To nie był dobry pomysł. Takie numery ogląda się na filmach, ale nigdy nie wprowadza ich w życie. To się nie może udać. To się musi udać. Co ja kurwa zrobię jak się nie uda?!
Takie i podobne myśli galopowały w jej umyśle próbując doprowadzić do obłędu. No chyba, że pracujący w ciasno unieruchomionym ciele wibrator zrobi to pierwszy.
Już latem sytuacja zaczęła się komplikować. Jeśli wydawało jej się, że w tym kraju można żyć spokojnie nie wadząc nikomu, była w błędzie. To, że bezinteresownie pomogła kilku kobietom w potrzebie, w jej mniemaniu spełniając dobry uczynek, według stróżów prawa było przestępstwem. W miarę upływu czasu, im zimniej się robiło za oknem, tym goręcej było wokół niej. Powinna była to przywidzieć, ale w swojej naiwności sadziła, że czasy czarownic płonących na stosach minęły bezpowrotnie. Teraz pluła sobie w brodę – jak mogła być aż tak naiwna! Uległa złudzeniu, że mieszka w cywilizowanych kraju w Europie. Zaczynała do niej docierać bezlitosna prawda: jej ojczyzna leży w Europie, ale to wcale nie jest jednoznaczne z ucywilizowaniem.
Za oknem nastała jesienna plucha, wiatr targał nagimi gałęziami drzew. Lada dzień ten przygnębiający widok zostanie przykryty śnieżnym puchem – myślała.
Ostatnimi czasy jakoś nie miała głowy do perwersyjnych zabaw w sypialni, których kiedyś przecież była gorącym wyznawcą. BDSM było dla niej jak religia. Tylko, że przygnieciona ostatnimi problemami z codziennością jakby traciła wiarę. Nie miała nastroju ani ochoty oddawać się temu, bez czego kiedyś nie wyobrażała sobie życia. Z drugiej strony tęskniła za dawnymi rytuałami, czasem odmierzanym kolejnymi sesjami. To dawało jej siłę dzięki której mogła z otwartą przyłbicą stawić czoła światu.
Tęskniła za dawną sobą, za zwierzęciem, które mieszkało ma dnie jej duszy.
Kiedy w mieszkaniu pojawił się nowy stolik do salonu, niczego jeszcze nie podejrzewała. Ot, kolejny stylowy mebel, tym razem wyglądał nie tylko na ładny, lecz również funkcjonalny. Kształtem przypominający dawne kufry, które damy zabierały ze sobą w podróż. Mógł być wykorzystywany nie tylko jako stolik, lecz pełnić także funkcję pojemnego schowka. Długi na półtora metra, wykonany z ciemnego drewna, wzmocniony mosiężnymi okuciami po bokach, wyłożony krwistoczerwonym welurem. Taki trochę niecodzienny mebel. Ale i On, i ona znani byli z zamiłowania do niecodziennych rzeczy…
Była ryzykantką, pociągało ją balansowanie na krawędzi. W związku z tym, jej tragiczny wypadek na pokrytej lodem drodze był w pewnym sensie do przewidzenia. Bezksiężycowa noc, mało uczęszczany skrót koło jeziora, zakręt lśniący od warstewki lodu… Cóż więcej potrzeba by wydarzyła się tragedia?
Samochód spoczął na dnie jeziora i było pewne, że pozostanie tam przynajmniej do wiosny. Policjanci uznali, że w tych warunkach i przy tej temperaturze nie ma sensu wyciąganie auta z wody. Uznali za pewnik, że ofiara wypadku nie przeżyła, a poszukiwania topielicy postanowili odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość, kiedy temperatury będą znośniejsze.
Denatka nie miała żadnej rodziny, na pogrzebie zjawiła się jedynie niewielka grupa przyjaciół i znajomych, bardziej żeby pocieszyć jego, niż opłakiwać ją.
„Byli parą idealną, ciężko mu będzie się otrząsnąć” – szeptali między sobą na pogrzebie. Kilka kobiet zaczynało po cichu planować jak go pocieszyć, co zrobić by zapomniał o tej, która mu wiernie służyła przez kilka lat. Bywało, że zastanawiały się, co on może widzieć niezwykłego w tej suce, co takiego ona ma czego im brak. Uroniły teatralnie kilka łez zadowolone, że konkurentka została wyeliminowana.
„Jaka szkoda, to była taka cudowna dziewczyna. Niech jej ziemia lekką będzie” – wyszeptała nieszczerze wprost do jego ucha jedna z uczestniczek stypy, przytulając się całym ciałem.
***
Kochanie, czas zacząć przygotowania – powiedział któregoś razu, wybudzając ją z letargu w jaki ostatnimi czasy popadła.
