Strach

Pisałam już, że strach trzyma nas za mordę? Strach przed kara bożą, szefem, tym co powiedzą sąsiedzi. Strach przed utratą pracy – bo jak ja wtedy spłacę kredyt (na szczęście jestem od nich w 100% wolna), przed wykluczeniem z „naszej” grupy społecznej. Chcemy się dopasować, być tacy jak reszta hordy. Dlaczego? Już dziecko w piaskownicy wie, że w grupie raźniej. Od najmłodszych lat takie, bądź inne groźby wiszą nad nami.

Zastanawialiście się kiedykolwiek co by było, gdybyście się nie bali? Czy ktokolwiek z was zadał sobie pytanie: jakbym się zachował, gdyby nie moje obawy?

Nie namawiam nikogo do rzucenia pracy, rozwodu, ucieczki od cywilizacji czy innych, pojmowanych przez resztę stada jako destrukcyjne, zachowań. Ja was jedynie proszę, abyście czasem pomyśleli. Nieraz wystarczy sama próba wyobrażenia siebie zbaczającego z drogi wytyczonej przez społeczeństwo, by wywołać atak paniki.

Przyznam wam się – doskonale wiem, jak cudownie jest nic ze swym życiem nie robić.  Chodzić jak koń w kieracie i powtarzać sobie, że to spełnienie marzeń.

Dawno zrozumiałam, że nie stać mnie, aby mym życiem rządził strach. Boję się pomyśleć, gdzie byłabym dziś, gdyby nie to…

 

Traveling I only stop at exits
Wondering if I’ll stay
Young and restless
Living this way I stress less
I want to pull away when the dream dies
The pain sets in and I don’t cry
I only feel gravity and I wonder why…

Nelly Furtado

Prywatne piekło

Opisujesz co ci robię? – pyta Właściciel.

Hmm… tego nie da się opisać.

Obrazy pojawiają się znienacka, w najmniej odpowiednim momencie. Czasem o tym, co było, częściej przywołane niecierpliwym oczekiwaniem, tego co nadejdzie… dziś wieczorem, w weekend, a może dopiero za kilka tygodni.

Siedzę w porannym metrze wypełnionym nowojorczykami i uśmiecham się do własnych myśli. Moje prywatne piekło, mój osobisty raj, świat w którym spełniają się marzenia. Jestem jak pies Pawłowa – skojarzenia wywołują wiadomą reakcję.

W trakcie mitingu z szefem, udając skupienie kreślę w notatniku słowa, które zmieniają ściśnięty między udam, cienki skrawek materiału w mokrą szmatkę. Czasem ocknę się, na chwilę  przywołana do rzeczywistości zastanawiam się, czy wyraz mojej twarzy zdradza, co dzieje się pod starannie dopasowanym biurowym mundurkiem. Wprowadzając dane w program księgujący, zdarza mi się śnic na jawie o mocnych uściskach liny, piekących razach rzemieni, czy gorących kroplach wosku kapiących na sutki.

Bez s/m umarłabym jak ryba bez wody. Uzależnienie…? O tak! Potężna dawka emocji przyprawiona bólem, dwa razy – ech… gdyby tak można zamówić w barze.

Pod powiekami klatka po klatce przysuwa się film. Nie mogę się doczekać, by wystąpić w kolejnym odcinku…

Prywatność

Śniło mi się, że otaczał mnie świat, w którym szacunek i empatia były wartością nadrzędną. Niestety, po przebudzeniu zostałam zmuszona do skonfrontowania z rzeczywistością, a ta nijak dawała się ignorować, zapisana pod postacią zdjęć z klimatycznej imprezy. Zdjęć sprzedanych, opatrzonych logo organizatora baletów,  opublikowanych bez zgody sfotografowanych osób.

Pamiętam, jak mile zaskoczona, że nie ma zakazu, ochoczo pstrykałam fotki uczestnikom fire play, a koleżanka nakręciła krotki film. W blond naiwności nie przyszło mi na myśl, że ktoś zechce uwiecznić uczestników imprezy, w średnio main- stream’owych pozach i sytuacjach, a później wrzuci to do sieci.

Dokładnie pamiętam swoją reakcję – najpierw oblała mnie fala gorąca, a  zaraz po tym zrobiło mi się słabo. Następnie przyszła złość na własną głupotę i naiwność – do części fotek sama pozowałam (pocieszam się, że nie ja jedna), uspokojona zapewnieniem, że trafią tylko i wyłącznie do mnie. Nie chodziło o to, że boje się, iż wyjdą na jaw moje nie do końca takie jak u wszystkich zainteresowania seksualne, bo z tymi się jakoś szczególnie  nie kryję. Rzecz w tym, że cenię sobie możliwość dokonywania świadomego wyboru, komu tę wiedzę udostępniam. Co za tym idzie, nie życzę sobie puszczania w świat fotografii ilustrujących i wręcz przerysowujących jak, z kim, i w co się bawię.

Mleko się wylało i tego nie cofnę. Jedyne co pozostało, to wyciągnąć wnioski na przyszłość.