Ogrod ziemskich rozkoszy

Ogród ziemskich rozkoszy… Nie, nie widziałam. Tamtego czerwcowego dnia wolałam smakować życie na madryckich brukach niż przemierzać chłodne przestrzenie muzeum Prado. Jednak znam doskonale. Każdą kreskę, każde pociągnięcie pędzla artysty. Niezmiennie kojarzy mi się z latem. Z ciężkim i przesyconym wilgocią powietrzem, tak gęstym, że można ciąć nożem. Z morskim powiewem od wybrzeża, tak słonym, że gdy wyciągniesz język poczujesz smak soli. A czasem ze smagającym rzemieniami gorąca pustynnym wiatrem…

Oglądany pierwszy raz oczami czternastoletniej dziewczyny, zapadł w pamięci na zawsze. Jego inność wypaliła znak jak rozżarzone żelazo, zmusiła do myślenia. Nie tyle nad religijną interpretacją dzieła, ile nad prostym faktem: co sprawia, że jedni widzą to wokół padół łez i cierpienia, a inny postrzegają tą samą rzeczywistość jako ogród rozkoszy. Wszystko jest w głowie, to wiem na pewno. Widzimy to co chcemy zobaczyć. Zawsze.

Wybieram ogród, poproszę rozkosze. Już dawno temu odkryłam, że wolę masochizm ograniczyć do sypialni, nie pożądam go w codzienności. Znacznie bliżej mi do hedonistki libertynki, ogrodniczki pielęgnującej rabaty z rozkoszami. A w lecie, rozgrzany promieniami słońca ogród ma się najlepiej.

Podlewam więc i plewię chwasty, dodaję nawozu, by plon był okazalszy. Karmię umysł i pobudzam zmysły. W tym celu jako lektura na lato zakupione zostały „Dziennik nimfomanki” Valerie Tasso, oraz „Życie seksualne Catherine M.” autorstwa sześćdziesięcioletniej kustosz paryskiego muzeum. Któż zna się na rozkoszach ciała lepiej niż stara, wyuzdana kobieta? Więc się edukuję i poszerzam horyzonty.

Poczyniłam także inwentaryzację. No jak to, gdzie? W zabawkach. Razem z najnowszym nabytkiem doliczyłam się imponującej liczby sześciu wibratorów. A skoro o nich mowa… Co może być lepszego na zakończenie meczącego dnia, od test drive? Pójść do łózka z wybitnie poznawczym nastawieniem, bez oczekiwań, najpierw dobro nauki, później orgazm, a niech tam! Jazda próbna wypadła co najmniej zadowalająco – legendarne hitachi magic wand zaliczone. Dość legend i mitów, relacji szeptanych po kątach, prawda jest jedna i została objawiona. Polecam gorąco miłośniczkom ekstazy totalnej, od czubków palców po końcówki włosów – orgazm, od którego zakwasów macicy można dostać. A jeździłam tylko na ‚niższym’ biegu. Dodatkowym plusem czarodziejskiej różdżki jest, że używana w trakcie stosunku, przyłożona do damskich genitaliów, potrafi wysłać na orgazmiczną orbitę oboje spółkujących w ciągu kilku chwil.

A że nie samym seksem człowiek żyje, i rozkosz można przeżywać w niezliczonej ilości miejsc i sytuacji, robię inwentaryzację marzeń. Wykreślam te spełnione, przygotowuję miejsce na kolejne. Przechadzam się po ogrodzie ziemskich rozkoszy, rozglądam co wybrać, po co sięgnąć. Zamykam w obiektywie, zatrzymuję na zawsze smaki, zapachy, kolory życia…

Zaszufladkowano do kategorii psyche

O kobietach po męsku

Ania była sekretarką Pawła w małopolskim oddziale firmy. Patrzyła na niego z podziwem, imponował jej ambitny mężczyzna zdobywający kolejne szczyty sukcesu.

Nie przeszkadzało jej ani trochę, że był żonaty. Przecież to żaden problem. Ona nie szukała męża, chciała się tylko pobawić. Bezpruderyjna, odważna, śmiało można ją było nazwać współczesną femme fatale. On puchł z dumy przechadzając się ze swoją heroiną, gdy prezentowała wdzięki w skąpych stringach na miejskim basenie.

Zawróciła mu w głowie, była zupełnym przeciwieństwem zmęczonej opieką nad niemowlęciem żony. Nie narzekała, zawsze uśmiechnięta, chętna i gotowa do zabawy. Dlatego jak wybawienie przyjął propozycję otwarcia kolejnego biura firmy, tym razem w Olsztynie. Ankę, jak przystało na niezastąpioną prawą rękę, zabrał ze sobą. 