Przygotowania? Do czego mam się przygotować? – spytała zaciekawiona.
Do nowego życia – odpowiedział tajemniczo.
Zaczęły się codzienne, mozolne, wielogodzinne ćwiczenia. Musiała nauczyć się leżeć bez ruchu w niewygodnej pozycji, w ciemności i unieruchomieniu. Nie wpaść w panikę, nie stracić nad sobą kontroli, nie zwariować. Wtedy właśnie dowiedziała się o prawdziwym przeznaczeniu stylowego stolika, który jakiś czas temu zagościł w ich salonie.
***
Leżała w ciemności, za towarzystwo mając wibrator w kroczu, bezsilnie słuchając umizgów uczestniczek stypy na jej cześć. Co za wredne szmaty – klęła w myślach, oczami wyobraźni widząc Ankę przyciskającą się do gospodarza wielkimi piersiami. Mogła jedynie bezwolnie poddać się działaniu pracującej między udami zabawki i wyglądać końca, choć miał to być raczej początek. Początek całkiem nowego życia, przeprowadzka do innego wymiaru.
***
Wszystko zaplanowali w najdrobniejszych szczegółach. Najtrudniejsze, wbrew pozorom było nie sfingowanie śmiertelnego wypadku, ale podjęcie decyzji. Wiedziała, że kiedy klamka zapadnie nie będzie odwrotu, że to droga w jedną stronę, bez biletu powrotnego.
Świadoma konsekwencji ustanowiła go beneficjentem swojej polisy na życie i zaczęła ćwiczyć poślizgi…
***
Wibrator cały czas uparcie pracował między jej udami. Czasem zmieniało się natężenie i prędkość obrotów – to On bawił się pilotem od zabawki schowanym w kieszeni. Nie miała możliwości ruchu, zawinięta dokładnie w folię spożywczą jak mumia w bandaże. Jedynym odkrytym miejscem były sutki, tam folia była przecięta a najmniejszy ruch powietrza sprawiał, że twardniały. Do ust miała doprowadzoną rurkę, aby mogła bez przeszkód oddychać, zaś tyłek rozpychało umieszczone tam dildo. Właściciel precyzyjnie dawkował i niewygody, i przyjemność. W ciemności mogła jedynie nasłuchiwać rozmów dochodzących spoza jej tymczasowego wiezienia. A było czego słuchać…
Czy to tam ukrywasz swoje sekrety? – zapytała cycata Anka z blond lokami wskazując na mebel.
Nie, tam trzymam przyrządy, których używam do sesji S&M. Wiesz, kajdanki, klamerki, lina, te sprawy – udzielił odpowiedzi podejrzanie beztroskim tonem.
Och, mnie wcale nie musiałbyś wiązać, żeby zrobić ze mną różne świństwa – zachichotała Anka przekonana, że to żart.
Jestem pewien, że jednak bym musiał. Dla twojego bezpieczeństwa. Wolałbym mieć pewność, że nie drgniesz, kiedy będę za pomocą noża rozbierał cię. Dlatego wcześniej przywiązałbym ci ręce i nogi po obu stronach stolika. Następnie zakneblował majtkami, które pewnie już masz mokre. I wtedy dopiero zaczęłaby się właściwa zabawa, Aniu. Ciekaw jestem ile spinaczy do bielizny dałbym radę zapiąć na twoich cyckach i cipie. Jak myślisz? Trzydzieści czy więcej? Czemu nagle się taka małomówna zrobiłaś? – uśmiechnął się demonicznie.
Załóżmy więc, że doszedłbym do trzydziestu, to odpowiednia liczba. Spojrzałbym na swoje dzieło, zrobił fotkę na pamiątkę i chłostał palcatem dopóki ostatni ze spinaczy by nie spadł. Jak ci się podoba pomysł?
Nie słyszała odpowiedzi Anki, nie miała pojęcia czy jakakolwiek odpowiedz padła. Wizja roztoczona przez mistrza ceremonii była tak barwna i pełna pasji, że niedoszła denatka nie była w stanie zmierzyć się z siłą nadchodzącego orgazmu. Eksplodował tysiącem świateł, wyłączył umysł i uwolnił duszę. Lewitowała…
***
Obudziła się z krzykiem na ustach. Gdzie jestem? Co to za miasto? Kraków? Nie, zbyt słonecznie, przecież jest październik.
Co się stało, kochanie? Znowu śnił ci się pogrzeb? – do jej uszu dotarł uspokajający głos mężczyzny, któremu zaufała. Odetchnęła z ulgą. Marokańskie słońce wpadało przez uchylone zasłony…