imieniem dla dziecka… Hipokryzja.
    A co do pracy, heh, wyobrazasz sobie bite 8 godzin poswiecac sie tylko obowiazkom sluzbowym? Bo ja nie, moze mam jakies ograniczenia umyslowe, ale po trzech godzinach wysylania maili, zalatwiania spraw, planowania, wykonywania roznych zadan, odbierania telefonow, etc czuje ze musze przez chwile zajac sie czyms mniej absorbujacym, bo mozg zaczyna sie przegrzewac, ale za to nadrabiam wielozadaniawoscia, umiejetnoscia skupienia sie na kilku sprawach i pamietaniu o wszystkim, a i oczywiscie usmiechem, ktory wiele rzeczy potrafi zalatwic tam gdzie facet odbije sie od sciany 😉

  6. Mysle, ze my kobiety najzwyczajniej sie gubimy w gaszczu sygnalow, ktore mowia nam czego sie od nas oczekuje, jakie mamy byc a jakie nie, co pasuje, wypada a czego lepiej nie robic. Trzeba kierowac sie wlasnym rozumem, bo drogowskazy watpliwe, a na to nie kazda z nas stac, nie kazdej starczy odwagi. Hipokryzja… to nasz problem, chowamy sie za nia, nie mogac zdecydowac sie czy chcemy i umiemy pokazac co nam naprawde w duszy gra.
    A praca… o tym juz napisalam, ja powtarzam, ze za malo zarabiam, aby pracowac wydajniej. Moj partner jest zdania, ze im wiecej kobiet jest zatrudnionych w danym miejscu, tym wiecej ich potrzeba aby wykonac ta sama ilosc pracy;) Cos w tym jest.

Możliwość komentowania jest wyłączona.