Skrzywdź mnie

Skąd bierze się potrzeba, by odrzucić dawno ustalony porządek i wypowiedzieć to, co przychodzi z takim trudem?

Skrzywdź mnie. Nie chroń, nie otaczaj opieką, nie wynoś na piedestał, tylko skrzywdź.

Po wszystko inne wystarczy wyciągnąć rękę, ale na spełnienie tej prośby trzeba sobie zasłużyć, udowodnić bycie godną poświęconego czasu i uwagi. Potwierdzić, że warto.

Skrzywdź mnie… i wiedz, że nic nie da ci takiej władzy nade mną, jak bycie administratorem cierpienia. Lepsze niż pas cnoty, całkowicie wyłącza pociąg ku innym samcom.

Władca absolutny, smycz trzyma krótko, rządzi niepodzielnie. Pójście na manowce nawet nie przychodzi na myśl.

Skrzywdź mnie… synonim szczęścia, lekarstwo na ból duszy.

Jedna myśl nt. „Skrzywdź mnie

  1. „Skrzywdź mnie… synonim szczęścia, lekarstwo na ból duszy.” – tak mi bliskie i znane, choć lepiej bym tego w słowa nie ujęła. Uwielbiam „Cię czytać”.
    Pozdrawiam.

Możliwość komentowania jest wyłączona.