Po przeprowadzce do Olsztyna zdała sobie ona sprawę, że najwyższy czas przejść do ofensywy. Wiedziała, że urok nowości, jaki działał na jej korzyść nie będzie trwał wiecznie. Była wytrawnym graczem, przecież z pensji sekretarki nie da się wyżyć. 

Zaczęła ciągnąc. Z początku nieco nieśmiało, delikatnie, chcąc wybadać na ile może sobie pozwolić. Szybko udowodniła, że jest w stanie zagospodarować każdą sumę pieniędzy. Atmosferę umilała kokaina. Dziewczyna potrafiła otworzyć przed nim bramy raju, wcierając biały proszek w główkę penisa tuż przed wsunięciem go do wiecznie głodnej cipy. 

W ciągu niespełna dwóch lat odcedziła ukochanego z kilkudziesięciu tysięcy złotych i samochodu. Kiedy nie było już z czego ciągnąc, bez żalu przesiadła się na Pawła kolegę, szefa jednego z oddziałów firmy na Pomorzu. Zużytemu mężczyźnie bez ogródek wyjaśniła, że dzieleniem prozy życia z nim nie jest zainteresowana ani trochę, wiec może wracać do żony. Mając 32 lata na karku wprowadził się do mieszkania rodziców, będąc bez grosza.

Niunie lecą na kasę, laski lubią szmal, dupy kosztują… Prawda stara jak świat, każdy facet ją zna.

 

Myślenie jajami szkodzi, powinni o tym uczyć w szkole.

 

 

„Nie płacę za seks” – mówisz. Jesteś pewien? 

 

Inny wymiar

To nie był dobry pomysł. Takie numery ogląda się na filmach, ale nigdy nie wprowadza ich w życie. To się nie może udać. To się musi udać. Co ja kurwa zrobię jak się nie uda?!

Takie i podobne myśli galopowały w jej umyśle próbując doprowadzić do obłędu. No chyba, że pracujący w ciasno unieruchomionym ciele wibrator zrobi to pierwszy.

Już latem sytuacja zaczęła się komplikować. Jeśli wydawało jej się, że w tym kraju można żyć spokojnie nie wadząc nikomu, była w błędzie. To, że bezinteresownie pomogła kilku kobietom w potrzebie, w jej mniemaniu spełniając dobry uczynek, według stróżów prawa było przestępstwem. W miarę upływu czasu, im zimniej się robiło za oknem, tym goręcej było wokół niej. Powinna była to przywidzieć, ale w swojej naiwności sadziła, że czasy czarownic płonących na stosach minęły bezpowrotnie. Teraz pluła sobie w brodę – jak mogła być aż tak naiwna! Uległa złudzeniu, że mieszka w cywilizowanych kraju w Europie. Zaczynała do niej docierać bezlitosna prawda: jej ojczyzna leży w Europie, ale to wcale nie jest jednoznaczne z ucywilizowaniem.

Za oknem nastała jesienna plucha, wiatr targał nagimi gałęziami drzew. Lada dzień ten przygnębiający widok zostanie przykryty śnieżnym puchem – myślała.

Ostatnimi czasy jakoś nie miała głowy do perwersyjnych zabaw w sypialni, których kiedyś przecież była gorącym wyznawcą. BDSM było dla niej jak religia. Tylko, że przygnieciona ostatnimi problemami z codziennością jakby traciła wiarę. Nie miała nastroju ani ochoty oddawać się temu, bez czego kiedyś nie wyobrażała sobie życia. Z drugiej strony tęskniła za dawnymi rytuałami, czasem odmierzanym kolejnymi sesjami. To dawało jej siłę dzięki której mogła z otwartą przyłbicą stawić czoła światu.

Tęskniła za dawną sobą, za zwierzęciem, które mieszkało ma dnie jej duszy.

Kiedy w mieszkaniu pojawił się nowy stolik do salonu, niczego jeszcze nie podejrzewała. Ot, kolejny stylowy mebel, tym razem wyglądał nie tylko na ładny, lecz również funkcjonalny. Kształtem przypominający dawne kufry, które damy zabierały ze sobą w podróż. Mógł być wykorzystywany nie tylko jako stolik, lecz pełnić także funkcję pojemnego schowka. Długi na półtora metra, wykonany z ciemnego drewna, wzmocniony mosiężnymi okuciami po bokach, wyłożony krwistoczerwonym welurem. Taki trochę niecodzienny mebel. Ale i On, i ona znani byli z zamiłowania do niecodziennych rzeczy…

Była ryzykantką, pociągało ją balansowanie na krawędzi. W związku z tym, jej tragiczny wypadek na pokrytej lodem drodze był w pewnym sensie do przewidzenia. Bezksiężycowa noc, mało uczęszczany skrót koło jeziora, zakręt lśniący od warstewki lodu… Cóż więcej potrzeba by wydarzyła się tragedia?

