Chodź, opowiem ci bajeczkę

Marcin był naprawdę miłym chłopakiem. Otwierał drzwi przede mną, zamawiał dobre wino do kolacji, zawsze zauważał i komplementował mój wygląd, jednym słowem traktował jak damę. Bóg jeden wiedział, jak strasznie się z nim nudziłam. Bywały chwile, kiedy z trudem opanowywałam ochotę, żeby wysłać go do diabła. Ale przecież jestem dobrze wychowana, wiec się powstrzymywałam.
Wracając z kolacji, postanowiliśmy zatrzymać się na drinka w mijanym barze. Wchodząc do zadymionego, ciemnego, wypełnionego łudźmy miejsca, przemknęło mi przez myśl, że jedyne co może uratować ten wieczór i mnie przed śmiercią z nudów, to terapia przy użyciu elektrowstrząsów.

„Może to obudzi Marcina, może tłok i alkohol zmniejszą narastającą ochotę na to, żebym zatopiła zęby we własnych nadgarstkach” – pomyślałam z nadzieją.

Marcin był po prostu miłym facetem.

Knajpa była zatłoczona, jak to zwykle w sobotnią noc. Głośna muzyka, głośni mężczyźni, podpite kobiety. Dostrzegłam w rogu dwa wolne miejsca i skierowałam się w ich kierunku, Marcin za mną. Posadziłam tyłek na krześle, dotykając siedziska pupą okrytą jedynie koronką majtek, moja czarna sukienka była zbyt krótka, żeby na niej usiąść. Potrzebowałam drinka. Marcin, jakby czytając w moich myślach, właśnie stal przy barze zamawiając cos do picia.

Kogoż ja widzę! – rozległo się tuz przy moim uchu.

Podskoczyłam na krześle jak rażona prądem, dobrze znałam ów glos i osobę do której należał.

Niezła sukienka – kontynuował, nie czekając na moją reakcje.

Rumieniąc się podziękowałam za komplement, jak na dobrze wychowaną dziewczynkę przystało. Czerwień policzków paliła gorącem, gdy czułam wręcz fizycznie jego spojrzenie, którym taksował mnie uważnie.

Masz majtki pod spodem? – zapytał, jakby było to najzwyklejsze pytanie pod słońcem, cos jak „co słychać?” czy „jak leci?”

Nie tylko zapytał, ale i włożył rękę pod sukienkę. Zatrzymałam tę rękę zanim dotarła do gorącego miejsca miedzy moimi nogami. Pomimo, że mnie tam nie dotknął, poczułam napływającą kolejną fale gorąca, tym razem dokładnie pod koronką majtek, która pomału zaczynała robić się wilgotna.

Oczywiście, że mam cos pod spodem – odpowiedziałam próbując udawać złość, ale znał mnie zbyt dobrze, żeby się nabrać. Cóż, ludzie się zmieniają – skomentował dwuznacznie i roześmiał się, choć mnie do śmiechu nie było.

Sam widzisz, że ta sukienka jest bardzo krotka – w idiotyczny sposób próbowałam się tłumaczyć, dlaczego mam pod spodem majtki.

Pewnie, że jest krótka – potwierdził z kpiącym wyrazem twarzy – Nie upuść nic na podłogę, bo cały lokal będzie miał niezłe show. Choć, jeśli chodzi o mnie, to modlę się, żebyś rozsypała po podłodze cala zawartość torebki – zobaczyłam błysk w jego oczach, gdy to mówił. Koronka miedzy moimi nogami robiła się coraz bardziej wilgotna.

Jestem tutaj z kimś – chciałam, aby zabrzmiało pewnie i lekko, zamiast tego wyszło niezręcznie, jakbym się tłumaczyła.

Coś mi się wydaje, że ten z kim tu jesteś, to raczej nie twój typ – bardziej stwierdził niż zapytał.

Spojrzałam w kierunku baru, żeby zobaczyć gdzie podziewa się Marcin i odetchnęłam z ulga widząc, że spotkał kolegę i z nim rozmawia.

