B jak bondage

Zaczęło się od niewinnych fantazji o rękach związanych za plecami. Ewoluowały, aż osiągnęły formę takiego unieruchomienia, w którym nie jestem w stanie ruszyć prawie żadną częścią ciała. W takiej pozycji jestem chłostana i dręczona na różne sposoby, w trakcie czego niemalże topię się w powodzi odczuć.

Rzeczywistość zakpiła ze mnie – skok na głęboką wodę, którego tak bardzo chciałam, zwyczajnie mnie przerósł. Dostałam ataku paniki. Nie mogłam się ruszyć i, w sytuacji kiedy całe moje ciało ciasno oplatała lina, nie umiałam zaczerpnąć powietrza. Trzeba było natychmiast mnie uwolnić. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym po jakimś czasie nie ponowiła próby. Tym razem z bardzo pozytywnym skutkiem.

W kontekście dominacji, bondage działa na mnie jako doskonały środek do celu. Jestem stworzeniem, które potrzebuje poczuć nad sobą władzę, moc, nieuchronność tego co ma się wydarzyć. Co lepiej i dosadniej pozwoli mi to odczuć? Piekący dotyk bata smakuje wtedy zupełnie inaczej. Nie muszę już ze sobą walczyć – ciało czuje, że trzeba się poddać bo nie ma ucieczki. Za każdym razem tak samo, chwila w której to do mnie dociera jest jak wyzwolenie.

Zwykle podczas sesji, intensywność doznań wprowadza mnie w stan, kiedy tak samo mocno chcę zostać, jak i uciec. Jedyne wyjście, to związać i dać mi to wszystko, czego moja sucza, submisywna natura potrzebuje.

 

Japanese silk rope

Nic tak nie pomaga na zmartwienia, jak mocne objęcia liny. Poczucie niemocy, świadomość, że nie można wykonać ruchu, to wszystko pomaga się uwolnić i na chwilę zapomnieć. Dla takich chwil żyję.

1

Sucza ewolucja

Limity przekroczone, granice przesunięte. To, co kiedyś nigdy w życiu, dziś –  tak Panie, poproszę.

Niemożliwe stało się rzeczywistością. Sucza ewolucja.

Podniecona, z radością spoglądam w przyszłość, ciekawa co ma dla mnie w zanadrzu.

 

a20