Samochód spoczął na dnie jeziora i było pewne, że pozostanie tam przynajmniej do wiosny. Policjanci uznali, że w tych warunkach i przy tej temperaturze nie ma sensu wyciąganie auta z wody. Uznali za pewnik, że ofiara wypadku nie przeżyła, a poszukiwania topielicy postanowili odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość, kiedy temperatury będą znośniejsze.

Denatka nie miała żadnej rodziny, na pogrzebie zjawiła się jedynie niewielka grupa przyjaciół i znajomych, bardziej żeby pocieszyć jego, niż opłakiwać ją.

„Byli parą idealną, ciężko mu będzie się otrząsnąć” – szeptali między sobą na pogrzebie. Kilka kobiet zaczynało po cichu planować jak go pocieszyć, co zrobić by zapomniał o tej, która mu wiernie służyła przez kilka lat. Bywało, że zastanawiały się, co on może widzieć niezwykłego w tej suce, co takiego ona ma czego im brak. Uroniły teatralnie kilka łez zadowolone, że konkurentka została wyeliminowana.

„Jaka szkoda, to była taka cudowna dziewczyna. Niech jej ziemia lekką będzie” – wyszeptała nieszczerze wprost do jego ucha jedna z uczestniczek stypy, przytulając się całym ciałem.

***

Kochanie, czas zacząć przygotowania – powiedział któregoś razu, wybudzając ją z letargu w jaki ostatnimi czasy popadła.

Przygotowania? Do czego mam się przygotować? – spytała zaciekawiona.

Do nowego życia – odpowiedział tajemniczo.

Zaczęły się codzienne, mozolne, wielogodzinne ćwiczenia. Musiała nauczyć się leżeć bez ruchu w niewygodnej pozycji, w ciemności i unieruchomieniu. Nie wpaść w panikę, nie stracić nad sobą kontroli, nie zwariować. Wtedy właśnie dowiedziała się o prawdziwym przeznaczeniu stylowego stolika, który jakiś czas temu zagościł w ich salonie.

***

Leżała w ciemności, za towarzystwo mając wibrator w kroczu, bezsilnie słuchając umizgów uczestniczek stypy na jej cześć. Co za wredne szmaty – klęła w myślach, oczami wyobraźni widząc Ankę przyciskającą się do gospodarza wielkimi piersiami. Mogła jedynie bezwolnie poddać się działaniu pracującej między udami zabawki i wyglądać końca, choć miał to być raczej początek. Początek całkiem nowego życia, przeprowadzka do innego wymiaru.

***

Wszystko zaplanowali w najdrobniejszych szczegółach. Najtrudniejsze, wbrew pozorom było nie sfingowanie śmiertelnego wypadku, ale podjęcie decyzji. Wiedziała, że kiedy klamka zapadnie nie będzie odwrotu, że to droga w jedną stronę, bez biletu powrotnego.

Świadoma konsekwencji ustanowiła go beneficjentem swojej polisy na życie i zaczęła ćwiczyć poślizgi…

***

Wibrator cały czas uparcie pracował między jej udami. Czasem zmieniało się natężenie i prędkość obrotów – to On bawił się pilotem od zabawki schowanym w kieszeni. Nie miała możliwości ruchu, zawinięta dokładnie w folię spożywczą jak mumia w bandaże. Jedynym odkrytym miejscem były sutki, tam folia była przecięta a najmniejszy ruch powietrza sprawiał, że twardniały. Do ust miała doprowadzoną rurkę, aby mogła bez przeszkód oddychać, zaś tyłek rozpychało umieszczone tam dildo. Właściciel precyzyjnie dawkował i niewygody, i przyjemność. W ciemności mogła jedynie nasłuchiwać rozmów dochodzących spoza jej tymczasowego wiezienia. A było czego słuchać…

 

Czy to tam ukrywasz swoje sekrety? – zapytała cycata Anka z blond lokami wskazując na mebel.

Nie, tam trzymam przyrządy, których używam do sesji S&M. Wiesz, kajdanki, klamerki, lina, te sprawy – udzielił odpowiedzi podejrzanie beztroskim tonem.

Och, mnie wcale nie musiałbyś wiązać, żeby zrobić ze mną różne świństwa – zachichotała Anka przekonana, że to żart.