Wiesz, Marcin jest po prostu… – nagle zabrakło mi odpowiedniego słowa.

Poczułam z całą mocą, jak bardzo go nie cierpię. Jak nienawidzę tej jego grzeczności, porządności, dobrych manier, a nade wszystko tego jak delikatnie mnie traktował w łóżku. Jakbym była porcelanową laleczką. Marcin nigdy nie zapiął mi klamerek na sutkach, nigdy nie potraktował mojego tyłka pejczem, nawet zwykłego klapsa mi nie dał. Nigdy mnie nie karał ani nie kazał na spacerze iść dwa kroki za sobą.

No, ale musze szczerze przyznać, że Marcin także nie miał zielonego pojęcia o tym, kim jestem naprawdę i co mnie kręci. Nigdy mu o tym nie powiedziałam. Marcin był nudny jak flaki z olejem, ja zaś udawałam, że jestem „normalna”. Nawet gdybym mu wyjawiła co we mnie siedzi, to i tak wątpię, że wiedziałby czy raczej odważyłby się to wykorzystać.

Wiesz, nie każdy jest taki jak ty – odpowiedziałam mojemu rozmówcy.

Racja, bardzo niewielu jest takich jak ja – potwierdził moje słowa i z dziwnym wyrazem twarzy przyglądał mi się, kiedy zaczęłam poprawiać się na krześle.

Coś nie tak? Czyżbyś zrobiła się mokra w tych poprawnych koronkowych majtkach?” – zapytał kpiąco. – Jestem pewny, że tak. Musisz mi tylko powiedzieć, jak bardzo jesteś mokra – kontynuował.

Nie miałam już siły go powstrzymywać, choć może bliższe prawdy było, że nie miałam już siły walczyć ze sobą. Znowu wsunął rękę pod moją sukienkę, sięgnął w kierunku wilgotnego krocza. Tym razem nie powstrzymywałam go, pozwoliłam żeby wsunął palec do mokrej cipki. Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka, nikt nie widział.

A wiec tak to wygląda… Nadal potrafisz kompletnie przemoczyć majtki, jeśli czegoś bardzo pragniesz… albo kogoś. – znowu kpił ze mnie, szepcząc wprost do mojego ucha. Zaciskając za nim zęby i gryząc boleśnie dodał śmiejąc się:

I nadal podnieca cię ból. To akurat się nie zmieniło.

W tym momencie zjawił się Marcin trzymając w rękach drinki. Zobaczył gdzie znajdowała się ręka mężczyzny, którego nigdy wcześniej nie widział, zaś którego, jak widać, jego narzeczona znała całkiem dobrze. Mimo wszystko, mimo całej oczywistej absurdalności sytuacji, Marcin udał, że tego nie widział.

Wtedy poczułam te delikatne, odlegle jeszcze iskierki zwiastujące orgazm który, byłam tego pewna jak nigdy, będę miała tego wieczoru.

Oprzytomniałam i przedstawiłam ich sobie, Marcin uścisnął rękę, która przed minutą była w moich majtkach.

Mężczyznę, któremu pozwoliłam włożyć palca głęboko do cipki, przedstawiłam jako starego znajomego. Marcin nie wyglądał na bardzo zaskoczonego, kiedy tamten zapytał go, czy może mnie sobie „pożyczyć” na momencik. Zanim Marcin zdąrzyl odpowiedzieć, ów znajomy przysunął się bardzo blisko, jakby chcąc mnie pocałować, zamiast tego powiedział tylko: „w kącie”.

Nie słuchając co odpowie mój chłopak, kołysząc biodrami ruszyłam we wskazanym kierunku. To o czym myślałam, można było streścić jednym słowem: zerznij mnie.

Szłam wiedząc, że trafiłabym z zamkniętymi oczami do znajomego kąta w tej knajpie, tego gdzie dawniej była prowizoryczna budka z telefonem na monety. Budki już tam nie ma, ale zostało po niej wgłębienie w ścianie, wystarczająco duże, żeby można było tam się schować.

