„Na obiad proponuję pierś z kurczaka, z surówką i pieczonymi ziemniakami” – sms od Właściciela.
Wysiadam z metra, znajoma postać czeka przed stacją. Tak po prostu, zwyczajnie, żeby było mi milo.
Z podziemi wyciąga ulubione American Horror Story.
Pije grzane wino razem z moimi koleżankami. Naprawia im komputery, ratuje, gdy trzeba usunąć wirusy.
Wspiera, pomaga, jest kiedy go potrzebuję.
Przechodząc obok – dotknie, pogłaska, przytuli.
Zabiera na spacery po parku.
Bywa zazdrosny, władczy i potrafi obrazić się gorzej ode mnie.
Zwyczajny toksyczny związek.
Nie zgodzę się z tym, że to toksyczny związek. Nie wyniszcza ani psychicznie, ani fizycznie żadnej ze stron. Dlatego oby więcej TAKICH „toksycznych” związków. 🙂
Rahelo, napisalam w ten sposob, poniewaz spotykam sie czasem ze stwierdzeniem, ze zyje w toksycznym zwiazku. Postanowilam zrobic temu mala vivisekscje na szybko i tak powstal ten wpis.
Oj, wiem, GoodGirl, wiem. Tak się tylko droczę. 🙂
Co do tego, co napisałaś w odpowiedzi na mój komentarz, uwielbiam ludzi, którzy wiedzą lepiej, w jakim ktoś żyje związku, jakby co najmniej oni byli na miejscu jednej ze stron relacji. 🙂
Dla mnie to jest opis do wcześniejszego cytatu, niektórzy po prostu maja alergie na szczęście w jakielkolwiek postaci. Dla jednego jest to możliwość ugotowania obiadu, czekanie na rozkaz, a dla innych postrzegane to będzie jako toksyczny związek, bo chcesz być szczęśliwa? bo właśnie to cię uszczęśliwia? Proszę zrob im wszystkim na przekor i bądź szczęśliwa, tego ci zycze:]