Jestem pewien, że jednak bym musiał. Dla twojego bezpieczeństwa. Wolałbym mieć pewność, że nie drgniesz, kiedy będę za pomocą noża rozbierał cię. Dlatego wcześniej przywiązałbym ci ręce i nogi po obu stronach stolika. Następnie zakneblował majtkami, które pewnie już masz mokre. I wtedy dopiero zaczęłaby się właściwa zabawa, Aniu. Ciekaw jestem ile spinaczy do bielizny dałbym radę zapiąć na twoich cyckach i cipie. Jak myślisz? Trzydzieści czy więcej? Czemu nagle się taka małomówna zrobiłaś? – uśmiechnął się demonicznie. 

Załóżmy więc, że doszedłbym do trzydziestu, to odpowiednia liczba. Spojrzałbym na swoje dzieło, zrobił fotkę na pamiątkę i chłostał palcatem dopóki ostatni ze spinaczy by nie spadł. Jak ci się podoba pomysł?

 

Nie słyszała odpowiedzi Anki, nie miała pojęcia czy jakakolwiek odpowiedz padła. Wizja roztoczona przez mistrza ceremonii była tak barwna i pełna pasji, że niedoszła denatka nie była w stanie zmierzyć się z siłą nadchodzącego orgazmu. Eksplodował tysiącem świateł, wyłączył umysł i uwolnił duszę. Lewitowała…

*** 

Obudziła się z krzykiem na ustach. Gdzie jestem? Co to za miasto? Kraków? Nie, zbyt słonecznie, przecież jest październik.

Co się stało, kochanie? Znowu śnił ci się pogrzeb? – do jej uszu dotarł uspokajający głos mężczyzny, któremu zaufała. Odetchnęła z ulgą. Marokańskie słońce wpadało przez uchylone zasłony…

Zaszufladkowano do kategorii sex

Kolekcjonerka

Każdy z nich jest inny, inaczej obejmuje, bierze w posiadanie. Różnią się siłą, długością, intensywnością… Jedyny i na swój sposób niepowtarzalny. Orgazm.

Jestem kolekcjonerką. Jedni zbierają znaczki, inni pięknie szumiące muszle, jeszcze inni monety – ja kolekcjonuję chwile ekstazy. Każda z nich ma jedyny w swoim rodzaju zapach, smak i kolor.

Bywają jasne, w tonacji pastelowej, zdarzają się soczyste jak dojrzale maliny, trafiają się też mroczne, które biorąc we władanie spowijają ciemnością wszystko wokół. Czasem zjawiają się delikatne, lekkie jak muśnięcie motylich skrzydeł, a nieraz dosłownie odbierają świadomość, uwalniając zwierzę śpiące na dnie duszy.

La petite mort, krótka chwila kompletnego zatracenia. Dla mężczyzn całkiem naturalna, kobiety muszą się jej „nauczyć”. Poznać swoje ciało na tyle dobrze, żeby wiedzieć które struny trącić, aby zagrało tak jak chcemy. Warto, bo w tym rzemiośle ćwiczenia czynią mistrza. Coś, co na początku pojawia się sporadycznie i wydaje się trudne do kontrolowania, zaczyna przychodzić z większą łatwością. Czasem ma się szczęście i od samego początku to  c o ś  zaskoczy, a dalej jest już tylko lepiej. Zdecydowanie częściej to powolna droga na wyższe poziomy wtajemniczenia, gdzie uczymy się jak spotęgować czy przyspieszyć nadejście ekstazy.

Moje poszukiwania zawsze napędzała ciekawość, pragnienie żeby sprawdzić czy da się czuć jeszcze mocniej, dłużej, głębiej, bardziej… Kolejny orgazm do kolekcji.

Za każdym razem jest inaczej.

Zaszufladkowano do kategorii sex

Oral po męsku

Pewna kobieta leżała pogrążona w śpiączce od trzech miesięcy. Lekarze, rodzina i opiekujący się nią personel zaczęli oswajać się z myślą, że nie wróci ona do zdrowia. Któregoś dnia, podczas codziennej toalety, myjąca ją opiekunka zauważyła, że  gdy dotykała gąbką okolic intymnych nieprzytomnej kobiety, dokładnie w tych momentach aparatura zaczynała wskazywać, że chora rejestruje przyjemność, że mozg reaguje na bodźce. Podzieliła się obserwacjami z mężem kobiety, który z oddaniem spędzał długie godziny przy łóżku żony. Zasugerowała mu, że seks oralny powinien zdziałać cuda w tym przypadku, wszystko wskazuje, że może pomóc przywrócić ją do życia.

Personel szpitala zapewnij obojgu nieco prywatności i zastygł w pełnym napięcia oczekiwaniu.

Po kilku wydających się wiecznością chwilach aparatura podłączona do chorej zaczęła wyć, sygnalizując zanik funkcji życiowych. W drzwiach sali stanął zmieszany mąż nieprzytomnej poddanej terapii seksem oralnym, mówiąc:

„chyba się zadławiła…”