Stanęłam posłusznie, nie musiałam długo czekać, żeby poczuć ciężar jego ciała tuż za sobą. Na pośladkach czułam twardego członka, marzyłam żeby poczuć go gdzie indziej. Zamiast tego usłyszałam:

Co twoja ręka robi pod sukienką? Czyżbyś już nie mogła wytrzymać? – poczułam bolesne uszczypnięcie w udo, za chwilę kolejne, mocniejsze, bliżej mokrej cipki. Nie przestając szczypać, mówił wprost do mojego ucha:

Gdybym tylko miał cię teraz w jakimś bardziej prywatnym miejscu, zrobiłbym użytek z pasa, tego który tak dobrze pamiętasz. Twoja dupa byłaby bardzo czerwona, wiesz o tym, prawda? Zapiąłbym ci te klamerki z metalowymi ząbkami, na pewno je pamiętasz. Niestety, w tym miejscu jest to niemożliwe. Będę musiał ograniczyć się jedynie do porządnego rżnięcia. Myślisz, że powinniśmy zawołać twojego chłopaka, żeby zobaczył na co cię stać?

To pytanie otrzeźwiło mnie na moment, na tyle długi, żebym wyraziła swój sprzeciw, co jednak nie zabrzmiało przekonująco. Wizja Marcina oglądającego mnie w tej sytuacji zaczęła robić swoje, miedzy nogami miałam prawdziwą powódź. Wydalam z siebie zduszony jęk, kiedy przyciskając mnie do ściany wsunął nareszcie upragnionego członka. Nie przeszkadzało mi, że jesteśmy wśród tłumu ludzi, nie obchodziło mnie to, że ktoś może nas w każdej chwili zobaczyć, nie myślałam o niczym. Liczyło się tylko to co tu, to co teraz. Liczył się twardy kutas mężczyzny, który wiedział o mnie wszystko, który znal mnie tak dobrze. Doszłam pierwsza. Czując jeszcze echo orgazmu, ostatnie delikatne skurcze, poczułam jak jego członek zrobił się jeszcze twardszy, a on przygniatając mnie mocniej do ściany, zacisnął rękę na moim biodrze i odpłynął.

Dał mi chwile na doprowadzenie się do porządku, o ile cos takiego było wykonalne, zważywszy na intensywne rznięcie, w którym przed sekundą brałam udział.

Gotowa? – zapytał

Kiwnęłam tylko głową, niezdolna do wydobycia z siebie głosu.

Odprowadził mnie wprost do czekającego Marcina, który tylko spojrzał i wiedział wszystko. Nie odezwał się słowem.

Wiedziałam. Wiedziałam, że albo zrobię to teraz, albo dalej będę marnować czas swój i tego miłego, lecz nudnego faceta. Nie byłam dla niego, tak jak on nie był dla mnie. Byliśmy z zupełnie rożnych światów.

Marcin… – zaczęłam drżącym głosem

Wiem, musisz już iść – przerwał mi tonem jaki pierwszy raz u niego słyszałam.

Potrzebuję mężczyzny, który czasem postawi mnie do kąta – odwróciłam się i poszłam za mężczyzną, który doskonale wiedział jak to zrobić.

 

 

6 myśli nt. „Chodź, opowiem ci bajeczkę

  1. Mrauu… piekne, naprawde piekne… jakie szczescie, ze sie wczoraj tralala ;-P, bo bym poszla do kata, ale plakac :-)))…. Och… szkoda, ze juz to napisalas, a ja to juz przeczytalam… 🙁 Wolalabym, zebym to ja napisala, a ty przeczytala :-))) Mamo… nie mo?esz czegos zrobi? z czcionkami :-)))???

  2. Her, nie placz, nastepna bajeczka juz napisana, z mysla o czytelnikach wrzuce na weekend:)
    Co do czcionki, to poprosze o pomoc moje tech support, zobaczymy co da sie zrobic.

Możliwość komentowania jest wyłączona.